Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 3 listopada 2011

1. Dzień inny niż wszystkie.

  Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się nieśmiało przez okna. Zwlekłam się z łóżka i rzuciłam okiem na lustro wiszące na ścianie. Ujrzałam w nim dość wysoką smukłą dziewczynę, o przyzwoitych kształtach, mocno pofalowanych włosach padających w nieładzie na śnieżnobiałą twarz, w centrum której kryły się duże, okrągłe oczy. Dziewczyna wyglądała na około 15 lat.
-Witaj czterolatko -westchnęłam po czym rzuciłam okiem na pokój. Jak zawsze raz na miesiąc, spałam dziś u dziadka Charliego. Bladoniebieskie ściany pokoju, teraz wypełnione dziesiątkami kolorowych ramek na zdjęcia miały już ponad 20 lat, więc trudno dziwić się że nie były w najlepszym stanie. Od czasu gdy babcia i dziadek Swan się tu wprowadzili jedyne zmiany które zaszły w tym pokoju były wymianą dziecinnego łóżeczka na normalne łóżko i wstawienie biurka, za czasów kiedy Bella jeszcze tu mieszkała, oraz wprowadzone przeze mnie ostatnio zmiany mające na celu nadaniu pokoju odrobinę charakteru.
  Ciągle w koszuli nocnej, zbiegłam po drewnianych schodach prosto do kuchni. Charlie siedział na krześle i czytał gazetę. Wiedziałam, że specjalnie dla mnie wziął dzisiaj wolne. Na stole zobaczyłam paczuszkę owiniętą w kolorowy papier.
-Reneesme!-zawołał na mój widok, rzucił gazetę na podłogę i rzucił się żeby mnie przytulić- Wszystkiego najlepszego skarbie!
-Dziękuję dziadku- powiedziałam najsłodszym tonem na jaki było mnie stać. Specjalnie użyłam magicznego słowa "dziadek" bo wiedziałam ,że wprowadza ono Charliego w nieprawdopodobną euforię. Tym razem również zadziałało. Na jego twarz wstąpił wspaniały uśmiech i od razu cały poróżowiał.
-Dla Ciebie wszystko-mruknął ,po czym szybko chwycił leżące na stole zawiniątko-Wszystkiego najlepszego!-powtórzył
-Ojej, nie trzeba było-powiedziałam całkowicie szczerze, ale wzięłam paczuszkę i jednym szybkim ruchem dłoni odwiązałam czerwoną kokardę. Moim oczom ukazało się własnoręcznie obklejone pudełko. Zdjęłam nieśmiało pokrywkę. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam był brązowy album na zdjęcia. Nieśmiało otworzyłam album i moim oczom ukazało się zdjęcie małej ,bladej dziewczynki siedzącej pomiędzy roześmianą kobietą i widocznie onieśmielonym mężczyzną w którym dostrzegłam mojego dziadka młodszego o jakieś ćwierć wieku. Oczywiście tą dziewczynką musiała być Bella, a uśmiechniętą panią- Renee. Przewróciłam kilka stron albumu. Na jednym zdjęciu był upamiętniony dzień ślubu dziadków Swan, na innym wesele moich rodziców, a na kolejnym uśmiechnięta ja biegająca jak dzika po polanie. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tej chwili. Zobaczyłam ,że w wykonanym prze Charliego pudełku było jeszcze jedno, znacznie mniejsze pudełeczko. Wzięłam je w blade dłonie i uniosłam wierzch pudełka. Zobaczyłam przepiękny ,srebrny zegarek na rękę. Ostrożnie chwyciłam go w dwa palce i przyjrzałam mu się dokładnie. Dość cienki, prosty srebrny pasek w pewnym momencie przeistaczał się w okrągłą tarczę zegarową, przykrytą szkiełkiem. Westchnęłam z zachwytu. W przypływie chwili objęłam Charliego i pocałowałam go w policzek, na reakcję czego ten zarumienił się znacznie.
-Dziękuję- szepnęłam
-Nie ma za co-uśmiechnął się Charlie po czym odchrząknął- ahh...zapomniałbym. Mamy gościa.
Gościa?
W drzwiach wejściowych stanął wysoki, przystojny mężczyzna. Zobaczyłam ,że na mój widok oczy mu rozbłysły a na twarz nastąpił szeroki uśmiech.
-Witaj Nessie.
-Jacob-powiedziałam cicho po czym wciąż ze srebrnym zegarkiem w dłoni rzuciłam mu ręce na szyje.- Tak się cieszę ,że cię widzę!
-Uwierz ,że ja też-przytulił mnie po czym postawił na ziemi
-Ekhm..chyba mecz się zaczął. Zostawię was samych. Pewnie będziecie zaraz wychodzić ,zostawcie otwarte drzwi.
-Nie ma sprawy. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję dziadku-powiedziałam a on w uśmiechu wyszedł z kuchni
Jacob pochylił się nade mną- wszystkiego najlepszego maleńka-szepnął, a ja drgnęłam gdy poczułam jego gorący oddech na karku- Mam coś dla Ciebie-powiedział po czym jedną ręką sięgnął do kieszeni spodni i wydobył z niej prostokątne czerwone pudełko.-wszystkiego najlepszego.-powtórzył wręczając mi paczuszkę
-Co to jest?-zapytałam uśmiechając się
-Sama zobacz- zamruczał gładząc mnie po włosach
-Sam mi pokarz- zawtórowałam wciąż z szczerym uśmiechem na twarzy
Jacob uniósł pokrywkę ,odłożył je na stół kuchenny, po czym wrócił ręką do zawartości pudełka i wyjął z niego , zawieszone na brązowym rzemyku kamienne serduszko.
-Jake, sam to zrobiłeś? Dla mnie?
-Oczywiście ,że dla ciebie. Wszystko co robię jest wyłącznie dla ciebie.Pozwolisz?
Odwróciłam się do niego tyłem i odgarnęłam włosy , odsłaniając mu kark. Delikatnie ułożył mi naszyjnik na piersi i zawiązał zwinnym ruchem ręki. Po zakończeniu tych czynności z powrotem odwrócił mnie do siebie przodem.
-Nie za ciężki?- zapytał niepewnie
-Wątpisz w moją siłę?
-Oczywiście ,że nie-roześmiał się głośno-I jak ci się podoba?
-Jest cudowne, nie mogę uwierzyć ,że zadałeś sobie tyle trudu ,żeby mnie uszczęśliwić. Chyba już nigdy go nie zdejmę!-powiedziałam i przytuliłam się do jego piersi, bo tylko na to było mnie stać przy jego 2metrach wzrostu.
-To drobiazg- mruknął i również mnie objął, po chwili odsunął mnie ostrożnie- Chyba musimy zaraz wyjść, jeżeli nie chcemy spóźnić się do twoich rodziców.
-Przecież przyjęcie będzie u babci Esme.
-Tak, ale obiecałem Belli ,że najpierw przyjedziemy do was. To pewnie trochę potrwa zanim Alice zamieni dom Carlisle i Esme w kolorową bombkę.
Wywróciłam oczami, a on zachichotał. Wciągnęłam na rękę zegarek od taty i spojrzałam na siebie. Wciąż miałam na sobie koszulę nocną. Chyba wypadało by się przebrać.
-Już o tym pomyślałem -powiedział z domysłem- proszę , zgarnąłem to z Twojego pokoju kiedy gadałaś z Charliem.
-Ej! Nigdy więcej nie właź tam bez pozwolenia-zrobiłam obrażoną minę, a on cmoknął mnie w policzek i odwrócił się.
-Nie marudź. No już możesz się przebierać.
-Ha ha ha!Przy tobie?
-Obiecuję ,że nie będę podglądać.-położył rękę na piersi-słowo wilkołaka!
Zaśmiałam się.
-Wierzę ci ale lepiej idź do Charliego.
-Skoro to sprawi że poczujesz się lepiej..-powiedział starając się zrobić zawiedzioną minę
-No dobrze już dobrze. Tylko nie podglądaj bo źle się to dla ciebie skończy!
-Jasne!-uśmiechnął się i szybko odwrócił
Na szczęście wciągnięcie na siebie jeansów i bluzki zajęło mi nie więcej niż pół minuty. Skorzystałam ,że Jacob stoi odwrócony do mnie tyłem ,podbiegłam do niego i zwinnie wskoczyłam mu na plecy. Najpierw mruknął zdziwiony, a po chwili zaśmiał się z aprobatą.
-Skoro księżniczka życzy sobie dziś inny środek transportu.- powiedział i wybiegł przez drzwi w wilkołaczym tempie.

1 komentarz:

  1. Sama to piiszesz czy książka heh ptanko to było

    OdpowiedzUsuń