Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 13 listopada 2015

200. I znowu ta bezsilność

Ponure rozmyślania nie opuścily mnie ani na chwilę podczas drogi powrotnej. Nawet gdy już usiadłam na sofie w salonie w głowie ciągle tliły mi się przytłaczające myśli. Od niechcenia włączyłam telewizor i przebiegłam po kanałach, nawet nie zwracając uwagi na obrazy pojawiające się na odbiorniku. Przez cały czas nie mogłam pozbyć się uczucia, że wszystko wymyka mi się spod kontroli. Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero sygnał dzwoniącego telefonu.
-Tak?-westchnęłam do słuchawki
-Renesmee?-a spodziewasz się kogoś innego, pomyślałam - Tu Emily, co u ciebie słychać? Dawno się nie widziałyśmy.
-Wszystko w porządku-skłamałam-a wy jak się macie?
-Świetnie, dzięki. Pomyśłam, że może ty i Jake chcielibyście wpaść do nas dziś wieczorem, wiesz na kolację. Moglibyście odstawić dzieciaki do Esme i Carlisle'a, albo przyprowadzić ze sobą, Zuri i Noah byliby wniebowzięci.
-Dobry pomysł-powiedziałam z udawanym, może nawet trochę przesadzonym entuzjazmem, kątem oka zobaczyłam, że do drzwi wejściowe uchylają się i do środka wchodzi Aveline-Jacob będzie zachwycony, Effy też się ucieszy, dawno nie widziała kuzynów.
-No to widzimy się wieczorem.
-Do zobaczenia, dziękujemy za zaproszenie.
-Nie ma sprawy, cześć.
Usłyszałam ciche pyknięcie po drugiej stronie, więc odłożyłam telefon na szafkę. Aveline zdjęła właśnie buty i zmierzała w stronę schodów na piętro.
-Av?
Dziewczyna spojrzała w moją stronę, spojrzeniem dużych, czarnych oczu Jacoba Blacka. Przyglądając się jej teraz po raz kolejny uświadomiłam sobie jak piękną kobietą się stała, z lekko rumianymi policzkami, kasztanowymi włosami opadającymi na smukłe ramiona. No i te oczy...
-Co jest?-zapytała
-Chcesz pójść dzisiaj z nami do Sama i Emily?
-Nocuję dzisiaj u Embry'ego, może wpadniemy na chwilę czy dwie.
-Nocuuujj...jasne-wydukałam z siebie-jakbyśmy się potem nie widziały, to milej zabawy.
Uśmiechnęła się lekko i weszła po schodach, a po chwili usłyszałam ciche trzaśnięcie drzwiami na górze. Tak często zapominałam, że Aveline nie jest już małym dzieckiem. A raczej, że byłaby, gdyby dane jej było urodzić się w normalnej, ludzkiej rodzinie. Wtedy byłaby zaledwie kilkuletnim, zasmarkanym brzdącem. Westchnęłam. Ja zresztą też. A teraz moja mała córeczka moimi śladami planuje ślub z wilkołakiem. I znowu ta bezsilność.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz