Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 30 listopada 2011

10. Wieczór w Kannoe

  Czas mijał szybko. Po upływie tygodnia, razem z Jacoba, wybrałam się na spacer do lasu. Dzień był bardzo słoneczny, ciepły. Ubrałam się w spodenki do połowy uda, wykonane z ciemnego jeansu, oraz czerwoną bluzkę.  Wolno przechadzaliśmy się po lesie, a wiatr owiewał nasze twarze.
-Billy ma mały domek w miasteczku za Port Angeles. Tak sobie myślałem, że może wyjechalibyśmy tam na tydzień. Tylko ty i ja. Rodzice to nie problem. Rozmawiałem już z Bell.
-Jasne-uśmiechnęłam się-oczywiście ,że pojadę.
Już tego samego dnia po południu, wyjęłam z szafy walizkę na kółkach i rozpoczęłam pakowanie. Wyjazd już nazajutrz, a przede mną tak trudne zadanie. Nie miałam pojęcia co spakować. W końcu umieściłam w torbie stertę ubrań, kosmetyczkę i kilka innych rzeczy. Zadowolona a zarazem zmęczona położyłam się do łóżka i po chwili zasnęłam. Rano obudził mnie dotyk gorącego ciała na moim karku. Odruchowo otworzyłam oczy i spojrzałam na postać siedzącą na łóżku obok mnie. Jake gładził rozpaloną ręką mój lodowaty kark.
-Dzień dobry-szepnął i pogładził dłonią mój policzek
-Cześć-powiedziałam siadając
-Spakowana?
-Jasne.
-No to jedziemy. Chyba, że zmieniłaś zdanie?
-Oczywiście ,że nie! Chodźmy już.
Pożegnałam się z rodzicami, rodziną i wyruszyliśmy. Alice i Jasper użyczyli nam jednego ze swoich samochodów. Byłam bardzo szczęśliwa. Wszystko działo się tak szybko. Jacob pędził szosą, ani razu nie odrywając ode mnie wzroku.
-Patrz na drogę-ostrzegłam
-Mam lepszy obiekt obserwacji.
-Ha ha ha.-zaśmiałam się ironicznie
Podróż upływała nam bardzo przyjemnie. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Słońce raz górowało nad zenitem, by potem zacząć powoli przychylać się ku zachodowi. Mijaliśmy kolejne zabudowania.
-Niedługo będziemy-oznajmił Jake
Samochód jechał teraz leśną drogą. Nagle zabrakło mi tchu. Wyjechaliśmy na rozległą polanę. Pośrodku niej stał śliczny drewniany domek, otoczony ogródkiem, a trochę dalej w tle rozciągał się widok na gładką, niebieską taflę jeziora.
-Witaj w Kannoe. Nie jest idealnie ,ale...-zaczął
-Tu jest cudownie-powiedziałam przerywając mu i złożyłam na jego ustach pocałunek. Wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do drzwi. Były otwarte. Weszłam do środka. Podłogi były wykonane z ciemnego drewna, a ściany były  w połowie w beżowo-brązowe pasy, a w połowie z drewna. Po wejściu do domku, wchodziło się bezpośrednio na klatkę schodową, z której z kolei schodziło się do kuchni i salonu. Kuchnia była kwadratowym pomieszczeniem, pełnym ciemnych blatów i szafek, natomiast salon był znacznie większy. W centrum pokoju pod ścianą, mieścił się duży, ceglany kominek, zapalony w tej chwili nad którym wisiało mnóstwo ramek ze zdjęciami. Na podłodze pośrodku dywanu, leżały dwa duże dywany z białego futra, oraz dwuosobowa, brązowa sofa z mocarnymi obiciami i duży skórzany fotel. Pod ścianą stało kilka szafek i kredens.
-Może być?-Jake wniósł do salonu walizki
-Jak tu pięknie!-powiedziałam cicho. Jacob podszedł do mnie od tyłu i przytulił mnie przyciągając mocno do siebie. Przymknęłam oczy i pozwoliłam żeby zaczął mnie całować. Jedną rękę oparł na moim brzuchu, a drugą trzymał moją twarz, ułatwiając sobie dostęp do moich ust. Jednym zwinnym ruchem, odwrócił mnie przodem do siebie, wziął na ramiona, przeniósł do salonu i położył na sofie. Na dworze panował mrok, a ogień w kominku trzaskał wesoło będąc w pokoju jedynym źródłem światła. Jake nie przestawał mnie całować. Ubrania zsunęły się z nas z niebywałą łatwością. Pokój wypełnił się odgłosem przyśpieszonego bicia naszych serc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz