Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

niedziela, 6 listopada 2011

8. Romeo i Julia

  Na drodze nie było ruchu. Jacob jak zazwyczaj nie interesował się zbytnio ograniczeniami prędkości. Dojechaliśmy do Seattle na czas. Samochód zaparkowaliśmy na parkingu naprzeciw teatru.
-Chodź Julio-mruknął otwierając przede mną drzwi-czas na nas
-Oczywiście Romeo-odpowiedziałam
Budynek teatru był stosunkowo duży, zdobiony wielkimi kolumnami i gobelinami. Weszliśmy do środka i przeszliśmy bezpośrednio do sali w której miał się odbywać spektakl. Jacob przekazał kontrolerowi bilety i weszliśmy na salę. Mieliśmy najlepsze i jednocześnie najdroższe miejsca. Już za chwilę kurtyna się podniosła i przed naszymi oczyma zaczęto odgrywać przedstawienie. Aktorzy odgrywali świetnie swoje role. W scenie finałowej ,gdy Romeo postanowił się zabić, oparłam głowę o ramię Jacoba, by nie musieć wysłuchiwać żałosnych zawodzeń pulchnej kobiety siedzącej po mojej drugiej stronie. W końcu kurtyna na powrót opadła i tłum wylał się z powrotem do głównego holu.
-Co powiesz na wizytę w restauracji?-zapytał mnie Jacob gdy wyszliśmy z teatru
-Z miłą chęcią.
Restauracja mieściła się około 2 kilometrów od teatru. Jacob zostawił samochód przed samym wejściem do restauracji. Podszedł do nas wysoki, ciemnowłosy kelner i przyglądając mi się uważnie, pokierował nas do stolika w rogu sali.
-Jak myślę nic nie zamawiasz?-zapytał cicho
-O ile nie mają tu krwistych steków.
-Zapytam-zachichotał dając kelnerowi znak
Brunet to zauważył i natychmiast do nas podszedł
-Trzy mięsne ravioli-powiedział Jake-I bardzo krwisty stek
Uśmiechnęłam się do kelnera, a on odszedł potykając się o krzesła gości.
-Jak ci się podobał spektakl?-zapytał mój ukochany pochylając się nad stołem
-Bardzo, niesamowity. A co ty sądzisz?
-Strasznie wszystko pokręcone ,ale w gruncie rzeczy całkiem niezły.
Rozejrzał się po sali.
-Kogo tak wypatrujesz?-spytałam
-Nic. Liczę ilu facetów się na ciebie gapi.
Zaśmiałam się.
-Równie dobrze mogłabym liczyć ile dziewczyn patrzy na ciebie.
Również się uśmiechnął.
-Wiesz Jake, Carlisle robił mi ostatnio kolejne badania.
-Tak i co?-zainteresował się
-Mam już ciało 18 latki i umysł około 35 latki-pochwaliłam się
-No to brawo. Przerosłaś mnie prawie pod każdym względem.
Znowu zachichotałam, a w tym samym momencie pojawiło się dwóch kelnerów- ów brunet którego pamiętałam ,oraz niski szatyn. Każdy niósł po jednym talerzu, choć byłam pewna ,że do przeniesienia dwóch porcji posiłku wystarczyłby jeden z nich. Brunet mrugnął porozumiewawczo do swojego towarzysza, a ten zlustrował mnie, zatrzymując się na dłużej, na moim biuście i twarzy. Jacob to zauważył i spojrzał na mnie. W jego oczach malowała się wściekłość. Ledwo zauważalnie pokręciłam przecząco głową, po czym zwróciłam się do kelnerów.
-Och, panowie przepraszam czy mogę poprosić o szklankę wody? Wiedzą panowie mój mąż jest bardzo spragniony-powiedziałam słodko po czym przechyliłam się do zdziwionego Jacoba i musnęłam jego wargi swoimi.
-Oczywiście-bąknął szatyn nachmurzony i obaj odeszli smętnie. Gdy się oddalili Jacob parsknął śmiechem.
-Mój mąż jest bardzo spragniony?-wydusił
-Przynajmniej podziałało-stwierdziłam
-Mogłaś dodać ,że właśnie zostałem ojcem. Chciałbym widzieć wtedy ich miny.
-A wiesz, że o tym myślałam?
Znowu zaśmiał się tym razem zabrzmiało to trochę jak szczeknięcie.
-"Jak cudowna jest miłość, skoro cień miłości tyle bogactwa niesie"-zacytował teatralnie Jacob
-Ty Romeo, coś ty taki nagle romantyczny?
-Mam swoje chwile.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu- on pochłaniając mięsne ravioli ,a ja wysysając krew z mięsa. W końcu Jake zapłacił za posiłek i czując na karkach wzrok innych gości restauracji, wyszliśmy na świeże powietrze.
-To dokąd teraz?-zapytałam
-Prosto do La Push.
Wokół panował już mrok. Spojrzałam na zegarek od Charliego. Dochodziła północ.
-Gdzie chciałabyś pójść gdy już będziemy na miejscu?-spytał
-Może przejdziemy się po plaży?
-Jak sobie życzysz.
Wysiedliśmy z samochodu i przebiegliśmy ulicą-wampirzyca i wilkołak. Jacob przebrał już eleganckie spodnie na jeansowe rybaczki i rozpiął koszulę. Buty i skarpety zostawił w samochodzie. Ja również pozbyłam się butów, torebki i biżuterii (oprócz serduszka od Jacoba) już w samochodzie. Biegnąc boso na plażę u boku ukochanego nie myślałam o niczym. Tylko o nim. Zwolniliśmy dopiero przy brzegu. Zaczęliśmy spacerować wzdłuż brzegu, a chłodna woda morska co jakiś czas obmywała nasze stopy.
-Jak to jest-zaczął-że przyciągasz wzrok wszystkich mężczyzn, a jesteś ze mną?
-Wszystkich mężczyzn?-zdziwiłam się
-No tak. Nie zauważyłaś?
-Nie. Ja widzę tylko ciebie i tylko ciebie kocham. Przecież to wiesz.
-Wiem, ale ciągle myślę ,że to tylko cudowny sen.
Zatrzymałam się i odwróciłam do niego przodem.
-Ile razy mam ci powtarzać? Nie obchodzi mnie czy podkochuje się we mnie Brad Pitt, bo ja ciebie kocham i chce być z tobą-zacytowałam-"Moja miłość nie ma dna tak jak ocean"
Jacob uśmiechnął się.
-Jak ja lubię kiedy tak mówisz Julio-zamruczał przyciągając mnie do siebie. Przytuliłam się do niego i razem osunęliśmy się na piasek. Leżałam na nim raz po raz składając na jego ustach pocałunki. Jego gorący tors rozgrzewał mnie niebywale. Zrzuciłam z niego koszulę jednym zwinnym ruchem , nie przestając go całować.
-Gorąco mi-wymruczałam zdejmując z siebie sukienkę. Zostałam teraz już tylko w koronkowej bieliźnie. Wciąż nie przestawałam całować Jake'a. Czułam tylko, że mój oddech przyśpieszył i nasze serca zaczęły bić szybciej.
-Nessie, proszę-jęknął gdy musnęłam ustami jego nagi tors
-Jacob, zrób to dla mnie.
-Ja...ja nie mogę-wydyszał ale uciszyłam go pocałunkiem. Po plaży poniósł się dźwięk nierównomiernego dźwięku bicia naszych serc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz