Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

niedziela, 19 lutego 2012

20. Dzień na który wszyscy czekali

  Nadszedł upragniony dzień. Obudziłam się o godzinie 9:30. Początek uroczystości planowany był na godzinę 13:00. Zwlokłam się z łóżka i udałam się do łazienki, wziąć pobudzający zimny prysznic. Ubrałam czerwoną koszulę, jeansy i trampki. Zbiegłam po schodach do salonu.
-Renesme!-zawołała Rose-gdzieś ty była? Już prawie 10:40, niedługo przyjadą goście!
-Rosie kochanie, spokojnie-powiedziała Esme-nie krzycz przynajmniej w dniu ślubu. Gdzie jest Edward?-zwróciła się do Belli?
-Rozmawia z Jacobem-odparła mama
-Z Jacobem?!-zapytałam przerażona razem z Alice i Rose
-Bez obaw. To tylko rozmowa-próbowała nas opanować Bella
-Bells, przecież znasz swojego męża, wszyscy wiemy jaki jest. Wystarczy że Jacob trochę się z nim podroczy i wybuchnie. A podrapany pan młody nie wygląda zbyt ładnie na ślubnych zdjęciach-powiedziała Alice. W tym momencie do domu wszedł Edward.
-Gdzie jest Jake?-zapytał Carlisle
-Poszedł do rezerwatu. Przygotować się przed ślubem-mina trochę mu zrzedła. Spojrzał na mnie znacząco.
-Możemy porozmawiać?-powiedziałam w myślach wiedząc ,że ojciec właśnie przeczesuje mój umysł. Edward skinął lekko głową. W milczeniu przeszliśmy przez pokój i tylnymi drzwiami wyszliśmy na zewnątrz.
-Coś cię trapi?-zapytałam widząc że ma smutną minę
-Wszystko i nic zarazem-mruknął
Przeszliśmy trawnikiem dalej, w stronę lasu
-Tato, nie chce żebyś był smutny w dniu mojego ślubu.
-Czuję ,że cię tracę. Wymykasz mi się spod kontroli i obawiam się ,że już nie będzie jak wcześniej-westchnął
-Oboje wiemy, że nigdy nie mieliście nade mną kontroli-uśmiechnął się nieco
Weszliśmy do lasu. Uroczystość ślubu miała się odbyć w niewielkim wcięciu w zasłonie drzew ,po drugiej stronie działki Cullenów, około 10-15 metrów od samego domu.
-Ścigamy się?-zapytałam chytrze się uśmiechając
-O nie, Ness.
-Tchórzysz?
-No to do ołtarza-zaśmiał się Edward-3...2...1...
Wystrzeliliśmy jak z procy i ruszyliśmy w stronę miejsca w którym miał się odbyć ślub. Pędziliśmy mijając drzewa i krzewy a wiatr rozwiewał mi włosy. Byliśmy bardzo szybko granicy końca lasu. Po chwili naszym oczom ukazała się polana, przyozdobiona tak pięknie że widok aż zapierał dech w piersi. Płatki białych róż tworzyły ścieżkę pomiędzy dwoma rzędami krzeseł wykonanych z tego samego koloru drewna. Na końcu dróżki stał duży łuk również ułożony z białych kwiatów przyozdobiony dodatkowo czerwonymi. Z otaczających polankę brzóz zwieszały się festony jemioły oraz czerwone lampiony. Biała altanka stała już bardzo blisko znajdującego się kilkadziesiąt metrów dalej domu , a obok niej szeroko już teraz otwarte wejście do jadalni, z której wyniesiono meble by tworzyła parkiet. Wszystko wyglądało cudownie.
-Chodź Nessie. Goście już jadą.
Wróciliśmy do domu. Ledwo zdążyliśmy dojść o salonu gdy rozległy się szmery gdzieś z zewnątrz. Carlisle podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. Po chwili do domu wszedł tłum ludzi: Kachiri , Senna ,Zafrina, Eleazar, Carmen, Kate, Tanya, Vesilii, Amun, Kebi, Benjamin, Tia, Maggie, Siobhan, Liam, Stefan, Vladimir,  Garrett, Mary, Peter, Charlotte, Randall, Alistair, Charles,  Makenna oraz Leah Clerwater, Sam i Emily, Quil, Embry, Brady, Paul, Jared, Sue, Billy, Nahuel oraz jego cztery siostry, Charlie, Renee, Phil i kilka osób których nie miałam przyjemności poznać. Wszyscy po kolei zaczęli się ze mną witać. Szczupła ,wysoka rudowłosa piękność podeszła do mnie i objęła mnie przyjaźnie.
-Cześć Renesmee. Jestem twoją ciocią Betty, pewnie mnie nie znasz. To są Jonah i Dean, moi bracia-kiwnęła głową na dwóch dobrze zbudowanych mężczyzn, a to nasza siostrzyczka America-dopiero teraz zobaczyłam uczepioną u nóg jednego z osiłków wyglądającą na około 8 lat dziewczynę. Spojrzała na mnie pytająco. Po chwili podszedł do mnie młody przystojny chłopak.
-Alex-wyciągnął dłoń-Jestem kuzynem Kate i Tanyii. Tak jakoś od 2 lat- mruknął cicho
-Miło poznać-uśmiechnęłam się
Tak więc na mojej liście gości było około 50 osób, co i tak wydawało się być przesadą, gdyż nie przepadam za tłumami. Cieszyłam się ,że zrezygnowałam z zaproszenia znajomych ze szkoły. Goście porozbijali sobie obozy gdzieś w górach nieopodal.  Teraz wszyscy udali się dokonać wszelkich przygotowań swojego wyglądu przed uroczystością. Nadeszła godzina 11:45. Razem z Bellą, Rosalie i Alice udałam się do pokoju Ros na piętrze. Posadziły mnie na krześle przed toaletką i zaczęły nakładać mi na twarz delikatny makijaż. Właściwie tylko przypudrowały mi policzki, nałożyły tusz do rzęs oraz szminkę. Znając moje włosy, nie próbowały żadnych fikuśnych fryzur. Uczesały je jedynie grzebieniem i ładnie ułożyły. Spojrzałam na siebie w lustrze i mimo tak niewielu zmian, efekt był - muszę przyznać zjawiskowy. Założyłam bieliznę i podwiązkę. Bella i Rose pomogły mi ubrać suknię, a Alice sięgnęła po buty. Na mojej szyi zawisło kamienne serce,  na uszach pojawiły się delikatne srebrne kolczyki a na palcu pierścionek od babci Esme. Kilka psiknięć perfum od Rosie i byłam już niemalże gotowa. Poprawiłam pierścień zaręczynowy od Jake'a i spojrzałam na siebie w lustrze. Efekt był niezwykły.
-Chodź piękna-usłyszałam cichy głos Belli tuż koło lewego ucha-już czas.
Wszystkie trzy zdążyły ubrać się w sukienki już wcześniej. Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Stanął w nich Edward ubrany w granatowy garnitur. Kiwnął na mnie głową. Bella podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Alice i Rose wyszły z pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Wyglądasz niesamowicie-powiedział ojciec-jestem z ciebie dumny-podszedł do mnie i objął mnie delikatnie.
Do oczu napłynęły mi łzy.
-Tylko nie płacz kochanie-szepnął-jeszcze się przy nim napłaczesz.
-Dzięki tato, potrafisz podnieść na duchu.
Przypomniałam sobie o obietnicy danej Jacobowi i wstrzymałam łzy. Nie można mi było uronić ani jednej aż do samego ślubu. Zeszliśmy po spiralnych schodach do opustoszałego salonu. Wszyscy byli już na miejscu.
-Idę-powiedziała mama-pamiętaj ,że cię kocham córeczko. I nie denerwuj się ,bo nie ma o co.
Uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła z domu.
-Muszę cię tam zanieść-uściślił Edward-nie możesz sobie pobrudzić sukni. Zmierzył mnie wzrokiem i westchnął głęboko.
-A tak niedawno przyszłaś na świat.
-Tylko nie to proszę-jęknęłam-Nie idę do zakonu, nie wstępuję do wojska, ani żadnej sekty. Po prostu wychodzę za mąż. Tak jak mama kiedyś, za ciebie.
-Mam nadzieję że będziesz szczęśliwa-tata wziął mnie na dłonie i wyskoczył w las. Zagłębił się nieco w gąszcz i zatrzymał się zaraz po wjeździe na polanę. Wszyscy goście zajęli już miejsca na krzesłach. Pastor czekał pod różanym łukiem, a przed nim Jacob. Wyglądał jeszcze wspanialej niż zwykle. Ciemne oczy lśniły w słońcu przedzierającym się przez gałęzie brzóz. Czarny garnitur komponował z jego włosami. Edward delikatnie postawił mnie na ziemi. W tym momencie wszyscy nas dostrzegli, chodź myślę ,że słyszeli nas już wcześniej.
Ojciec chwycił mnie pod rękę. Zabrzmiał marsz Mendelsona, grany na skrzypcach przez skrzypka stojącego gdzieś na uboczu.
-Kocham cię-szepnęłam
-Ja ciebie też-odpowiedział ojciec
Ruszyliśmy pomiędzy rzędami krzeseł, drogą usłaną różami ,a muzyka owiewała nas niczym wiatr. Rodzina, znajomi, przyjaciele. Wszyscy patrzyli na mnie dużymi oczyma. W niektórych oczach widziałam dumę, w innych troskę a w jeszcze innych szczęście. Szczególnie zauroczył mnie wzrok Charliego, tak podobny do mojego własnego. Uśmiechnęłam się do niego lekko, mając nadzieję ,że to ujrzy. W końcu minęłam wszystkich gości i mogłam skupić się na tym jednym najważniejszym. Jacob. Ojciec zwyczajowo przekazał mu moją dłoń i odszedł zająć miejsce koło mojej mamy.
-Najmilsi. Zebraliśmy się tu by połączyć Renesmee Carlie Cullen oraz Jacoba Billa Blacka, świętym węzłem małżeńskim czy jest ktoś kto sprzeciwia się zawarciu tego związku, niech teraz wystąpi lub zamilknie na zawsze...dobrze...podajcie sobie prawe dłonie i powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej. Ja Jacob Bill Black biorę sobie ciebie Renesmee Carlie Cullen za żonę i ślubuję ci...
- Ja Jacob Bill Black biorę sobie ciebie Renesmee Carlie Cullen za żonę i ślubuję ci.-powtórzył Jake patrząc mi w oczy i uśmiechając się lekko
- Miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.-kontynuował pastor
- Miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.-powtórzył Jacob
-Ja Renesmee Carlie Cullen-zwrócił się do mnie kapłan-biorę sobie ciebie Jacobie Billu Blacku za męża i ślubuję ci...
-Ja Renesmee Carlie Cullen-powiedziałam-biorę sobie ciebie Jacobie Billu Blacku za męża i ślubuję ci...
- Miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.-dokończył pastor- Miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.
Pastor pobłogosławił obrączki. Jacob nasunął mi jedną na palec, a ja założyłam drugą mu.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować-zamknął biblię
Jake spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie, tak czule jak jeszcze nigdy dotąd. Rozległy się wiwaty. Wszyscy goście wstali z krzeseł i zaczęli głośno klaskać. Zostaliśmy rzuceni w wir uścisków, gratulacji i pocałunków. Twarze przesuwały mi się przed oczami. Przeszliśmy kilka metrów w stronę domu i tam wzniesiono toast.
  Nadeszła pora na pierwszy taniec. Jacob objął mnie w talii, a ja wtuliłam głowę w jego pierś. W moich uszach zabrzmiała piosenka "I will always love you" Withney Houston. Zamknęłam oczy i pozwoliłam Jake'owi siebie prowadzić. W pewnej chwili do moich oczu napłynęły łzy.
-Nie płacz.-szepnął krótko
-Już teraz mogę-mruknęłam. Poczułam jak się uśmiecha.
Gdy skończyliśmy tańczyć, podziękowałam Alice za wodoodporny makijaż, a Jacoba przeprosiłam za troszkę mokrą marynarkę. Przetańczyłam jeszcze trochę piosenek przesuwając się między Charliem, Edwardem, Jasperem, Emmetem, Carlislem, Sethem, Vladimirem, jeszcze raz Charliem...trudno było mi ich zliczyć. W końcu udało mi się opuścić na chwilę parkiet pod pretekstem "O przepraszam, chyba ktoś mnie woła". Zeszłam na bok i stanęłam przy Leah, dziko wpatrującej się w resztki alkoholu zawarte w kieliszku.
-Cześć-zagadałam przyjaźnie, zdając sobie sprawę, że Phil bacznie mi się przygląda.
-Renesmee-powiedziała Leah starając się uśmiechać-gratulacje. Może Jake wreszcie przestanie smęcić. Trudno wytrzymać te jego myśli.
-Wiem, wiem.
-Co tam u was?-spytała
-Och, no w sumie to dobrze-wymamrotałam-właśnie wzięliśmy ślub w końcu-chwyciłam kieliszek szampana od przejeżdżającego nieopodal nas wózka.
Leah zaśmiała się przy okazji wylewając trochę swojego szampana na trawę.
-Nessie, przecież wiesz ,że nie o tym mowa. Chodziło mi o no wiesz...
-Obawiam się ,że nie mam pojęcia-przyłożyłam kieliszek do ust i zaczęłam powoli sączyć napój.
-No o dzieci-wyjaśniła zniżając lekko głos
-Dzieci?!-zapytałam zdziwiona krztusząc się szampanem.
-No tak, dzieci wiesz szczeniaki-zniecierpliwiła się lekko
-Chwilowo nie planujemy.
-O rety Ness. Wpojenie, to jest to co czuje Jacob, to jest coś co ma pomóc naszej rasie przetrwać. Wilkołak wpaja sobie osobę która jest w stanie urodzić mu zdrowe potomstwo.
-Rozumiem-powiedziałam starając się wyglądać naturalnie ,choć w głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli. Wzrokiem odszukałam w tłumie Jacoba. Rozmawiał właśnie z Jasperem i choć minę miał neutralną, wręcz wydawał się być uśmiechnięty, oczy miał nieobecne.
Około północy śmiertelnicy, wilkołaki, ja oraz kilkoro wampirów, zjedli tort, po czym przyszedł czas na zabawy: taniec na gazecie, przechodzenie pod sznurkiem, zabawa z krzesłami, rzuciłam bukietem którego złapała Kate, oraz gra w której Jake musiał zanurkować pod moją suknię i zębami zdjąć mi podwiązkę. W tym momencie żałowałam ,że nie jestem w pełni wampirzycą ,ponieważ gdy poczułam jego gorący oddech na udzie, spłonęłam rumieńcem, ku uciesze widzów. Na szczęście Jacob jako wilkołak nieraz musi polować przy użyciu kłów ,więc wszystko poszło mu dość sprawnie i szybko wyłonił się z pod sukni ze zdobyczą w zębach. Uśmiechnął się do mnie zaczepnie, co sprawiło, że jeszcze bardziej poróżowiałam. Ponownie nadeszła pora na tańce, a zainteresowani mogli również coś przekąsić. Nie wiedziałam która była godzina, ale na wyczucie myślałam ,że coś około 4 nad ranem, gdy Bella i Alice, zgarnęły mnie do pokoju Edwarda-teraz już nieużywanego. Gdy weszłam pierwszą rzeczą którą ujrzałam była ogromna sterta prezentów zajmująca niemal  połowę pomieszczenia. Mama pomogła mi zdjęć suknię, a ciocia podała mi drugą, wyglądającą na wygodną mniej elegancką kreację. Zamiast potwornie wysokich szpilek, założyłam takie na kilku centymetrowym obcasie. Alice zmyła mi make-up i zrobiła nowy, łagodniejszy. Tak w 10 minut, przebrałam się już gotowa do podróży. Bagaże zostały włożone do bagażnika nowego samochodu, którego widok na podjeździe nieco mnie zdziwił. To prezent ślubny od rodziców. Jake zasiadł za kierownicą, a ja na miejscu pilota. Odjechaliśmy w podróż poślubną żegnani przez wszystkich.

2 komentarze:

  1. Świetne ;>
    Osobiście przeczytałam wszystkie części "Zmierzchu" i muszę przyznać, że ta kontynuacja jest naprawdę ciekawa ;D
    Tło bloga fajne, ale zmieniłabym czcionkę, bo na dłuższą metę, trochę ciężko się czyta.

    [mowa-snow.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń