Przebiegłam przez las zastanawiając się co robić dalej. Deszcz lał mi na głowę, sprawiając ,że przemokłam do suchej nitki. Nie mogłam pobiec do rodziców, bo Edward zaraz pobiegłby do Jacoba i to mogłoby się źle skończyć. Do domu nie wrócę. Mogę iść jeszcze tylko do dziadka Cullena. Na razie Alice, Jaspera, Rose i Emmetta nie ma więc mam szansę na nieco ciszy i spokoju. Ruszyłam tam szybkim tempem i już po chwili zatrzymałam się pod ich domem. Zapukałam do drzwi. Odpowiedział mi szelest i po chwili w wejściu stanęła Esme. Spojrzała na mnie raz i wpuściła mnie do środka.
-Co ci się stało dziecko drogie?-spytała cicho gdy położyłam Effy w starym łóżeczku Aveline na piętrze i zeszłam z powrotem na dół.
-Jacob.
-Coś z nim nie tak?
-Nie...chyba nie, po prostu się pokłóciliśmy.
-Ale to chyba nie powód...
-Uwierz mi, że to był powód.
Usłyszałam ciche kroki na schodach i do salonu weszli Dastan i Carlisle. Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Mamo? Co ty tu robisz o tej porze.
Otworzyłam usta, ale zaraz je zamknęłam i ukryłam twarz w dłoniach. W tym momencie nie wytrzymałam i kącikami moich oczu popłynęły łzy.
-Renesmee, co się dzieje?-zaniepokoił się Carlisle-Esme.
-Pokłóciła się z Jacobem-odpowiedziała łagodnie kobieta
-Co? Ale dlaczego?-powiedział Dastan
Milczałam.
-Przecież nie możesz unikać go do końca życia.
-Owszem mogę-wychrypiałam
Strony
Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz