-STOP! PRZESTAŃCIE!-usłyszałam wrzask. Był to głos znajomy. Pamiętałam go jakoś przez mgłę: niski, męski, głęboki z obcym akcentem.
-Stefan?-pisnęłam i aż przysiadłam ze zdziwienia. Zza drzew wysunęły się dwie wysokie postacie: pierwsza miała ciemnawą cerę, ciemno brązowe oczy i mocno szkarłatne oczy, natomiast skóra drugiej miała kolor śniegu i była nieco wyższa od pierwszej. Włosy tej postaci miały kolor platynowego blondu, ale oczy też były czerwone. Oboje mieli ostre rysy, a teraz na ich twarzy malowało się zdumienie. Postać która mnie zaatakowała również przystanęła i wytrzeszczyła na mnie oczy.
-Renesmee!-zawołał Vladimir i doskoczył by mnie uścisnąć-nie widzieliśmy się 6 lat. Trzeba przyznać, że zmieniłaś się prawie nie do poznania. Jednak masz w sobie coś, z tej małej dziewczynki, którą widzieliśmy wtedy, w domu twoich dziadków. Co ty tu robisz? Sama?
-Powiedzmy, że zdecydowałam się na samotną podróż po kontynentach-mruknęłam
-Wybacz nam to niemiłe powitanie-westchnął Stefan-musisz wiedzieć, że nie przepadamy zbytnio za towarzystwem obcych wampirów.
-Zauważyłam. Jednak znaleźliście sobie przyjaciela?
-Tak...to jest Blaise. Blaise, poznaj Renesmee, naszą starą znajomą-mrugnął
-Miło mi-powiedział chłopak przyjemnym, łagodnym głosem i poprawił ciemne włosy.
-Mi również-odparłam-czyli to wy chodziliście za mną od kiedy przypłynęłam do Anglii?
-Przepraszamy, na początku cię nie rozpoznaliśmy i chcieliśmy zlikwidować-bąknął Vladimir
-Nie szkodzi. Cieszę się, że was spotkałam. Czy wy...mieszkacie w tych okolicach?
-Tymczasowo. Zajmujemy małą chatkę po drugiej stronie lasu. Właściwie służy nam ona tylko z wygody. Lubię czasem pooglądać wiadomości.
-Chodź, zaprowadzimy cię tam-przytaknął Stefan-musisz trochę odpocząć, w końcu twoim ostatnim lokum było kukurydziane pole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz