Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 10 grudnia 2011

13. Wyznania

  Nasz urlop skończył się szybko. Nim zdążyłam zauważyć spakowaliśmy już nasze walizki, wsiedliśmy do samochodu i powróciliśmy do Forks. Jechaliśmy właśnie leśną drogą.
-Przeczuwam kłopoty-westchnął Jake
-Ty wyczuwasz kłopoty? To ja będę musiała spowiadać się troskliwemu tatusiowi z każdej z siedmiu nocy, które razem spędziliśmy.
-Lepiej pomiń kilka szczegółów. 
-Cicho, bo usłyszy twoje myśli. I lepiej zawróć, bo przegapiłeś zjazd do domu Carlisle. 
Gdy zajechaliśmy pod dom, Edward tak jak mój ukochany się spodziewał, czekał przed drzwiami wejściowymi. Gdy zobaczył nadjeżdżający samochód wstał i zszedł nieco w bok na polanę obok domu. Widziałam jak knykcie pobielały na zaciśniętych pięściach. Jacob mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Silnik ostatni raz zawarczał i pojazd zatrzymał się na podjeździe. Jake wyszedł z samochodu i stanął naprzeciw Edwarda. Zobaczyłam wściekłe, ciemne oczy ojca i szybko wyskoczyłam z pojazdu.
-Witaj Edwardzie-przywitał się Jake
-Radzę ci lepiej pilnować swoich myśli. Powiedz co ty jej zrobiłeś?-zasyczał Edward.
-Ja nic jej nie zrobiłem-odpowiedział Jacob, próbując zachować spokój, ale zobaczyłam jak lekko zadrżał
-Nie kłam-warknął ojciec-co zrobiłeś mojej córce?
-Tato!-zawołałam
-Nie wtrącaj się!-syknął na mnie-Dalej, co jej zrobiłeś!-Edward obnażył zęby. Na twarzy Jacoba, pojawił się prowokacyjny uśmiech. To już doprowadziło ojca do ostateczności. Jego źrenice nagle się rozszerzyły, w oczach pojawiła się żądza mordu, a z gardła wywarł się głośne warknięcie. Pochylił się do skoku, a Jake zrobił to samo.
-Nie proszę, przestańcie!
Nie słuchali mnie. Po chwili w tym samym momencie zaczęli skakać sobie do gardeł. Edward był tak rozjuszony, a do tego głód jego w oczach, rósł z każdą chwilą. Rzucił się na mojego ukochanego i zaczęli zaciętą walkę.
-Dość! Przestańcie!-wrzasnęłam, ale i tym razem nie przejmowali się moimi prośbami. Na trawie pojawiły się ślady krwi. Przypomniała mi się ciemna barwa jego tęczówek-TATO NIE!-rzuciłam się w wir walki, odrzuciłam Jacoba jak najdalej to było możliwe, po czym rzuciłam się na Edwarda i przygwoździłam go do ziemi.
-On nic nie jest winny rozumiesz?! Ja tego chciałam! JA!-wykrzyczałam mu prosto w twarz. Oczy ojca jakby pogrążone w transie powróciły do rzeczywistości. Spojrzał na mnie-Jeżeli chcesz teraz kogoś rozszarpać, to możesz to zrobić mnie-dodałam już spokojniej
-Przecież wiesz ,że cię kocham i nigdy bym cię nie skrzywdził. Jesteś całym moim światem-powiedział cicho
-Też cię kocham. Ale musisz wiedzieć ,że kocham Jacoba. Czy kiedy byłeś zakochany w mamie, czułeś ,że jest ona całym twoim światem? Że bez niego twoje życie straci sens?
-Ja po prostu nie mogę się pogodzić z tym, że nie jesteś już moją małą córeczką- szepnął
-Tato, ja zawsze będę twoją małą córeczką.
Edward pogładził dłonią moje włosy.
-Masz oczy po matce-szepnął-Lepiej idź do Jacoba, chyba go trochę uszkodziłem.Wstałam i wypuściłam go ze swoich objęć. Nasza wymiana zdań nie trwała więcej niż pół minuty.
-Nic ci nie jest?-spytałam jeszcze
-Ugryzł mnie kilka razy w rękę, ale przeżyję. No już idź.
Podbiegłam do Jake. Właśnie wstał z trawy.
-Masz niezłego kopa-mruknął, kiedy rzuciłam mu się na szyję. Po chwili spostrzegłam, że z jego ramienia szeroką strugą spływa szkarłatna krew. Zobaczył ,że patrzę na głęboką ranę w jego skórze-To nic takiego.
-Jesteś ranny-stwierdziłam niezbyt odkrywczo
-To nic takiego.
-Coś ci nie wierzę-uśmiechnęłam się-Chodź, zaprowadzę cię do Carlisle.
Byłam tak zajęta rozmową z Jake'm, że nie zauważyłam Belli, która zjawiła się nie wiem skąd i teraz rozmawiała już z Edwardem. Zaprowadziłam ukochanego do domu, a następnie do salonu. Esme, Carlisle, Rosie, Alice, Jasper i Emmet już tam siedzieli, a po chwili doszli również i rodzice. Carlisle i ja usiedliśmy blisko Jake'a ,a reszta osób nieco się odsunęła, ze względu na krew, choć tak naprawdę tylko Edward był głodny. Carlisle właśnie zaczął dezynfekować ranę.
-Nie musisz się męczyć-Jacob spojrzał na mnie, a potem na krwawiącą rękę.
-Wcale się nie męczę-zaprzeczyłam-A właśnie. Mamo, możemy chwilę porozmawiać?
-Jasne-mruknęła Bella i wyszłyśmy z pokoju, do kuchni.
-Mamo-nabrałam w płuca dużo powietrza-Jacob mi się oświadczył-na twarzy mamy pojawił się uśmiech.
-I co?-zapytała z ekscytacją
-Zgodziłam się-wypuściłam nabrane wcześniej powietrze. Bella doskoczyła do mnie i przytuliła mnie mocno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz