Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 30 grudnia 2011

17. Święta!!!

   Nadszedł świąteczny poranek. Obudziłam się już o świcie. Ubrałam się w czarną spódniczkę w białe groszki z podwyższanym stanem i paskiem , białą bluzkę i czerwony sweterek oraz buty na obcasie. Ten zestaw dostałam kiedyś od Alice i teraz postanowiłam go ubrać. Uczesałam się i umyłam po czym zeszłam po spiralnych schodach do salonu. Wszyscy Cullenowie już tam byli. Goście mieli przyjść dopiero na kolację, więc mieliśmy jeszcze cały dzień na przygotowania. W końcu stół w jadalni uginał się od świątecznych potraw przygotowanych dla wilków ze sfory, dom oraz okolice udekorowane były łańcuchami, światełkami, lampkami, grilandami, gałązkami jemioły, ostrokrzewu, bombkami, aniołkami z porcelany i gipsu, dzwoneczkami ze szczerego złota i innymi dekoracjami.
  Wkrótce rozległo się pukanie do drzwi i do domu weszło 10 dobrze zbudowanych mężczyzn, Billy, oraz Emily- dziewczyna Sama. Zasiedliśmy wspólnie do stołu . Ja miałam miejsce pomiędzy Edwardem a Jacobem i byłam czymś w rodzaju przedziałki pomiędzy wilkołakami a wampirami. Na początku było dość niezręcznie, ale w końcu wszyscy zaczęli czuć się swobodnie. Wilki ze sfory razem ze swoimi wilczymi apetytami opróżnili cały stół z jedzenia. Po kolacji przeszliśmy do salonu, gdzie na środku stała wielka choinka a pod nią góra prezentów. Wilkołaki także przyniosły podarunki, tak więc każda osoba otrzymała kilka paczek. Oczywiście Cullenowie i wilki czuliby się niespełnieni gdybym jako ulubienica członków sfory oraz oczko w głowie całej rodziny nie dostała dodatkowej sterty prezentów. Tak oto otrzymałam 3 razy więcej prezentów od pozostałych. Postanowiłam rozpakować je później na osobności. Na czas świąt do salonu dostawiono kilka nowych sof, tak, że na 3 czteroosobowych siedzieli członkowie sfory, Emily i ja. Na 4-również czteroosobowej byli Carlisle, Esme, Edward i Bella, Billy na swoim wózku siedział obok jednej z kanap ,a Rosie, Alice, Jazz i Emm kręcili się wokół nas co jakiś czas przysiadając na dłużej na oparciu sofy.     Wszyscy zaczęli wesoło rozmawiać. Nie minęło pięć minut jak temat rozmowy zszedł na mnie i Jacoba. Na początku rozmawiali o ślubie, potem przeszli na małżeństwo i dzieci. Czas mijał niezwykle szybko ,około 23:00 dostałam zawrotów głowy. Wszyscy byli bardzo zajęci dyskusją, więc dyskretnie wyślizgnęłam się z pokoju. Cicho przeszłam do korytarza wyszłam na zewnątrz. Ciemne niebo było pełne gwiazd, a księżyc w pełni oświetlał trawę gdy przechadzałam się wolno po polanie. Usłyszałam ciche trzaśnięcie drzwiami. Za chwilę poczułam gorące dłonie na swojej talii.
-Jacob?-szepnęłam cicho-
-A spodziewasz się kogoś innego?-odpowiedział mi znajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, przystojnego, umięśnionego, silnego bruneta-mojego narzeczonego. Uśmiechnął się do mnie i delikatnie objął mnie ramieniem. Przeszliśmy polaną wzdłuż domu.
-Myślisz ,że już zauważyli że wyszliśmy?-zapytałam
-Kto by cię nie zauważył?-mruknął z uśmiechem Jake
-Ha ha ha-zaśmiałam się ironicznie. Z domu napłynęły nas dźwięki świątecznej muzyki.
-Jemioła-powiedziałam. Rzeczywiście nad nami,  na gałęzi jednego z drzew, wisiała wiązka jemioły . Z wnętrza mieszkania dobiegły odgłosy innej melodii.
-All I want for Christmas is you-zamruczał cicho Jacob. Założyłam mu ręce za szyję, a on zaczął mnie całować, tak jak jeszcze nigdy dotąd. To były najlepsze święta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz