Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 27 września 2012

133. Zmęczenie

-Ja z nią nie wytrzymam-westchnęłam gdy tylko Mikeyla się oddaliła
-Bywało gorzej, uwierz-odparł Jacob wzruszając ramionami
-Nie wierzę.
Jake uśmiechnął się lekko i skierował w stronę domu. Ja chciałam ruszyć za nim, ale coś sprawiło, że stanęłam ja wryta, wytrzeszczyłam oczy i tylko wpatrzyłam się przed siebie. Głęboki, przeciągły ból w brzuchu, jakby ktoś rozrywał mnie od środka. Zgięłam się w pół, ale nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Gardło rozwiązała mi dopiero kolejna fala bólu. Usłyszałam głośny trzask, wygięłam się do tyłu i krzyknęłam. Jacob odwrócił się szybko. Nic nie powiedział tylko rzucił się w moją stronę i spróbował mnie podnieść. Poczułam tylko, że żołądek mi się skręca i że Jacob patrzy na mnie z przerażeniem. W jednej chwili chwycił mnie i bez sekundy zwłoki podążył w stronę do Cullen'ów.
-Spokojnie, zaraz Carlisle się tobą zajmie-powiedział nerwowo przemierzając kolejne metry
-Ono się...-wydukałam, ale poczułam, że wypełnia mnie fala okropnego gorąca dążącego w stronę mojej twarzy i po chwili z moich ust lunęła struga krwi. Moim ciałem owładnęły gwałtowne drgawki, gdy raz po raz wylewałam z siebie kolejne porcje szkarłatnego płynu. Chłód. Nigdy nie czułam takiego chłodu. Rozpłynął się po całym moim ciele. Oraz zmęczenie. Tak bardzo chciałabym zasnąć...
-Co...o Boże! Rose leć po Carlisle'a! SZYBKO!
-Lecę.
-Jacob co...
-Nie ma czasu na wyjaśnienia, ono umiera, a ona razem z nim!
-NESSIE!
-Bello, odsuń się!
-Carlisle!
-Przenieście ją do salonu migiem! Traci puls.
Tak bardzo...
-Gotowe. Co teraz?
-Edwardzie przynieś moją apteczkę, Bello przyprowadź tu Alice, Dastan idź do Lily, a pozostali niech wyjdą. Oprócz ciebie Jacobie. Opowiedz mi co się stało.
-Wracaliśmy do domu z polowania, nagle ona upadła, najpierw skuliła się, a potem coś trzasnęło. Wziąłem ją i od razu pobiegłem tu, ale ona nagle zaczęła wymiotować krwią, drgać i stała się jakaś strasznie zimna, jak nigdy. Zaczęła zasypiać.
A potem nie było już nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz