Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

niedziela, 8 listopada 2015

198. Wina lub niewinność

   Stałam osłupiała patrząc jak dziecko chciwie wysysa krew z zwierzęcia. Po kilku minutach oderwało w końcu usta od truchła jelenia, oblizało się i odrzuciło martwe ciało na bok. Rozejrzało się dokoła i wtedy jej wzrok zatrzymał się na mnie. Ciemne oczy, które wraz z zaspokajaniem głodu stawały się coraz bardziej złote. Dziewczynka przekręciła głowę na bok w wyrazie zaskoczenia, jakby dopiero co zdała sobie sprawę z mojej obecności po czym rzuciła się w ucieczkę. Minęło kilka sekund zanim zaskoczyłam i pobiegłam za nią. Była szybka i zwinna.
-Poczekaj!-krzyknęłam, ale nie zareagowała-nie chcę cię skrzywdzić, nie uciekaj!
W tym momencie dziewczynka zatrzymała się tak gwałtownie, że zdezorientowana wyprzedziłam ją i zatrzymałam się dopiero kilkadziesiąt metrów dalej. Wróciłam do miejsca w którym wydawało mi się, że widziałam ją ostatnio, ale nie mogłam jej dostrzec. Dopiero po chwili zauważyłam wielkie, złote oczy wyglądające na mnie zza drzewa.
-Nie zrobisz mi krzywdy?-zapytała cicho, słodkim głosikiem małego aniołka
-Nie-odpowiedziałam zbita z tropu
Dziewczynka nieśmiało wysunęła się z ukrycia i zbliżyła do mnie kilka kroków. Wyciągnęłam rękę w jej stronę. W momencie, gdy nasze palce się zetknęły, nagle rozległ się donośny huk. Chwilę potem przed oczami błysnęła mi srebrzysta smuga, a coś twardego i niebieskiego chwyciło mnie za ramiona i pociągnęło do tyłu. Potężny Vitalo zamknął przerażoną dziewczynkę w żelaznym uścisku swoich potężnych ramion. Widziałam jak ze strachu powiększają się jej źrenice. Próbowałam się oswobodzić, ale Mystic tylko syknęła i mocniej wbiła palce w moje ręce. Glen i Svetlana przeczesywali czujnie okolice, jakby spodziewali się, że za chwilę zza krzaków wyskoczą kolejne wampirze dzieci. Quantin zacmokał i pokiwał głową z dezaprobatą.
-No, no Renesmee, tego to się po tobie nie spodziewałem. Bratać się z wrogiem?
-Ona nie jest niczyim wrogiem! Nie rozumiecie, ona nie jest taka jak inne.
-Zbyt dużo razy to słyszałem, by móc uwierzyć.
-Zastanów się...
-O jej winie lub niewinności zadecyduje Volturi-uśmiechnął się złowieszczo-chociaż to raczej z góry przegrana sprawa. No chłopcy, dziewczęta mamy to czego szukaliśmy, zbierajmy się.
-Spójrz jej w oczy!
Quentin uniósł brwi, ale spojrzał w wytrzeszczone w przerażeniu oczy dziewczynki. Złociste oczy. Wydał z siebie dziwny pomruk.
-O tym zadecyduje Volturi.
I zniknęli pozostawiając mnie na polanie, z obrazem wielkich oczu w wyobraźni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz