Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 22 grudnia 2012

176. Aluzje

   Gdy obudziłam się o świcie, Jacoba już przy mnie nie było. Wsunęłam na siebie granatowy sweterek znaleziony w pokoju Alice, oraz jeansowe rurki, po czym zbiegłam po schodach do salonu. Aveline, Carlisle'a, Esme, Mikeyla'i i Effy nie było. Embry, Jacob i Edward siedzieli wygodnie na jednej z sof, a Jasper i Emmett zajmowali drugą. Wszyscy oglądali mecz baseball'owy w telewizji. Alice i Bella poprawiały kwiaty w wazonach, a Rose siedziała w fotelu i przeglądała damskie czasopismo. Gdy weszłam Emmett zerknął na mnie i uśmiechnął się szeroko, to samo zrobił Jasper.
-No, proszę, proszę kogo my tu mamy!-powiedział głośno Em-Jasper, zrób coś, bo tutaj i tak już nikt niczego nie zaliczy.
-Czekaj, przelecę po kanałach, może coś znajdę-odpowiedział Jazz
Wytrzeszczyłam oczy. Rose spojrzała na nich znad gazety kręcąc głową z niedowierzaniem. Alice i Bella również się odwróciły. Edward uśmiechał się lekko wpatrując się w jeden punkt pokoju, a Embry i Jacob powstrzymywali się od śmiechu.
-Emmett, daj spokój-powiedział Edward drżąc lekko
-Puknij się w czoło!-zawołał Em. Embry i Edward nie wytrzymali i wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Cicho bądź i lepiej posuń się bo miejsca nie ma-wyrzucił z siebie Jasper między spazmami śmiechu
-Zjadłbym coś-westchnął Embry
-To idź do kuchni-odparł Emmett, a po chwili dodał-tylko dobrze to dopieprz, żeby miało jakiś smak.
-No dobra o co chodzi?-westchnęłam
-Czemu miałoby o coś chodzić?-zdzwił się Jasper
-Właśnie co się tak nadymasz. 
-Coś tu bzyczy to chyba pszczoła.-mruknął Edward
-Ok, chłopaki dość-Rose odrzuciła gazetę na bok-waszym uwagom już daleko od subtelności.
-Nie bądźcie żałośni-rzuciła Alice
Połączyłam ze sobą fakty i jęknęłam cicho. No tak. Rzeczywiście wyraźnych aluzji do mojego życia seksualnego nie dało się nie dostrzec. Szykował się miły dzień.

2 komentarze: