Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

poniedziałek, 17 września 2012

125. Korzyści

-Renesmee, mogę zadać ci jedno pytanie?-powiedział Stefan, na granicy Kalifornia-Oregon. 
-Jasne-odparłam
-Skoro wcześniej wiedziałaś, że spodziewasz się dziecka, czemu opuściłaś dom?
Zastanowiłam się chwilę.
-To była spontaniczna decyzja. Moje ostatnie dziecko umarło, bałam się więc ,że i z tym tak będzie. Nie chciałam o tym myśleć, chciałam uciec od tego co kojarzyło mi się z poprzednimi zdarzeniami. 
-Ach tak...
Na chwilę zaległa cisza. Stefan spojrzał na Blaise'a, który kilkaset metrów dalej siedział pod drzewem i przyglądał się uważnie mapie nieba. 
-Czy nie wydaje ci się, że jest samotny?-zapytał po chwili.
-Przecież spędza z wami tak wiele czasu. Jesteście dla niego rodziną.
-Nie okłamujmy się. Pozwalamy mu nam towarzyszyć tylko dla tego, że przynosi nam korzyści. Z nim, żaden inny wampir nas nie tknie. Nawet Volturi mogą się go obawiać.
A więc o to chodziło. Przez te kilka miesięcy zastanawiałam się, co się stało z tymi rumunami, których pamiętałam z dzieciństwa : dbającymi tylko o własne interesy, egoistycznymi i dumnymi wampirami, które za nic mają uczucia innych. Dziwiłam się za każdym razem, gdy otaczali Blaise'a sympatią. A tu chodziło o to co zawsze. Trzymali go jak świnię na rzeź. Oswajali go powoli niczym rannego kota, by w końcu zdobyć jego zaufanie i móc go sprytnie wykorzystywać. Wcale nie obchodziły go jego prawdziwe uczucia, po prostu chcieli czerpać z niego jak najwięcej korzyści...a usatysfakcjonowany i radosny na pewno przynosiłby ich znacznie więcej. 
-To nie sprawiedliwe, że tak go traktujecie.
-Takie jest życie. 
-Nie musi być.
-W tym wypadku jednak musi. Żyjemy w innym świecie, Renesmee. Teraz nie wystarczy już 'chcieć'. Teraz trzeba móc i umieć. 
-Jak czułbyś się na jego miejscu?
Wzruszył ramionami.
-Cieszyłbym się, że nikt nie próbuje wbić mi osinowy kołek, kiedy tylko się odwrócę.
-Czyli sądzisz, że jest wam wdzięczny za to, że jeszcze go nie zlikwidowaliście, a wręcz przeciwnie?
-Oczywiście. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz