Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 21 września 2013

192. Fear and pain

-Dziecko jest dziełem niejakiego Jamesa Green'a. W swojej karierze udało mu się przemienić 7 osób, czwórka z nich była dziećmi. Jeden z pozostałych wampirów jest zlikwidowany, drugi przebywa u Volturii. W przeciągu ostatnich miesięcy udało nam się znaleźć i zabić 3 dzieci. Zostało ostatnie. Sam twórca przebywa w więzieniu Volturi i czeka na osąd który będzie mógł się odbyć po schwytaniu ostatniego dzieła.
-Co wiadomo na jego temat?
-Wiadomo, że jest to wampir obdarzony jakimiś specjalnymi umiejętnościami. Ostatnio widziano to w górach Olympic. Jest trudne do zlokalizowania i wygląd odbiega prawdopodobnie od wyglądu pozostałych wampirów.
-Dlaczego od razu je zabijać? Przecież to tylko dzieci, nie wiedzą co robią-odezwała się Aveline. Mystic rzuciła jej pełne kpiny spojrzenie i zaśmiała się szyderczo.
-Dzieci? DZIECI?! To potwory mała, bezwzględne i kurewsko niebezpieczne. Chwila nieuwagi i nagle orientujesz się, że nie masz głowy. Quentin zabierajmy się stąd, Aro będzie niezadowolony.
-Spokojnie kochana. Wybaczcie jej brak opanowania, jest dość nerwowa, szukamy tego wampira od dawna a on wciąż nam się wymy...
Mężczyzna zastygł w bezruchu, podobnie jak jego towarzysze i my. Wstrzymałam oddech. Gdzieś niedaleko rozległ się głośny dziecięcy śmiech. Ja znałam ten śmiech bardzo dobrze, podobnie jak Cullenowie i wilkołaki. problem w tym, że nasi goście go nie znali. W jednej chwili, cała piątka zerwała się z zajmowanych przez siebie miejsc i rozpłynęli się w powietrzu.
-Ren...-usłyszałam za sobą błagalny okrzyk Carlisle, ale było już za późno. Wypadłam z domu tak szybko, że niemal niezauważalnie i rzuciłam się w stronę zmierzającej do domu Emily wraz z Noah i małą Effy. Doskoczyłam do nich i szybko pochwyciłam Effy w ramiona.
-Nic wam nie jest?
-Nie, wszystko jest okej. Słyszałam, że ich znaleźliście. Ja też mam nowiny, Dastan i Lily wrócili! Znaczy Dastan za chwilę tu będzie....
Alice zmaterializowała się obok Emily i chwyciła ją za ramię.
-Nie ruszaj się i słuchaj uważnie. Intruzi w tej chwili szukają dziecka mającego coś wspólnego z wampirami. Prawdopodobnie wyczuli w okolicy obecność Effy, ale skoro ich tu nie ma znaczy, że chodziło o kogoś innego.
Emily wzdrygnęła się i wciągnęła głośno powietrze do płuc.
-Lily i dziewczynki są teraz w naszym domku w La Push.
Alice i ja wymieniłyśmy przerażone spojrzenia.
-Biegnij-szepnęła

wtorek, 17 września 2013

191. Ugoda

-W takim razie przykro, że będziemy musieli pokrzyżować wasze plany-westchnęłam i pochyliłam się lekko do przodu. Quentin zaśmiał się lekko. W tym momencie gałęzie drzew lekko się zatrzęsły i na plan wsunęły dwie kolejne postacie. Ciężko było o dwie tak kontrastujące wyglądem osoby, niemal opadła mi szczęka. Pierwsza pojawiła się wysoka kobieta rodem z jakiegoś filmu fantasy - miała skórę koloru jagody i włosy, włosy miała ciemne splątane w długie, zaczesane do tyłu warkoczyki. Była przy tym zupełnie naga, wyłączając skromny, lekko widoczny kostium opinający jej silne ciało. Drugą osobą była średniego wzrostu drobna blondynka, o wręcz platynowych włosach i błękitnych oczach i delikatnych słowiańskich rysach. Ubrana była w luźne arabskie spodnie i chusty.
-"Pokrzyżować plany?" Jak? Spójrz, was jest dwoje, a nas pięcioro. Nie macie żadnych szans.
-Nie liczy się ilość, a jakość-tym razem to ja się uśmiechnęłam. Blaise rzucił chłodne spojrzenie w kierunku blondynki. Dziewczyna najpierw zachłysnęła się głośno powietrzem, jej źrenice zmniejszyły się a twarz zastygła w wyrazie bólu i przerażenia. Wydała z siebie głośny wrzask i padła na ziemię drżąc i wykrzykując słowa w obcym języku. Pozostali odskoczyli od niej jak oparzeni nawet nie próbując jej pomóc.
-Wystarczy-usłyszałam cichy, spokojny głos gdzieś za sobą i blada dłoń opadła na ramię Blaise'a. Chłopak zamknął oczy i skrzywił się. Nagle z każdej strony na polanę zaczęły wkraczać postacie z poszczególnych patrolów. Carlise zdjął dłoń z Blaise'a po czym zbliżył się nieco do grupy intruzów. Kątem oka dostrzegłam Jacoba stojącego kilka metrów ode mnie. Miał ściągnięte brwi i wpatrywał się w Tirano z dostrzegalną złością.
-Wybaczcie nam nieco chłodne powitanie-zaczął Carlisle-od jakiegoś czasu się za wami uganiamy. Pozwólcie że się przedstawię, nazywam się Carlisle Cullen, to jest moja żona Esme, nasze dzieci Alice, Jasper, Emmet i Rosalie oraz Edward i jego żona Bella. Mieliście już okazje poznać ich córke Renesmee. Reszta obecnych tutaj to również nasza rodzina, znajomi i przyjazne nam wilki.
-Quentin, Glen, Vitalo, Carter i Svetlana. Jesteśmy tutaj z polecenia klanu Volturi. Mamy odnaleźć i zlikwidować wampirze dziecko, które przebywa na waszym terytorium.
-Pozwólcie że zaproszę was do naszego domu, a wtedy opowiecie nam o wszystkim.