Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

27. Powrót.

  Pod dom Cullenów zajechaliśmy przed planem, bo już tego samego dnia wieczorem. Dom nie zmienił się od naszego wyjazdu w ogóle - oczywiście nie licząc tego ,że zniknęły weselne ozdoby. Jake zatrzymał samochód na podjeździe. Wysiedliśmy z wozu i udaliśmy się w stronę domu. Zanim zdążyłam nacisnąć klamkę drzwi otworzyły się i już po chwili znalazłam się w ramionach Belli.
-Renesmee! Tak za tobą tęskniłam!
-Ja za tobą też mamo!-wymamrotałam
Bella odsunęła się ode mnie i ruszyła uściskać Jacoba, a ja przywitałam się z pozostałymi domownikami. Wszyscy wydawali się być bardzo szczęśliwi, Emmet nawet rzucił niezbyt taktowny komentarz (" Mam nadzieję, że się postaraliście! Szczeniaki w drodze?") za co dostał od Rosalie kuksańca, jedynie Edward uśmiechał się sztucznie, ale uśmiech nie obejmował oczu ,które gniewnie wbił w Jake'a. Zanim przytuliłam go na powitanie rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie.
-No to opowiadajcie, jak było?-zapytała Esme, gdy zasiedliśmy na sofach w salonie
-Było świetnie-powiedziałam szczerze-naprawdę niesamowicie, nie spodziewałam się czegoś takiego.
-Szczegóły poproszę!-zapiała radośnie Alice
Opowiadałam wszystko po kolei z najdrobniejszymi szczegółami, pomijając tylko momenty, które byłyby w stanie rozwścieczyć Edwarda, czyli generalnie całe noce i w niektórych przypadkach również części dni, co nie uszło uwadze Emmeta i Jaspera, którzy co jakiś czas wymieniali znaczące spojrzenia unosząc brwi i pochrząkując. Opowiedzenie całej podróży zajęło mi niecałą godzinę. Bella westchnęła.
-Szkoda, że my nie dokończyliśmy naszego miodowego miesiąca-powiedziała do Edwarda-ale coś nam przeszkodziło-spojrzała na mnie z wyrzutem.
Wszyscy roześmiali się głośno nie wyłączając mojego ojca. Jacob pojechał do swojego ojca i do Charliego, powiadomić ich o powrocie, Jasper, Emmet, Edward i Carlisle wybrali się na krótkie polowanie, Alice, Rosie i Bella omawiały jeszcze długo wysepkę na której spędziłam ostatnie tygodnie, a ja udałam się do starej sypialni ojca na górę. Nie miałam siły na powrót do domu rodziców, senność ogarniała mnie coraz bardziej, a jutro mimo protestów członków rodziny i mojego osobistego męża, miałam zamiar udać się do szkoły, chociażby po to, żeby wyjaśnić Alanowi sytuację ,która wynikła na wyspie. Rzuciłam się na łóżku i już po chwili zasnęłam.
  W snach słyszałam szum morza, śmiech Jacoba, melodię muzyki i co jak co ,ale muszę przyznać ,że nic nie mogło skłonić mnie do smutku, po kilku tak wspaniałych tygodniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz