Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 3 listopada 2011

2. Uczucia rzecz ludzka.

  Jacob wybiegł przez drzwi wejściowe ,ze mną przyklejoną do swoich pleców. Wbiegliśmy do lasu. Czułam przyjemny wiatr owiewający moją twarz. Czułam się dziwnie zważając na to ,że zazwyczaj biegałam sama ,a nie na plecach ukochanego. Do tego dzisiaj były moje urodziny. Lubiłam przebywać w towarzystwie najbliższych, ale nie koniecznie w trakcie moich urodzin.
-Nienawidzę swoich urodzin-mruknęłam przytulając głowę do ramiona Jacoba.
-Nienawiść uczucie ludzki- powiedział wciąż w dobrym humorze-nie przejmuj się.
-Ehh...łatwo ci mówić. Nie masz wokół siebie wiecznie wielbiącego cię tłumu.
-Nie. Bo dla mnie liczysz się tylko ty. Jesteś centrum mojego świata.
-Jake..mówiłeś ,że nienawiść jest ludzkim uczuciem. Tak samo jak miłość?
-Tak Nessie. Tak samo jak miłość.
-Jake?
-Tak?
-Jak ktoś się dowiaduje że jest zakochany.
Na chwilę zapadła cisza. Poczułam ,że Jacob trochę zwolnił.
-Miłość jest wtedy ...kiedy...-teraz już zatrzymał się na niewielkiej leśnej polanie, zdjął mnie sobie z pleców ,odwrócił przodem do siebie i spojrzał mi głęboko w oczy-...kiedy liczy się dla ciebie tylko osoba którą kochasz. Nie widzisz nikogo poza nią.
-Wobec tego ja ...ja chyba cię kocham.-powiedziałam cicho
Nagle nasze usta zbliżyły się do siebie, poczułam ciepło jego warg. Poczułam jak jego ręce przyciągają mnie do niego ,jak nasze ciała zastygają w objęciu. Liczył się on. On, on, on i tylko on. Gorąco bijące od jego ciała ,to uczucie wypływające z szybko bijącego z serca, sprawiało ,że wariowałam. Przysunęłam się bliżej do niego, tak ,że niemal na niego napierałam. Wplótł mi palce we włosy, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. W pewnej chwili Jake przestał mnie całować i poczułam jak się uśmiecha. Dotknął ręką mojego policzka.
-Wow, dziewczyno ale ty napalona
Prychnęłam i pchnęłam go mocno, tak że ze śmiechem upadł na trawę, usiadłam obok niego i również się uśmiechnęłam.
-Nie ładnie tak wykorzystywać czyjeś umiejętności.
-Ah..Nessie. Co ja bym zrobił gdyby nie ta twoja umiejętność-westchnął i położył się na trawie, a ja położyłam się obok niego i oparłam głowę o jego tors, a on zaczął bawić się moimi falowanymi włosami.
-To krępujące-szepnęłam-znasz wszystkie moje uczucia. Wszystkie fantazje.
-Nie powiem ,że nie-powiedział
-A więc skoro moje marzenia nie są dla ciebie tajemnicą, to co na ich temat sądzisz?
-Kocham cię-podkreślił-ale znając twoje fantazje-zawahał się-Wiesz ,że nie mógłbym tego zrobić.
-Dlaczego? Przecież nic by się nie stało. Ty mnie kochasz. Ja cię kocham. Nic bym ci nie zrobiła i ty też nic byś mi nie zrobił. Wiem to. Czuję.
-Nie w tym rzecz.
-Więc o co chodzi?
-Nie mógłbym Ci tego zrobić-szepnął-wiesz jak to może się skończyć. Jeżeli już nie zrobimy sobie nawzajem krzywdy, to... no przecież wiesz skąd się wzięłaś.
-No tak.
-Ty nie wiesz ,ale ja pamiętam jak Bella cierpiała. Pół człowiek pół wampir to jedno, ale kto wie gdybyś zaszła w ciąże? Dziecko wampirzycy i wilkołaka? Nie chcę żebyś cierpiała. Nie chcę żeby przeze mnie ktokolwiek cierpiał. Bella i Edward by tego nie znieśli.
-Jake!-niemalże krzyknęłam-Ja cię kocham! Nie rozumiesz? Nie obchodzą mnie konsekwencje! Mogę umrzeć ,jeżeli to uczyni ,że będziemy razem szczęśliwi! Słyszysz? Rodzice zrozumieją. W końcu też byli kiedyś w zakazanej miłości. Proszę Cię.
-Nessie...-usiadł-wiem że mnie kochasz. Ja też cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale...proszę cię zrozum-ukrył twarz w dłoniach-boję się o ciebie
-Jacobie Blacku. Czy gdybym nie wierzyła w naszą bezgraniczną miłość, siedziałabym tu teraz z tobą? Jesteś najlepszym co mnie spotkało w moim krótkim życiu. Proszę, tylko spróbujmy? Jeżeli coś pójdzie nie tak, jeżeli choć przez chwilę źle się poczujesz, nigdy więcej nie będę nalegać.Proszę.
-O Boże, Nessie. Jesteś dokładnie taka sama jak twoja matka! Jesteś taka mądra, taka piękna, taka...taka młoda. Nie mogę uwierzyć ,że spotkało mnie takie szczęście. Pragnę cię uszczęśliwić, ale wiesz,że nie mogę.-wstał i wyciągnął do mnie rękę- chodź już lepiej, Bella i Edward na pewno bardzo się denerwują.
-Dobrze- powiedziałam chwytając dłoń-ale obiecaj ,że jeszcze wrócimy do tej rozmowy. Obiecaj.
-Obiecuję-powiedział wciągając mnie sobie na plecy i ruszył w dalszą drogę. Aż do dotarcia do domu rodziców milczeliśmy. Dom był duży, przestronny. Jacob zrzucił mnie z pleców dopiero kiedy przeszliśmy przez próg.
-Dzień dobry Edwardzie, Bello- uśmiechnął się szeroko do moich rodziców-przyprowadziłem jubilatkę
-Witaj Jacob- powiedział Edward uprzejmie się uśmiechając jednak jego oczy miały w sobie mieszaninę radości i gniewu. Bella podbiegła do mnie i uściskała mnie.
-Wszystkiego najlepszego kochanie!-pozwól ,że prezent przekażemy ci dopiero na uroczystości u dziadków ,ale chcemy zrobić to uroczyście.
-Dziękuje ,nie ma sprawy mamo.-powiedziałam. Uścisnęłam jeszcze tatę ,który również złożył mi życzenia. Potem ja i Bella poszłyśmy po spiralnych schodach do mojej sypialni, by wybrać odpowiednie ubranie na przyjęcie, a Edward i Jacob zostali w salonie porozmawiać. Jake...te ciemne brązowe oczy, ten boski uśmiech, który sprawia ,że codziennie zakochuję się w nim od nowa...
-Nessie!Nessie!-mama machała mi ręką przed oczyma-jesteś? Zamyśliłaś się. Myślę ,że ubierzesz to.
-A...oh...tak dobrze. Bardzo ładne, zaraz się w to ubiorę. Dzięki.
-Reneesme Carlie Cullen. Nie jestem głupia. Wiem co się dzieje. Widzę jak na niego patrzysz, jak uśmiechasz się gdy z nim jesteś. Bardzo przypominasz mnie, kiedy zakochałam się w twoim ojcu. -powiedziała- Ale Nessie. Może i masz umysł i ciało osoby o wiele od siebie starszej, ale w rzeczywistości jesteś jeszcze tylko dzieckiem. Martwię się.
-Mamo. Wiem ,że się martwisz. Wiem. Ale ja go kocham. Naprawdę kocham go nieprzytomnie. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
-Reneesmee, nic nie chcę ci bronić. Wiem ,że Jake nie zrobi niczego wbrew twojej woli. To dobry facet. Chodzi tylko o to ,żebyś nie zrobiła nic głupiego. No dobrze. Ubierz się lepiej. Ja idę do chłopaków.
Szybko wsunęłam na siebie prostą fiołkową sukienkę przed kolana , dobrałam do tego srebrne buty na obcasie, oraz kolczyki tego samego koloru. Nie zapomniałam również o tym ,żeby nie zdjąć srebrnego zegarka od dziadka. Obejrzałam się w lutrze. Wyglądałam stosunkowo nieźle. Inna sprawa ,że nie przepadam  za tym połączeniem kolorów. Przyjrzałam się dyndającemu na mojej szyi kamiennemu sercu. Westchnęłam i zeszłam po schodach do salonu. Rodzice i Jake siedzieli w milczeniu, jednak na mój widok wszyscy zerwali się na równe nogi. Jacob w kilka susów doskoczył do mnie i przygładził delikatnie moje ułożone w nieładzie włosy.
-Pięknie wyglądasz-szepnął
Odpowiedziałam mu słodkim uśmiechem.
-Chodźmy- powiedział głośno Edward i wszyscy wyszliśmy w domu. Dla zachowania przyzwoitości wsiedliśmy do czerwonego luksusowego auta, stojącego przed domem: tata za kierownicą, mama obok niego, a ja i Jake z tyłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz