Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

26. Wszystko ma swój koniec. Niestety.

 Czas płynął nam szybko. Chciałabym, żeby te kilka tygodni trwało wiecznie. Z Jacobem czas mi się nie dłużył. Każdego dnia ścigaliśmy się po wyspie, pływaliśmy w ciepłej morskie wodzie, siłowaliśmy się na ręce, dyskutowaliśmy, śmialiśmy się, czytaliśmy książki, graliśmy razem, rzucaliśmy piłką ( każdy z innej strony wyspy) ,skakaliśmy z dachu domu i z miejscowych gór, ja urządzałam sobie bieganie na wilku, gotowaliśmy razem co zwykle kończyło się bitwą na jedzenie, rozmawialiśmy o życiu, o szkole, o przyszłości, słowem - bawiliśmy się jak dzieci.  A o dziwnym telefonie nikt z nas już nie wspominał.
Jednak wszystko dobiega końca. Nadszedł ostatni dzień naszej podróży. Siedzieliśmy w kuchni ,śmiejąc się do  łez.
-Ta jajecznica smakuje, jakby ktoś już ją trawił-skomentował wypluwając moje dzieło
-Za to twoje kotlety są gorsze od krwi szaraka-jęknęłam
Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Uspokój się, bo zaraz zwymiotuję-powiedziałam w końcu
-Mi to mówisz. To ja jadłem posiłek z surowców wtórnych.
Znowu zaczęliśmy się śmiać. Potem Jacob rzucił we mnie arbuzem ,który w zetknięci z moją kamienną skórą, rozbił się i ubrudził mnie od stóp do głów. Oddałam mu celnie trafiając kurczakiem w jego ramię. O tak, chciałabym, żeby miesiąc miodowy trwał wiecznie!
Gdy już skończyliśmy babrać się w jedzeniu, posprzątaliśmy mieszkanie i poszliśmy się umyć. Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Pamiętam tylko tyle ,że gdy już się obudziłam, Jacob mknął szosą w stronę Forks.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz