Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 5 listopada 2011

5. Nowy.

-Cześć księżniczko- powiedział z szerokim uśmiechem
-Mówiłam żebyś mnie tak nie nazywał- westchnęłam
-Dobrze. Cześć Renesmee Carlie Cullen, córko Edwarda i Isabelli Cullen, oraz moje osobiste centrum wszechświata. 
-To ja już wolę księżniczkę.
-Ma się rozumieć- zachichotał
Wyjechaliśmy ze szkolnego parkingu. Teraz pędziliśmy szosą , mając po obu stronach las. Spojrzałam na Jacoba. Jechał w skupieniu, patrząc na szosę. Gdy zobaczył, że go obserwuję uśmiechnął się łobuzersko. To za ten słynny uśmiech pokochała go moja mama. Oderwał jedną rękę do kierownicy i pogładził delikatnie mój policzek. Położyłam swoją dłoń na jego i przeszedł mnie miły dreszczyk. Jego dotyk sprawiał ,że budziło się we mnie pożądanie. Pragnęłam móc się do niego zbliżyć, być z nim. Wrzuciłam w najdalsze zakamarki pamięci cichy głosik podpowiadający mi ,że jestem wciąż tylko dzieckiem. Nie bałam się konsekwencji. Chciałam tej jednej jedynej rzeczy. 
-Jacob?-zapytałam. Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam ,że wie o czym myślę. Zresztą pewnie dotykając mojego policzka, niechcący pokazałam mu swoją wizję. Odruchowo oderwał rękę od mojej twarzy i z powrotem skierował wzrok na drogę.
-Nessie rozmawialiśmy o tym.-powiedział stanowczym tonem-Edward rozszarpałby mnie na kawałki gdyby się dowiedział, a gwarantuję ci ,że on ma swoje sposoby.
-Nic ci nie zrobi! Proszę cię. Ten jeden raz.
-Przepraszam, ale nie mogę. Zrozum. Kocham cię, ale po prostu to jest pierwsza rzecz na liście rzeczy dla nas zakazanych. Tuż przy gromadce szczeniaków i ślubie.
Podjechaliśmy właśnie po mały domek rodziców.
-Do zobaczenia jutro rano-pocałował mnie na pożegnanie
-Yhy-mruknęłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi. W trzech potężnych susach wbiegłam na werandę i otworzyłam drzwi. Rodzice siedzieli na kanapie w salonie czule się przytulając. Nagle szybko od siebie odskoczyli. 
-Nie przeszkadzajcie sobie-mruknęłam i wbiegłam po schodach na górę. Rzuciłam torbę pod ścianę, tam gdzie było jej miejsce i rzuciłam się na łóżko. Nagle napłynęło na mnie nieprawdopodobne zmęczenie. Wystarczyło, że zamknęłam oczy i lada chwila już spałam. Biegłam przez zieloną polanę. Przede mną stał malutki domek, tak mały, że mógł się w nim mieścić tylko jeden pokój. Nacisnęłam klamkę-drzwi były otwarte. Weszłam do środka. Tak jak się spodziewałam w domku był tylko jeden pokój, a wchodziło się do niego od razu po przekroczeniu progu. Ściany w owym pomieszczeniu pokryte były wielkimi lustrami. Na środku pokoju stało wielkie ozdobne łoże z baldachimem. Dostrzegłam coś jeszcze. Na łóżku, leżał wielki rdzawobrązowy wilk. Na mój widok warknął cicho i obnażył zęby.
-Jacob! Jake, to ja!-zawołałam ale wilk mnie nie słuchał. Spojrzałam w lustro i widok tego co tam ujrzałam sprawił ,że zamarłam. Zobaczyłam wampirzycę przyjmującą bojową pozycję gotowa do skoku. Po chwili zorientowałam się, że to ja jestem tą wampirzycą. Wilk napiął wszystkie mięśnie i rzucił się na mnie, a po całym pokoju rozniósł się wrzask. 
-Nessie, jestem tu już, spokojnie-usłyszałam głos
Otworzyłam oczy. Zlana potem, oddychałam szybko i nierównomiernie. Ktoś nachylał się nade mną z zatroskaną miną.
-Och, Jacob!-szepnęłam i rzuciłam mu się na szyję
-Kochanie co się stało miałaś zły sen?
-Tak, ale nie ważne to nic takiego.
-Na pewno?
-Na pewno
-Fajne rzeczy mówiłaś-uśmiechnął się
-O nie!-jęknęłam-Co konkretnie?
-"Jacob, Jake! Kocham cię, nie rób tego". Coś myślę ,że chyba nie chcę wiedzieć co to był za sen.
-To świetnie. Gdzie rodzice?
-Na polowaniu.
-Chyba nie będziesz miał nic przeciwko jeżeli jeszcze chwilę pośpię?
-Jasne, że nie. Ja sam też chętnie się zdrzemnę.-powiedział siadając na fotelu-dobranoc.
Ale ja już go nie słuchałam. Obudziłam się następnego dnia. Szybko otworzyłam oczy ,żeby sprawdzić czy Jacob jeszcze tu jest. Tak jak go wczoraj zostawiłam siedział na fotelu w rogu pokoju i wpatrywał się we mnie.
-Dzień dobry księżniczko.
-Cześć. Nie nazywaj mnie tak- zawołałam wbiegając do garderoby. Tym razem postanowiłam ubrać czarną spódniczkę z podwyższonym stanem i bluzkę w kwiatki. Do tego dobrałam buty na obcasie i poprawiłam kamienne serduszko na szyi. Włosy pozostały w nieładzie.
-Wow. Wyglądasz ekstra.-powiedział na mój widok
-Dzięki. Idziemy? 
Wyskoczyliśmy przez okno i wsiedliśmy do samochodu ojca. Całą drogę milczeliśmy z przerwami na krótkie rozmowy. Pod szkołą wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam prosto do sali matematycznej. Jak zwykle lekcja była strasznie nudna. Na lekcje biologi pani Newton, nagle ktoś zapukał do drzwi i w progu stanął wysoki na około 190cm , szczupły chłopak z jasnymi, cieniowanymi, zmierzwionymi, prostymi włosami do ramion z sennymi oczami o trudnej do odgadnięcia barwie.
-Ach, tak! Klaso proszę o uwagę. Od dziś będziecie gościć nowego ucznia. Oto Alan Newton. Przywitajcie się ładnie.
-Cześć Alan-mruknęła klasa znudzonym tonem
-Siadaj-powiedziała pani Jessica, a chłopak omiótł ślicznymi oczyma klasę i zatrzymał wzrok na mnie. Nasze oczy się spotkały. Szybko odwróciłam wzrok. Alan ruszył pewnym krokiem modela w moją stronę i zatrzymał się tuż przy mojej ławce.
-Można?-zapytał ściszając lekko głos. Był to bardzo spokojny głos, którego aż miło było słuchać.
-Jasne-powiedziałam odsuwając się nieco, by zrobić mu więcej miejsca.
Rzucił mi przyjazne spojrzenie i zajął miejsce obok mnie. Przez resztę lekcji starałam się nie patrzeć na "nowego", ale była to sztuka trudna do opanowania. Zresztą byłam jak myślę osobą, która całkiem nieźle nad sobą panowała. Wszyscy chłopacy w klasie, rzucali na chłopaka zazdrosne spojrzenia. Usłyszałam wampirzym słuchem jak jeden z chłopaków,chyba Philip siedzący w ławce w przeciwległym kącie mruknął do swojego kolegi.
-Ten nowy to ma farta. Chyba żaden szczęściarz nigdy nie siedział z tą małą w ławce, a co do tego przyciągał jej spojrzenie.
Obruszyłam się. Nie wiedziałam ,że w klasie byłam "tą małą" niedostępną laską. Zresztą Alan nie przyciągał tylko zazdrosnych spojrzeń chłopców. Wszystkie dziewczyny patrzyły na niego z pożądaniem, obserwując każdy jego ruch i cicho wzdychając kiedy odgarniał zmierzwioną grzywę z czoła. Nie powiem-chłopak robił wrażenie, ale gdy patrzyłam na wpatrzone w niego w obłędzie dziewczyny nachodziła na mnie fala rozbawienia. Dzwonek zadzwonił dziwnie szybko. Zgarnęłam leżące na stole książki i ruszyłam w stronę drzwi. Zobaczyłam ,że Alan czeka przy nich oparty o framugę drzwi z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
-Hej, Alan Newton-powiedział z entuzjazmem- Jak cię zwą?
-Renesmee Cullen, ale mów mi Nessie.
-Czekaj, czekaj. Cullen? Jesteś tą dziewczyną od Edwarda i Belli?
-Tak, a co?-powiedziałam zdziwiona
-Ach, mój wujek mi o tobie opowiadał. Jestem siostrzeńcem męża naszej nauczycielki od biologi.
-W takim razie bardzo miło poznać. Moja mama pewnie będzie cię znała.-powiedziałam i ruszyliśmy korytarzem w kierunku szatni na wuef.
-Dzięki za odprowadzenie-uśmiechnęłam się
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia na stołówce. 
Wuef minął szybko. W drodze na stołówkę myślałam o tym czy Alan tam będzie. Oczywiście był. Siedział przy wolnym stoliku na którym leżały dwie pełne jedzenia tacki. Przełknęłam ślinę na myśl o tym, że czeka mnie ludzki jedzenie. Podeszłam do stolika. Uśmiechnął się na mój widok i podsunął mi posiłek.
-Smacznego-powiedział
Starając się nie okazywać niechęci sięgnęłam po jabłko i zaczęłam je rzuć. Mój towarzysz poszedł w moje ślady. Gdy skończyłam odsunęłam od siebie tackę.
-Nie jesz już?-zapytał zdziwiony
-Zjadłam duże śniadanie.
-Ach tak.
Na szczęście właśnie zadzwonił dzwonek i zerwałam się z miejsca. Reszta lekcji minęła szybko. Wychodząc z klasy zobaczyłam ,że Alan czeka na mnie na korytarzu. Wyszliśmy razem ze szkoły. Jakob czekał oparty o bok samochodu. Pomachałam mu ,a on odpowiedział mi tym samym. 
-To twój znajomy?-zapytał Alan
-Tak. 
-Mhm...-zamruczał Alan
-Ej, nie przesadzaj. No muszę już iść. Pa
-Do zobaczenia.
I wybiegłam przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz