-Jestem niezbyt oryginalny-uśmiechnął się Jake-prawdę mówiąc pomysł ,żeby zabrać cię na wysepkę zgarnąłem od Belli i Edwarda. Ale miałem nadzieję ,że ci się spodoba.
-Jest idealnie-szepnęłam i rzuciłam się Jacobowi na szyję. Jak zwykle biło od niego gorąco. Musiałam stanąć na palcach ,bo nawet przy moich 174cm, nie mogłam go dosięgnąć. Jednak Jake miał już inne plany. W ułamku sekundy ujął mnie w ramiona i zaniósł do domku na którego do tej pory nie zwróciłam uwagi. Był to domek dość duży, w całości wykonany z drewna z dużą ilością okien i szyb, pasował do tropikalnego wystroju. Przeniósł mnie przez próg i postawił mnie na podłodze dopiero w przestronnym salonie, pełnym nowoczesnych, jasnych mebli. Spojrzał na mnie z satysfakcją.
-Musisz zachowywać wszystkie staroświeckie przesądy-powiedziałam unosząc brwi
-Już i tak jeden złamaliśmy, pozwól mi zachować chociaż wszystkie pozostałe-powiedział, kładąc mi ręce na biodrach i przytulając mnie do swojej piersi.
Domyśliłam się ,że chodziło mu o czystość przedślubną.
-Co tam jeden mały zakaz. Mamy do złamania jeszcze mnóstwo-powiedziałam ,rysując ręką serduszka na jego rozpalonych plecach
-Mamy dużo czasu -skwitował
-Hmm...cały płoniesz-mruknęłam z ironią. Zaśmiał się głośno.
-Za to ty chyba nieco zbladłaś-powiedział i tym razem to ja wybuchnęłam śmiechem. Zegar wybił 23:00.
Jacob uniósł mnie tak, że moja twarz była na wysokości jego twarzy. Nogi splotłam mu na plecach, a rękoma objęłam mu szyję. Nasze wargi złączyły się w jedno. Czułam, że jego serce szybciej bije. Na moją twarz nastąpiły niepożądane rumieńce. Już po chwili Jacob biegł po schodach na górę przeskakując co 2 stopnie. Potem wszystko potoczyło się już szybko i zapewne tym razem nie łamaliśmy już żadnych zasad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz