Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

36. Teoria Carlisle.

  Carlisle ponownie zaczął krążyć po pokoju z rękami splecionymi za plecami.
-Trzeba zacząć o kwestii genów dziecka. Jak zapewne wiesz, do wyboru jest kilka opcji: wilkołak, człowiek, wampir. Ty jesteś...hmm...w 50% człowiekiem i również w połowie wampirem. Natomiast Jacob jest w 100% wilkołakiem, czyli po połowie wilkiem i człowiekiem. Czyli osobnik miałby do wyboru , 50% człowieka, 25% wilka i tyle samo wampira. Ale nigdy nic nie wiadomo. Równie dobrze może u niego przeważyć gen Jacoba i może być po prostu zwykłym wilkołakiem, albo twój gen i może być...takie jak ty.
Zamilkł na chwilę i wpatrzył się w przestrzeń.
-Dziecko jest silne. Nawet bardzo silne. Obecnie jesteś pod wpływem bardzo silnych środków znieczulających, jednak nie wiadomo co będzie za kilka godzin.
-Nie zabije go-powiedziałam z zaciśniętymi zębami
-Rozumiem. Przez pewien czas zostaniesz u nas. Nie będziesz chodzić do szkoły, oraz chwilowo przestaniesz żywić się krwią. Jeżeli dziecko wda się  Jacoba, krew może mu zaszkodzić. Muszę cię mieć pod stałą opieką, a może uda mi się ustalić to i owo, oraz stwierdzić kiedy może nastąpić poród. Kiedy już doszliśmy do tej kwestii muszę ci zadać kilka, dość osobistych pytań-spoważniał. Widać było, że ostrożnie dobiera słowa-kiedy...pierwszy raz...ty i Jacob.
-W październiku, zeszłego roku-wymamrotałam.
-Dobrze-oszczędził mi pytania o ostatni raz-Rozmawialiście już o tym wcześniej?
-Tak. Chwilę.
-Czy Jacob, może spodziewa się czym może być dziecko?
-Wpoił mnie sobie-spojrzałam Carlisle prosto w oczy
-Tak, tak...-miał nieobecny wyraz twarzy-Możesz iść. Wychodząc poproś Jacoba, żeby  tu przyszedł.
Kiwnęłam w milczeniu głową i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po drewnianych schodach i weszłam do salonu. Wszyscy siedzieli na sofach i fotelach w grobowej ciszy.
-Jacob-moje słowa były jak grom przedzierający powietrze-Carlisle prosi cię do gabinetu.
Jake wstał powoli z zajmowanego przez siebie miejsca, minął mnie i pobiegł po schodach na piętro. Zajęłam jego wcześniejsze miejsce i zamknęłam oczy. Nie chciałam widzieć smutnych, zrozpaczonych wręcz twarzy mojej rodziny. Czas dłużył mi się niezwykle. W końcu ,do pokoju wspólnego wkroczyli Jacob i Carlisle. Jake usiadł obok mnie, a Carlisle popatrzał po oczach zebranych i zaczął mówić. Na początku powtórzył im naszą rozmowę, pomijając - za co byłam mu wdzięczna - moje kwestie. Następnie przedstawił relacje po rozmowie z Jacobem.
-Wilkołaki-powiedział-aż do osiągnięcia dojrzałości, są normalnymi ludźmi. Dopiero potem wykształca się w nich zdolność do przemian. Wpojenie...
Mówił długo, ale z chęcią pochłaniałam każde jego słowo i z ciekawością spoglądałam we własną przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz