Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 2 lutego 2013

177. Plan

-Nie miałem z tym nic wspólnego-powiedział Jacob gdy tylko przekroczyliśmy próg naszego domu i były to pierwsze skierowane do mnie słowa, które padły z jego ust od wielu godzin. Spojrzałam na niego zmęczona i westchnęłam ciężko.
-Przecież wiem, zresztą nie narzekam. Nie obchodzi mnie to co sobie Emmett myśli. Niech się tylko powstrzymuje i wygłasza swoje opinie tam gdzie nie ma moich dzieci.
Effy znowu została u Cullenów. Jacob najpierw zmarszczył brwi, ale po chwili spojrzal na mnie nieodgadnionym wzrokiem i zbliżył się o krok.
-Aveline nie ma?
-No nie ma-odparłam
-A Dastana?
-Przecież wiesz ze nie.
-Gdzie jest Mikeyla?
-Wyszła.
-Czy to znaczy ze jesteśmy sami?-zamruczał unosząc lekko brwi i zbliżając się o kolejny krok. Spojrzałam na niego i westchnęłam.
-Boże, Jacob. Czemu ty jesteś takim erotomanem?
Zachichotał.
-To twoja wina. Musisz być taka pociągająca?
-No nie zwalaj na mnie. Daj mi się chociaż przygotować.
-Daje ci 5 minut. Czekam w sypialni-powiedział, po czym zniknął na schodach. Ja najszybciej jak to było  i możliwe pobiegłam do łazienki. Zamknąwszy szczelnie drzwi przysiadłam na krawędzi wanny i zacisnęłam dłonie w pięści. Cholera, pięć minut. Pięć minut żeby wymyślić jak wymyślić, sposób na zapobieganie kolejnej, tragicznej w skutkach ciąży. Jacob owszem zgodził się na prezerwatywy, ale to ciągle za mało, ciągle jest wysokie prawdopodobieństwo że ten środek antykoncepcji...no jasne, czemu wcześniej na to nie wpadłam?!
Jak oparzona zerwałam się z miejsca i doskoczyłam do swojej kosmetyczki. Wyrzuciłam z niej wszystkie kosmetyki i w końcu znalazłam to czego szukałam : niewielkie błękitne pudełeczko. Uniosłam pokrywkę i zobaczyłam mnóstwo małych tabletek. O to chodziło. Bez zastanowienia łyknęłam jedną z nich. Wprawdzie nie jestem pewna, jaki skutek mogą one nieść dla mnie, jako w połowie wampirzycy i jest wysokie prawdopodobnieństwo, że nie zadziała. Trzeba jednak spróbować.

1 komentarz:

  1. Twój blog jest niesamowity. Ostatnio trochę go zaniedbałam, jednak to nadrobię.
    Oraz mam do Ciebie prośbę jakbyś mogła w którejś notce wspomnieć o moim blogu:
    http://nemosiascie.blogspot.com/
    również jest o wampirach jednak nie jest jeszcze akcja rozwinięta. Jak się zagłębisz w mojej lekturze na pewno Ci się spodoba. Jest jedyna w swoim rodzaju.

    OdpowiedzUsuń