Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 22 sierpnia 2013

186. Orbity

   Przez następne 3 dni nikt z nas prawie nie zmrużył oka. Przez cały ten czas na zmianę patrolowaliśmy obszar wokół Forks i La Push. Prawie cały czas wilkołaki skarżyły się na ich intensywny zapach, a my czuliśmy ich obecność w pobliżu, ale nie mogliśmy nic z tym zrobić, bo trop gonił kolejny, a zapach pojawiał się i znikał z taką prędkością że nie mogliśmy nawet choć na chwilę zlokalizować jego źródła.Wszyscy chodziliśmy głodni, poirytowani i wycieńczeni. Właściwie nie wracaliśmy do domów. Emily i Esme starały się gotować dla wszystkich zainteresowanych, małe dzieci mieszkały u Sam'a w domu. My byliśmy podzieleni na 2-3 osobowe grupy patrolujące i rozsypani w obrębie terytorium. Grupy poruszały się po wyznaczonych "orbitach", każdą z nich dzieliło około jednego kilometra. Zewnętrzne orbity były tak duże, że musiały się po nich przemieszczać 2 grupy. W każdej grupie musiał być co najmniej jeden wilkołak, żebyśmy mogli się jakoś porozumiewać. Seth i ja sypialiśmy po 3-4 godziny dziennie. Było ciężko. Ja jakoś to znosiłam, ale wilk miał ciężkie dni. Jako że byliśmy trzecim od zewnątrz kręgiem, ale nie na tyle dużym, żeby przemieszczały się po nim 2 grupy, nie mieliśmy chwili przerwy. Gdy jedno z nas spało, pozostała dwójka nieustannie patrolowała. Często było tak, że ja i Blaise (tak, to nam go przydzielono) siedzieliśmy w punkcie patrolu, a Seth robił rundy dokoła orbity. Gdyby tylko coś zobaczył miał natychmiast wyć. 3 razy na dobę Esme roznosiła jedzenie do wszystkich punktów patrolu, w którym zawsze musiał ktoś być wyłączając stan wyjątkowy, czyli wtedy gdy ktoś ewidentnie zetknie się z intruzami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz