Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

184. Pełna motywacja

   Czułam się jak bohaterka jakiejś kretyńskiej hiszpańskiej telenoweli. Chciałam, żeby to wszystko się wreszcie skończyło. Chciałam wrócić do czasów kiedy nie miałam dzieci, męża, kiedy wszystko było takie proste. A teraz stałam jak ostatnia kretynka stojąc w oknie i patrząc jak Jacob znowu znika wśród drzew. Rozległ się dźwięk telefonu.
-Renesmee?-usłyszałam dźwięk w słuchawce. Głos należał do Sam'a.
-Tak to ja.
-Jest gdzieś tam Jake?
Zamilkłam na dłuższą chwilę.
-Nessie?-Sam wyczuł moje zdenerwowanie
-Właśnie wyszedł. O co chodzi?
-Potrzebujemy go.
-Ale dlaczego?
-Zbieramy watahę, pełna motywacja.
-Co? Co się stało? Ktoś jest ranny?
-Nie to nie to. Dzwoniłem już do Carlisle'a. Prawie wszystkie wilki już są, Aveline też tu jest. Kazała mi przekazać, że Effy jest u Emily.
-Sam, co się dzieje?
Teraz to on przycichł.
-Mamy intruza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz