Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

114. Dość

   Jacob uśmiechał się do mnie szeroko zza pleców Carlisle'a który owijał mi bandażem nadgarstek który rozcięłam wyrzuconą na podłogę żyletką, niemal siekając swoje żyły na sałatkę, gdy straciłam przytomność. Posłałam Jake'owi pełne wyrzutu spojrzenie i odwróciłam głowę. To wszystko jego wina. Nie mógł uszanować tego, że po stracie poprzedniego maleństwa, nie chciałam kolejnego dziecka. Dastan i Lily dzisiejszej nocy wyjechali w podróż poślubną, a Aveline i Embry w tym samym czasie wylecieli na długą wycieczkę po Europie. Zbliżało się już południe następnego dnia gdy wreszcie się ocknęłam.
-No, gotowe, za kilka dni wszystko powinno być dobrze-zaczął Carlisle odsuwając się nieco one mnie- a co do badań w sprawie...-zamilkł widząc moją minę. Rzucił okiem na Jacoba-to ja zostawię was samych.
I wyszedł z pokoju. Zeskoczyłam z kuchennego blatu i nie oglądając się za siebie ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych na zewnątrz.
-Nessie, poczekaj!-zawołał Jacob i chwycił mnie za ramię, gdy już wychodziłam z domu. Warknęłam obnażając kły a on odskoczył jak oparzony.
-No co ty-spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Jeszcze nigdy tak się w stosunku do niego nie zachowałam.
-Masz co chciałeś, teraz jesteś już zadowolony?-wycedziłam-a i następnym razem jak będziesz miał ochotę ponownie zamienić moje życie w koszmar, zgłoś się do kogoś innego.
-Renesmee, nie gadaj głupot.
-Nie, Jacob dość. Już dość.
Próbował zacisnąć swoją dłoń na moim barku, ale szarpnęłam i z głośnym warknięciem machnęłam w jego stronę ręką. Syknął cicho, ale nie zareagował gdy po jego ręce zaczęła spływać strużka krwi. Odwróciłam się i pognałam w stronę lasu. Biegłam nie zatrzymując się ani na chwilę. Nie chciałam pozwolić sobie na chwilę zwątpienia. Już dawno zaszło słońce, już dawno przekroczyłam granicę Kanady, ale biegłam dalej. Nie mogłam się zatrzymać.

1 komentarz: