Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

poniedziałek, 10 września 2012

121. Opowieści

   Usiałam w fotelu i dokładnie przyjrzałam się chatce. Było to niewielkie dwupiętrowe mieszkanko, w całości budowane z drewna. Na parterze znajdował się salonik w którym w tej chwili siedziałam. Było to kwadratowe pomieszczenie z mnóstwem starych zdjęć i zwierzęcych łbów na ścianach, futrzanych skór jakiś nieszczęsnych miśków czy owiec na podłodze, ogromnym  kominkiem zajmującym pół ściany, kilkoma półkami na książki, skórzaną kanapą oraz fotelami i telewizorkiem na stoliku w kącie pokoju oraz niewielką kuchnią z aneksem. Na tym piętrze mieściła się jeszcze tylko łazienka, natomiast piętro wyżej mieściły się dwie skromne sypialnie. Jedna wcześniej musiała należeć do pewnego małżeństwa, a drugie do ich dziecka, ponieważ do tej pory wypełniały je zabawki. Nadszedł wieczór. Zajęłam wygodne miejsce w fotelu, Blaise usiadł naprzeciw mnie, a Vladimir i Stefan rozpalili w kominku i rozsiedli się na kanapie.
-A więc Renesmee, co sprowadziło cię do Anglii?-spytał Stefan
-Jak już wspominałam, zdecydowałam się na dłuższą samotną podróż. Ale co wy tu robicie?
-Po poprzedniej porażce z Volturi nie wróciliśmy do Rumunii, tylko wyruszyliśmy do Francji. Tam spotkaliśmy Blaise'a. Szczerze mówiąc nie prowadził zbyt imponującego trybu życia : jako dziki wampir grabił, zabijał i niszczył co się dało w dnie, a nocami zabawiał się z losowymi panienkami, które siłą rzeczy i tak w końcu stawały się jego kolacją. Postanowiliśmy trochę...zmienić tryb jego życia. Dodatkowo zadowalał nas fakt, że posiada niezwykłe zdolności-uśmiechnął się szeroko do chłopaka-ale o nich pewnie przekonasz się potem. Minęło prawie 6 lat, a my już przyzwyczailiśmy się do swojego towarzystwa. A co jeżeli chodzi o twoje życie prywatne? Masz chłopaka, męża?
-Męża. Znacie go, ma na imię Jacob.
Oboje wytrzeszczyli oczy.
-Jacob? Ten zmiennokształtny?!
-Tak. Mamy cz...-ugryzłam się w język-...trójkę dzieci.
-Niemożliwe! Mała Nessie Cullen, żoną wilkołaka i matką 3 jego dzieci?
-Właściwie nie zupełnie. Dwoje z nich jest adoptowane.
-Opowiedz mi o nich-poprosił Vladimir. Zdziwiło mnie to nieco. Nie takich ich zapamiętałam.
-A więc...Dastan jest pół wampirem. Teraz pewnie jest w podróży poślubnej ze swoją żoną, Lily. Aveline, nasza właściwa córka jest mieszaniną człowieka, wampira i wilkołaka. Teraz dużo czasu spędza z przyjacielem Jake'a i swoim chłopakiem. Mikeyla też jest adoptowana. Mamy z nią trochę problemów, ale nie jest źle. A...-zamilkłam. Moje oczy zrobiły się okrągłe.
-Coś się stało? Coś nie tak z twoimi dziećmi?
-Nie...po prostu...miałam jeszcze jedno dziecko...córeczkę...ale...nie ma jej już.
-Przykro mi, nie miałem zamiaru cię zasmucić.
-Nie szkodzi.
Ziewnęłam.
-Zapomniałem, że masz w zwyczaju sypiać. Na pewno jesteś zmęczona. Idź się połóż.
-Na pewno?
-Tak. Damy radę. No idź już.
Podniosłam się z fotela.
-Dziękuję-powiedziałam i weszłam po schodach na górę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz