Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

185. Obrona padła

   To był chyba jeden z najszybszych akcji w moim życiu. Momentalnie rzuciłam słuchawkę i wybiegłam z domu jak oparzona. Nie miałam ani chwili do stracenia. Wiedziałam dobrze co znaczył intruz na naszym terenie. To znaczy, że padł system monitorowania obszaru i ktoś wdarł się na teren miasta. Nie wiadomo kim jest i jakie ma zamiary. Dlatego trzeba być ostrożnym. Nie musiałam daleko zabiec żeby ich poczuć. Wampiry, to nie ulega wątpliwości. Szybko się przemieszczali. Ciężko było mi wyczuć ile ich było. To mogła wiedzieć tylko jedna osoba.
Wpadłam na podwórko Sam'a z takim impetem, że prawie wszyscy obecni aż podskoczyli w miejscu. Cała wilcza sfora, Cullen'owie, oraz Mikeyla, Clementine i dzieci. Brakowało tylko Dastana, Lily, Ciri, Bree którzy ciągle przebywali poza granicami. Dostrzegłam też pewien rzadko widziany akcent. Na środku zgromadzenia stali Vladimir i Stefan. I to oni byli tymi osobami których nie zaskoczyło moje nagłe pojawienie się. Uśmiechnęli się tylko uprzejmie.
-Miło cię znowu widzieć, czas był dla ciebie łaskawy-powiedział Stefan
-Dziękuję i nawzajem. Co wiemy?
-Przedarli się przez północno-wchodnią granicę.-zaczął Sam- Zranili Setha i tym samym złamali zewnętrzny kręg naszej obrony. Potem zniknęli z pola widzenia. Seth twierdzi, że było ich więcej niż troje. Alice uważa, że jest ich co najmniej czworo. Szybko się przemieszczają i są nie do zlokalizowania. Zostawiają za sobą tylko ślady ludzkiej krwi. Nie wiadomo dlaczego tu przyszli i czego chcą, ale raczej nie są pokojowo nastawieni.
Usłyszałam cichy szum liści. Zerknęłam ponad naszymi głowami i dostrzegłam Blaise'a, spoczywającego spokojnie na jednej z gałęzi wysokiej sosny. Od naszego poprzedniego spotkania nic się nie zmienił.
-I co teraz?
-Wszczynamy stan gotowości, każdemu z nas zostanie przyznany obszar i czas do patrolowania. Jeżeli ktoś dostrzeże wroga, będzie musiał niezwłocznie powiadomić resztę. Musimy ich jak najszybciej znaleźć, bo inaczej to może się źle skończyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz