Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 11 grudnia 2015

206. Jacob, mój mąż i Jake

Nie zabawiliśmy w domu Carlisle'a długo. Kilka minut po tym, jak razem z Jacobem weszłam do środka, w progu pojawiła się Alice, razem z Rosalie, Esme, Jasperem, Ciri i Bree, wszyscy obładowani torbami z zakupami. Dziewczynki tak się ucieszyły na widok Effy, że postanowiliśmy pozwolić jej zostać u dziadków do rana.
-Tylko nie szalej za bardzo-ostrzegł ją Jacob przed wyjściem, choć widać było, że bardzo go to bawi-nie mam zamiaru płacić za wymianę okien.

Gdy tylko weszliśmy do domu, okazało się, że nie stoi on pusty. Zaraz znikąd pojawiła się Aveline ciągnąc za sobą nieco zmieszanego Embry'ego.
-Lecimy na ognisko do rezerwatu-rzuciła tylko w pół drogi do drzwi-Mikeyla i Clementine też bedą, no i w ogóle wszyscy. Będę nocować u Embry'ego, ale wrócę przed południem.
-Bawcie się dobrze!-zawołałam za nimi, ale nie jestem pewna czy mnie dosłyszeli, bo chwilę potem zobaczyłam dwa spore wilki znikające między drzewami. Westchnęłam ciężko i opadłam na kanapę. Jake spojrzał na mnie pytająco.
-Mamy jakieś wino?-spytałam.
Zaskoczyłam go.
-Skoro dzisiejszego wieczora znowu jesteśmy bezdzietni jak zaraz przed ślubem, to zachowujmy się tak jak przed ślubem.
-Nie ma sprawy księżniczko-wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i niedługo potem siedziliśmy na kanapie sącząc chłodny alkohol z kieliszków.
-Cisza i spokój-westchnął Jacob, opierając głowę o kanapę i przymykajac oczy, a na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech.
-Chyba po raz pierwszy od 4 lat-dodałam, a on tylko skinął głową i ziewnął. Przez dłuższą chwilę w milczeniu wpatrywaliśmy się w ogień płonący w kominku.
-Pamiętasz te filmy z dzieciństwa, które kiedyś mi pokazałeś?-zapytałam. Jake otworzył oczy, wyprostował się i szybko zamrugał.
-Tak, a co?
-Nic, po prostu tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby znowu je zobaczyć.
-Dobry pomysł! Rozejrzę się i może w najbliższym czasie nam się uda. Mam też kilka płyt, których jeszcze nie widziałaś a na pewno też ci się spodobają. Pamiętasz ten dzień, kiedy po raz pierwszy byłaś w La Push?
-No co ty! Mamy to nagrane? Czy to nie było wtedy, kiedy Quil...
-Dokładnie wtedy-na jego twarz powrócił szeroki uśmiech-a pamiętasz...
Nie jestem pewna, czy pod wpływem temperatury wino z kieliszków samo wyparowywało, czy to my opróżnialiśmy je w takim tempie, ale co rusz trzeba było znowu je napełniać.  Dyskutowaliśmy i wspominaliśmy niczym nastolatkowie, wiercąc się na kanapie i co chwilę zmieniając pozycje : to siedząc naprzeciw siebie po turecku, to wtuleni w siebie niczym zmarznięte pingwiny, aż w końcu oparłam głowę o kolana Jake'a i wygodnie wyłożyłam się na kanapie. Musiałam całkowicie stracić poczucie czasu, bo gdy w pewnym momencie wyjrzałam przez okno było już ciemno, a ogień w palenisku dogasał.  Jacob chyba musiał spostrzec, że się zamyśliłam, bo przerwał historię o Embrym i Quilu, którą od dłuższego czasu opowiadał i skierował swój wzrok na mnie. Przez te wszystkie problemy, z którymi ostatnio musieliśmy się mierzyć, niemal zapomniałam jak piękne miał oczy. Pomyśleć, że kiedyś mogłam wpatrywać się w nie godzinami. Teraz brakowało na to czasu. Jednak kiedy zobaczylam te czarne, głębokie, błyszczące jasno gwiazdy, wspomnienia stały się jeszcze żywsze. Jacob chyba machinalnie pogładził mnie dłonią po włosach, a gdy spojrzałam w górę zdawał się myślami rozstrzygać jakąś istotną kwestię. W końcu nachylił się nade mną i wpił się ustami w moje wargi całując namiętnie. Dłoń, która przed chwilą gładziła moje włosy znalazła się na plecach, natomiast druga ręka właśnie odnalazła moje udo. Objęłam ramionami jego szyję i przycisnęłam go mocniej do siebie. Moje serce waliło tak głośno, w swoim dziwnym, nieregularnym rytmie, że myślałam, że za chwilę wyskoczy mi z piersi. Jake na moment mocniej zacisnął dłoń na mojej nodze i nim zdążyłam zareagować, już biegł po schodach, jak na ilość alkoholu przed chwilą przez niego spożytą zaskakująco prosto, przeskakując po dwa stopnie na raz, ze mną wtuloną w jego pierś, nogami oplatającą jego plecy. Kiedy zauważyłam, że leżę na plecach na łóżku, on już nie miał na sobie koszulki. Zdjęcie spodni również nie zajęło mu zbyt długo i nim się obejrzałam, a i moje ubrania wylądowały na podłodze. Jake uklęknął na łóżku między moimi nogami i uniósł moje biodra nieco do góry, chwytając mnie dłońmi za brzuch po obu jego stronach. Później pamiętam już tylko jego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz