Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

niedziela, 6 listopada 2011

6.Polowanie.

  Przebiegłam  przez parking wpadając prosto w ramiona Jake'a , zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie od tyłu w pasie, przyciągnął do siebie i uśmiechnął się łobuzersko po czym złożył na moich ustach gorący pocałunek.
-Widziałem ,że masz nowego znajomego-zamruczał mi słodko do ucha-chyba czuje się zazdrosny.
-Nie masz o co-odpowiedziałam mu tym samym tonem-czy gdybym miała dać ci powód do zazdrości to robiłabym tak-tu pocałowałam go namiętnie.-I co ciągle zazdrosny?
-Teraz jakby mniej
-Lepiej chodź już Romeo. Planowałam się dziś wybrać na małe polowanie.
-Dla ciebie wszystko księżniczko
-Przerabialiśmy już to
-Jasne, jasne-mruknął otwierając przede mną drzwi.
Silnik zaryczał i wyjechaliśmy z parkingu.
-To kim on jest?-zapytał nagle Jacob
-Kim kto jest?
-No ten nowy znajomy.
-Ach, a ty tylko o tym. 
-Mam szansę go znać?
-Możliwe.
-Jak się nazywa?
-Alan Newton.
-Newton? Jak Mike i Jessica Newton?
-No tak. Dokładnie siostrzeniec Mike'a Newtona. Znasz ich?
-Chodzili z twoją matką do szkoły. Jessica była jedną z jej lepszych koleżanek. Przyszła z nią kiedyś do La Push, a ten Mike to straszny świr.
-Dlaczego?-zaśmiałam się
-Ciągle się kręcił koło Belli. Edward coś o tym wie. Jak rzucisz jego nazwisko w domu, na pewno dowiesz się kilku ciekawych rzeczy- urwał jakby się zawahał- i co? Przystojny jest?
Tym razem wybuchnęłam śmiechem.
-W porównaniu z tobą , nie ma szans.
Zatrzymaliśmy się pod domem.
-Przyjadę po Ciebie jutro rano. Będę punktualnie o 8.00, tylko nie zapomnij. 
-Nie zapomnę.
Wysiadłam z samochodu i wbiegłam po schodach na werandę. Tak jak poprzednio rodzice siedzieli na kanapie w salonie, tym razem jednak siedzieli w spokojnie się uśmiechając. 
-Cześć-powiedziałam
-Cześć-odpowiedziała mama
-Mam pytanie-zagadnęłam przyglądając się uważnie ich twarzom tak ,żeby nie pominąć drgnięcia żadnego mięśnia twarzy-znacie może Mike'a i Jessice Newton?
Tak jak przypuszczałam ,na twarzy ojca pojawiło się rozbawienie, a w oczach mamy zapłonęła irytacja. 
-Tak-powiedział Edward chrząkając-Newton podkochiwał się w twojej matce w liceum.
-A Jessica miała hopla na jego punkcie. Nie wiedziałam że są razem...a tak w ogóle to dlaczego pytasz?
-Chodzę do klasy z synem siostry pana Newtona.
Tym razem Edward wybuchnął głośnym śmiechem.
-Pewnie już na pierwszej lekcji się do ciebie przystawiał-wydusił przerywając śmiech.
-Nie oceniaj go po rodzinie-skarciła ojca Bella-może to miły chłopak.
-Tak, jasne.
-Nie chcę wam przerywać ale chciałabym pójść na polowanie-powiedziałam głośno
-Powodzenia-zawołała mama kiedy wbiegałam po spiralnych schodach na górę. Rzuciłam torbę w przeciwległy kąt pokoju. Przebrałam się w wygodne trampki, jeansy i koszulę w kratkę. Przed wyjściem jeszcze raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zobaczyłam w nim dziewczynę, około 175 cm wzrostu, szczupła, o dość dużym biuście, kasztanowych lokach, jak gdyby  wiecznie nakręconych na grube wałki, dużych oczach przywodzących na myśl mleczną czekoladę. Odwróciłam się od lustra i starając się o niczym nie myśleć wyskoczyłam przez otwarte okno. Gałęzie drzew kołysały się sennie na lekkim wietrze. Wbiegłam do lasu w poszukiwaniu tropu potencjalnej ofiary . Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów poczułam woń krwi. Zatrzymałam się na chwilę i pociągnęłam nosem. Jelenie. Cztery sztuki. Nadstawiłam uszy. Były około pół kilometra na północ z tond. Zaczęłam biec z każdą chwilą nabierając tempa. Z każdym metrem woń stawała się coraz mocniejsza. W końcu zatrzymałam się. Zapach krwi rogaczy nie był tak kuszący jak zapach krwi pumy czy geparda, ale dało się przeżyć. Zobaczyłam stadko jelenie pasące się na łące. Napięłam mięśnie i przyjęłam pozycję. Wyskoczyłam w powietrze z głuchym świstem i już po chwili wtapiałam zęby w miękką ciepłą szyję zwierzęcia. Powaliłam ją jednym szybkim ciosem. Ciało zwierzęcia padło przewracając swojego towarzysza. Ranny jeleń ryczał i szarpał się przygnieciony ciężarem martwego rogacza. Wolną nogą nadepnęłam mu na kark co spowodowało błyskawiczną śmierć.  Reszta stada rozbiegła się już w wszystkie strony. Po skonsumowaniu krwi obu martwych zwierząt odwróciłam się i zgodnie z kierunkiem wiatru pobiegłam z powrotem kierowana instynktem do domu. W pewnym momencie zatrzymałam się osłupiała. Zapach który poczułam był tak cudowny, tak słodki i do tego tak blisko. Nie mogąc się powstrzymać po cichu wbiegłam po konarze drzewa i usiadłam na wysokiej gałęzi. Po chwili w miejscu z którego właśnie uciekłam pojawiło się dwóch wysokich młodzieńców.
-Mówię ci ktoś tu był!-usłyszałam niski głos 
-Przywidziało ci się-mruknął znajomy głos
Alan?! O Boże tylko nie to!
Nigdy wcześniej nie miałam problemu z opanowaniem pragnienia w tej chwili jednak wbiłam pazury w korę i zamknęłam oczy. Opanuj się. Opanuj się! Moje gardło płonęło żywym ogniem. Powoli zaczęłam zsuwać się z drzewa. Stanęłam cicho na polanie. Przed wzrokiem Alana i jego kolegi chroniły mnie zarośla. Wzrok młodego Newtona wbity był w gąszcze między którym się kryłam. Obnażyłam kły i powoli zaczęłam wyłaniać się z zarośli. Nagle poczułam jak coś cicho wypycha mnie z gąszczu i popycha w dal. Nie krzyczałam, nie protestowałam. Pozwoliłam temu czemuś przenieść mnie kilkadziesiąt metrów dalej a motem rzucić na ziemie.  Usłyszałam ciche warknięcie i szelest ,który sprawił że otworzyłam oczy. Leżałam na leśnej polanie. Przekręciłam głowę i zobaczyłam Jacoba siedzącego koło mnie i wpatrującego mi się z troską. 
-Mało brakowało-mruknął
-Co się stało?-zapytałam i nagle poczułam ,że lekko boli mnie ramię
-Chciałaś rzucić się na Newtona Juniora i jego kumpla. Musiałem cię z tam tond wywlec inaczej byłoby krucho. Przepraszam za rękę-wskazał głową bolącą kończynę-Musiałem przez przypadek kłapnąć cię zębami.
-Byłeś wilkiem?
-Tak. Przechadzałem się akurat po lesie i usłyszałem czyjąś rozmowę. Potem zobaczyłem jak schodzisz z tego drzewa i wtedy do ciebie podbiegłem. Resztę znasz.
-Lepiej będzie jak to zostanie między nami.
-Skoro tak wolisz. Wracajmy. Wskakuj.
-Mogę biec sama.
-Nie wierzę ci.
Westchnęłam i wskoczyłam mu na plecy. Zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero wtedy kiedy poczułam ,że Jake kładzie mnie na łóżku. Lada chwila zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz