Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 29 grudnia 2011

16. Do przerwy 1:0

  Obudziłam się wtulona w ramiona Jacoba, ale nie w postaci wilka lecz człowieka. Spoglądał na mnie czule i silną ręką gładził moje włosy.
-Witaj księżniczko-zamruczał
-Mam cię ugryźć?-zagroziłam z uśmiechem.
-Przydałoby się-również się uśmiechnął
-Długo spałam?
-Jest po 13:00-odpowiedział
-O cholera-syknęłam. Wstałam i zaczęłam pospiesznie zbierać swoje ubrania z podłogi. Wystrzeliłam z pokoju prosto do łazienki, gdzie ubrałam się i umyłam.
-Coś się stało?-zapytał Jake wyraźnie zaniepokojony stojąc pod drzwiami toalety, gdy rozczesywałam niesforne loki.
-Obiecałam Alice ,że pomogę jej w przygotowywaniu jutrzejszej uroczystości.
-A tak jutro Boże Narodzenie-mruknął Jacob
Wyszłam z łazienki.
-Może chcesz nam pomóc?-spytałam
-Wieszanie bombek na choince to dla mnie niezbyt interesująca praca.
-Chodź będzie fajnie!-zachęciłam-oczywiście ty i Billy możecie spędzić święta u nas-dodałam
-Myślę, że sfory obraziłyby się gdyby w te święta nas zabrakło.
-Ah tak...-westchnęłam.
-Chodźmy już-przypomniał mi Jacob. Wyszliśmy na dwór, a Jake zmienił się z powrotem w wilka.
-Żartujesz sobie?-spytałam. Wilk zdawał się do mnie uśmiechać. Podbiegł do mnie i pchnął mnie tak, że wpadłam na jego miękki grzbiet. Dopiero wtedy zrozumiałam o co mu chodzi. Przyjęłam stabilną pozycję, a Jacob wyskoczył w powietrze, by za chwilę pędzić już przez las. Biegł i biegł omijając przy okazji wszystkie przeszkody.
-Taki jesteś cwany?-spytałam zaczepnie-Zatrzymaj się na chwilę.
Wilkołak posłusznie stanął ,a ja zeskoczyłam z jego grzbietu i stanęłam na trawie obok niego.
-Kto pierwszy do domu Esme i Carlisle-powiedziałam-3...2...1...
Wystrzeliłam do przodu niczym armata. Po chwili zobaczyłam obok siebie Jake'a. Pędziliśmy przez las jak równy z równym. Co jakiś czas wybiegałam na kilka metrów dalej od Jacoba ale on zaraz wyrównywał różnicę. W końcu wybiegliśmy na polanę z domem Cullenów po środku. Wykonałam ostatni skok i już leżałam u podnóża werandy a Jake już w postaci człowieka obok mnie.
-Byłam pierwsza-zaśmiałam się
-Nieprawda-uśmiechnął się Jacob i pomógł mi wstać. Gdy weszliśmy do domu, Alice, Bella, Rosie, Edward, Esme, Carlisle, Jasper i Emmet już krzątali się po domu rozwieszając wszędzie kolorowe światełka i dekoracje świąteczne. Przystąpiliśmy do pracy. Czas upływał nam miło na wspólnych przygotowaniach.
-Jake, może przyjdziesz jutro do nas z ojcem. W końcu to święta-zagadała Jacoba Bella
-Chętnie, ale sfora chyba by mnie zabiła-uśmiechnął się
-To przyjdź z nimi!-zawołała z przeciwległego końca pokoju Alice-Im więcej tym weselej, a miło by było posiedzieć z kimś kto cokolwiek je przy świątecznym stole!
-Alice ma rację-powiedziała Esme-starczy miejsca dla wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz