Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 13 grudnia 2011

14. Życie ,które wybrałam.

-Co tu się dzieje?-Alice i Rosie weszły do pomieszczenia. Podniosłam dłoń na wysokość nieco poniżej swojej twarzy, obróciłam ją wnętrzem w swoją stronę i poruszyłam palcami, a pierścionek zaręczynowy zalśnił w świetle słońca. Wampirzyce szybko pojęły ów znak i równie szybko znalazły się tuż przy mnie.
-Zorganizujemy ci najlepszy ślub na świecie!-zawołała Alice, a Bella wywróciła oczyma
-Dziękuję-zgodziłam się-Tylko jedno mnie martwi: wszyscy wiedzą co to oznacza jak licealistka wychodzi za mąż.
-Ciąża-westchnęła Rose
-O to się nie martw-uspokoiła mnie Bella-kiedy wychodziłam za mąż za Edwarda myślałam o tym samym, ale w gruncie rzeczy tak naprawdę nie było o co się bać.
-Macie ustalony termin?-spytała Alice
-Nigdzie nam się nie śpieszy-odpowiedziałam szybko-Ale jak coś uzgodnimy ,to cię poinformujemy.
-No ja myślę!-obruszyła się wampirzyca. Do kuchni weszli teraz Jazz, Bella, Emm, Edward i Esme.
-Co się tu dzieje? Jakieś zebranie?-uśmiechnął się Emmet
-Wilczek i Nessie się zaręczyli!-wyśpiewała Alice. Jasper uśmiechnął się szeroko, Emmet zaśmiał się głośno, Edward trochę się rozpromienił, a Esme i Bell pisnęły z radości.
-Gratulacje!-zawołała babcia, kilka osób (już nawet nie wiem kto) zaczęło nucić marsz weselny, a kilka wesoło rozprawiać na temat wesela. Skorzystałam z okazji i wyślizgnęłam się z kuchni do salonu. Carlisle bandażował Jake'owi rękę, a ten patrzył gdzieś w przestrzeń ponad drzwiami wejściowymi. Zobaczył ,że weszłam do pokoju i uśmiechnął się do mnie. W tym samym momencie z pomieszczania z którego właśnie wyszłam rozległy się kolejne śmiechy i zawołania. Carlisle wywrócił oczyma i skończył opatrywać rękę Jacoba.
-To by było na tyle-powiedział wstając-Nieźle się pożarliście. Edward ma kilka głębokich ugryzień na ręce, ale nic mu nie będzie. Twoja rana powinna szybko się zagoić. W końcu jesteś wilkołakiem. Pójdę lepiej ich uspokoić-jakby na potwierdzenie jego słów z kuchni dobiegł głośny pisk-Powodzenia-I wyszedł z pokoju. Usiadłam na kanapie koło Jacoba, a on objął mnie w pasie zdrową ręką.
-Powiedziałaś im prawda?-zapytał. Pokiwałam głową i westchnęłam głośno. Jake cmoknął mnie w policzek i uśmiechnął się. Spojrzałam na jego ranną rękę.
-Boli?-zapytałam
-Trochę, ale będzie dobrze. Było warto-przez jego twarz przeleciał uśmieszek.
-Przestań, to w końcu mój ojciec. Kocham go.
-A ja kocham ciebie-przysunął mnie bliżej do siebie. Pochyliłam lekko głowę, żeby ukryć rumieniec który pokrył właśnie moją twarz, ale Jacob zabandażowaną ręką uniósł moją brodę ku górze. Z satysfakcją na twarzy spojrzał na moje policzki.
-Uwielbiam to w tobie-zamruczał cicho i objął mnie mocno w pasie ramionami. Razem ze mną przechylił się do tyłu i położył na kanapie, ze mną napierającą na jego klatkę. Wpiłam się w jego wargi, a on oderwał jedną rękę od mojej talii i wplótł ją w moje włosy. Moje serce zaczęło bić szalonym tempem, a oddech stał się szybki i nierównomierny. Poczułam ,że braknie mi tchu, ale nie mogłam przerwać pocałunku. Usłyszałam ,że ktoś wszedł do pokoju. Szybko zerwałam się na równe  nogi i stanęłam koło kanapy wampirzym tempem,  a Jake równie szybko na niej usiadł. Teraz byłam już zapewne czerwona jak burak. Faktycznie do salonu weszli Jasper, Emmet, Alice i Rosalie. Na twarzy Emma dostrzegłam rozbawienie, Rosie obrzydzenie (kierowane oczywiście do jak ona to mówi "kundla"), Alice i Jazz mieli neutralne, lekko uśmiechnięte twarze, jakby nie wiedzieli o co cały hałas.
-No proszę, proszę!-wyszczerzył się Emmet
-Oj, cicho bądź!-mruknęła Alice, ale wciąż z uśmiechem na twarzy
-Tylko się tak nie śpieszcie bo lada chwila będziecie przewijać szczeniaki-mruknęła Rosie, tak cicho i szybko, że nie byłam pewna czy Jake, który siedział dalej ode mnie, był w stanie to usłyszeć.
-Emmet, uspokój się bo jak się Nessie wkurzy...-mruknął Jasper
-Dobra gołąbeczki, dzisiaj wam odpuszczę, ale nie liczcie na to ,że to koniec!-roześmiał się Emmet
-Aleś ty zabawny-Alice była wyraźnie poirytowana. Emmet zaczął dusić się ze śmiechu. Ja byłam raczej zawstydzona niż zdenerwowana. Do głowy przyszedł mi pomysł. Szybko podbiegłam do Emma i przewaliłam go na ziemię. Nawet nie zdążył zareagować.
-Lepiej nie przeginaj-uśmiechnęłam się. Wstałam szybko, a chwilę po mnie, osiłek również stanął na równe nogi. Jacob rozmawiał o czymś z Jasperem. Oboje śmiali się. Rosalie patrzała na nich wywracając oczyma. To było życie, które wybrałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz