Czas mijał nam wspólnie bardzo szybko. Dom był dość duży jak na naszą dwójkę. Na piętrze jak już wspominałam wcześniej, mieściły się trzy pomieszczenia: nasza sypialnia, łazienka oraz mały pusty pokój zamknięty na klucz. Minęły trzy dni. Jacob siedział z wyprostowanymi nogami, a ja leżałam opierając głowę na jego silnych łydkach.
-Podjęłaś już decyzję?-zapytał
-Hmm?-odpowiedziałam zbita z tropu, niezrozumiałym pomrukiem
-No wiesz ,o małżeństwie.
-Ach tak-powiedziałam. Od kilku dni wciąż o tym myślałam, ale teraz miałam mętlik w głowie.
-A więc...-spojrzał na mnie wyczekująco. Jego głębokie ciemne oczy zalśniły w ekscytacji.
-Jacob...-zaczęłam
-O, tylko nie Jacob-zerwał się z miejsca i ukląkł nade mną na czworakach tak ,że jego twarz znajdowała się na wysokości mojej twarzy
-Renesmee Carlie Cullen?-wyślizgnęłam się z pod niego i usiadłam po turecku wciąż patrząc mu w oczy. Przyklęknął na jednym kolanie i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej małe czerwone pudełeczko. Ukryłam twarz w dłoniach. Usłyszałam cichy trzask. Odkryłam twarz i ponownie zwróciłam wzrok ku Jake'owi-Wyjdziesz za mnie?
Spojrzałam na przedmiot spoczywający na szkarłatnej poduszeczce w środku pudełka. Pierścionek wykonany był z białego złota. Oczko, było niewielkie, a ozdobny kamień który je tworzył był niebieskim szafirem. Poczułam, że do moich oczu powoli napływają łzy.
-Tak-powiedziałam cicho. Na twarzy Jacoba pojawiła się jednocześnie ulga i nieograniczona euforia. Wyjął pierścień z pojemnika i wsunął mi na palec. Pasował idealnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii. Z moich oczu płynęły łzy, mocząc Jake'owi koszulę. Odsunął mnie trochę od siebie i wytarł mi policzki.
-Tylko mi tutaj nie płacz. Żadnych łez, aż do nocy poślubnej!
Zaśmiałam się.
-Może do ślubu?-próbowałam negocjować
-Nie-pokręcił przecząco głową. Pocałowałam go namiętnie w usta-No niech ci będzie-uśmiechnął się-pewnie chcesz teraz zadzwonić do rodziców.
-To nie jest to o czym marzę-mruknęłam-wolę powiedzieć im o tym po powrocie.
-Jasne-zamruczał mi do ucha.
Byłam taka szczęśliwa.
Strony
Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz