Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

113. Wielki ,wielki dzień.

   Ja i Jacob zajęliśmy miejsce w pierwszej ławce. Po chwili dołączyły do nas Rose, Alice i Bella. Matka Lily rozglądali się niepewnie po gościach siedząc w przeciwległej ławie. Rozległy się pierwsze nuty marsza weselnego. Dastan rzucił mi ostatnie spojrzenie po czym skierował je na zbliżającą się wolnym krokiem Lily, w towarzystwie swojego ojca. Rozpoczęła się ceremonia ślubna : Dastan i Lils wymówili formułkę, pastor zatwierdził ich związek małżeński, wymienili obrączki i wśród wiwatów oraz oklasków przypieczętowali swój nowo zawarty związek pocałunkiem.
   Rozpoczęło się przyjęcie weselne : zainteresowani spróbowali tortu i zajęli się innymi posiłkami, pozostali ruszyli na parkiet. Ja przystanęłam z boku , koło Lei.
-Powtórka z rozrywki co?-mruknęła jednym chlustem połykając kieliszek szampana
-Od naszej poprzedniej takiej rozmowy nie minęło znowu aż tak mało czasu-odparłam
-Wtedy to był twój ślub, nie miałaś jeszcze szczeniąt. A teraz jesteś dość doświadczoną mężatką z 3 dzieci. Masz prawo czuć się niedowartościowana-uśmiechnęła się ironicznie-może Jake ci nie wystarcza. Jeśli uważasz ,że macie mało czasu dla siebie, to mogę mu coś podpowiedzieć...
-Nie w tym rzecz.
Spojrzała na mnie uśmiechając się jeszcze bardziej i unosząc nieco brwi, po czym ponownie wpatrzyła się w przestrzeń. Ja tym czasem opróżniłam parę kieliszków.
-Nieraz zdarzało mi się oglądać chłopaków ze sfory nago, wiesz po przemianie z wilków w ludzi nieraz minęło trochę czasu nim znowu się ubrali, a że jestem jedyną dziewczyną w drużynie czasem się zapominali i nie wskakiwali w krzaki. W każdym bądź razie muszę ci przyznać, że co jak co ale Jacob ma się czym pochwalić.
Ku jej wyraźnej satysfakcji, spojrzałam na nią wytrzeszczonymi oczyma.
-Leah, co ty robisz w domu, bo jakoś jak zawsze z tobą rozmawiam to spływamy na niebezpieczne tematy.
-O rety Nessie, nie bądź znowu aż taka skryta. Nie jesteśmy przecież już dziećmi, wiem co ty i Jakey robicie po nocach, przecież sama też nie jestem w tych sprawach zielona. A poza tym Jake jest dużym, silnym, dorosłym mężczyzną z ...
-LEAH!
-No dobra, dobra spokojnie. Po prostu on też ma swoje potrzeby które pewnie trudno zaspokoić, nawet na różne sposoby i w różnych miejscach.
-LEAH, ostrzegam.
Dziewczyna już otworzyła usta, ale w tym samym momencie podszedł do nas Jacob i Brady. Chłopak poprosił ją do tańca. Rzuciła mi ostatnie znaczące spojrzenie i odeszła.
-No, to o czym rozmawiałyście?-spytał Jake
-O niczym ciekawym-odpowiedziałam szybko
Na chwilę zmarszczył brwi, po czym wzruszył ramionami.
-Zatańczysz?
-Jasne.
Przesunęliśmy się na parkiet i przetańczyliśmy kilka piosenek. Już mieliśmy zaczynać kolejny taniec, gdy poczułam zawroty głowy. Przeprosiłam na chwilę Jake'a i bez słowa weszłam do mieszkania, po czym prosto do toalety. Usiadłam na brzegu wanny i zaczęłam głęboko oddychać. Spędziłam tak dobre 7 minut, a następnie rzuciłam się w stronę sedesu by zwymiotować. Fart chciał ,że w tym samym momencie ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
-Nessie? To ty?-otwórz
-Jake idź stąd!
-Masz dziwny głos coś się stało?
-To nic takiego idź !
-Renesmee, otwieraj te drzwi do cholery bo sam je otworzę!
-Odejdź, ja...ja...sądzę ,że sobie poradzę.
-Gówno mnie obchodzi co ty sądzisz. Albo otworzysz, albo wyważę drzwi.
Już miałam odpowiedzieć, ale kolejna fala na powrót przykuła mnie do muszli. Chciałam oprzeć się o szafkę i wstać, ale fart chciał ,że przewróciłam kosmetyczkę i cała jej zawartość wysypała się na podłogę. Wypadło z niej kilka szminek, tusz do rzęs, eye liner oraz...test ciążowy. I wtedy stała się jasność. Szybko wypakowałam przedmiot z pudełeczka i wykonałam podane w instrukcji zalecenia po czym z milczeniem wpatrywałam się w szkiełko mimo, że Jacob wciąż tłukł się i wołał. Nie...proszę, tylko nie to...nie po tym co się stało...sekundy zdawały się ciągnąć w nieskończoność...znałam wynik, chociaż tak bardzo łudziłam się, że szkiełko pozostanie puste...najpierw tylko cień...potem wyraźniejszy kształt ,aż w końcu cienka niebieska linia. Usłyszałam szczęk w zamku ,sygnalizujący, że Jacob znalazł drugi klucz, a ja głupia wyjęłam poprzedni z zamka. Drzwi z hukiem otworzyły się na oścież i do pomieszczenia wpadł Jake. Najpierw zarejstrowałam jego zaskoczony i zdenerwowany wyraz twarzy gdy zobaczył mnie na podłodze wraz z zawartością mojej kosmetyczki, potem jak jego wzrok powoli opada z moich oczu na trzymany w mojej dłoni maleńki przedmiot. Potem nie było już nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz