Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

188. Metal i krew

   Stałam przyglądając się uważnie jak Seth pod postacią rudawego wilka pochłania kolejną stertę jedzenia od Esme. Cóż, przynajmniej on nie chodził głodny. Blaise stanął przy nim i spojrzał na mnie wyczekująco swoimi oczami dzisiaj barwy przenikliwej szarości, popadającej w łagodny błękit.
-Tak, ruszajmy. Seth, stój na straży.
Wilk pokiwał ochoczo łbem i wrócił do jedzenia. Wybiegliśmy z punktu i sunęliśmy przez udeptane już dzikie chaszcze ramię w ramię. Miałam wielką ochotę zapytać go o jego przeszłość, o wszystko, ale język mi się plątał i nie mogłam wydusić ani słowa. Biegliśmy więc jak zwykle w ciszy. Nie minęło 40 minut, a poczułam w nozdrzach zapach intruzów. Oczywiście gdyby był z nami Seth, pewnie wyczułby ich już dawno temu, ale wampiry nie miały aż tak czułego węchu. To co poczuliśmy nie wywarło na nas jednak mocnego wrażenia. Prawie na każdym patrolu zdarzało nam się ich wyniuchać, jednak gdy tylko dobiegaliśmy do źródła, aromat szybko się ulatniał. Odruchowo skierowaliśmy się na północ, skąd dobiegała owa woń. Było to połączenie świeżości, metalu i czegoś, czego dotąd nie znałam. Dodatkowo w tym momencie doszedł nowy składnik. Dla wilkołaka byłby czymś niemożliwym do wyczucia. Zerknęłam w prawo i zobaczyłam jak Blaise'owi rozszerzają się źrenice i przyśpiesza. Był to zapach ludzkiej krwi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz