Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

115. W drogę

   O świcie następnego dnia dobiegłam do miejsca ,gdzie ląd stykał się z wodą. Atlantyk. Tu kończy się Ameryka. Teraz pozostały mi trzy wyjścia : Europa, Afryka lub powrót. Byłam już nieco zmęczona ale bez zastanowienia wskoczyłam do wody. Wieczorem zatrzymałam się na chwilę w Grenlandii, a potem z powrotem wyruszyłam na Islandię. Zabawiłam tam kilka dni, po czym dopłynęłam do Wysp Owczych i do Norwegii. Gdy dopłynęłam na wybrzeże padłam na ziemię i leżałam tam dobre kilka godzin. Opadłam z sił. Dokładnie tydzień bez zatrzymania. Wszystko po to by nie dopuszczać do siebie myśli o domu, o Jacobie. Mój stosunek do własnej ciąży nie wynikał z tego, że nie chciałam mieć dziecka - wręcz przeciwnie pragnęłam go jak niczego innego, ale bałam się. Bałam się, że stanie się z nim to samo co z poprzednim. Nie mogłam teraz wrócić do domu, musiałam ochłonąć, przemyśleć co będzie dalej. Do wieczora muszę dotrzeć do Anglii. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz