-Hayaan ang aking anak!-była to prośba o ocalenie dziecka. Wiedziałam bo już wcześniej nieraz to wykrzykiwała. Tym razem było w tym coś innego niż wcześniej. Carlisle dopadł jej i przeniósł na stół bo nie było już na nic czasu. Wampiry, oprócz Edwarda wybiegły z domu, pozostawiając go razem z ojcem, Linayą, Manuelą, Jacobem, mną, oraz umierającą Kirą samych. Carlisle chwycił skalpel i kilkoma zgrabnymi ruchami otworzył brzuch. Krew trysnęła na wszystkie strony. Jake zacisnął mocniej ręce na brzegu kanapy. Amazonka darła się wniebogłosy.
-Edwardzie-mruknęła Manuela, patrząc bez większego zainteresowania na ginącą kobietę-daj jej więcej morfiny, bo obudzi całą okolicę.
Ojciec spojrzał na nią z oburzeniem, ale posłusznie dał większą dawkę leku. Carlisle wydobył dziecko z jej brzucha. Kobieta przestała wrzeszczeć. Oddychała płytko. Carlisle podał jej dziecko.
-Dastan-wymamrotała, po czym zamknęła oczy. Jej serce przestało bić.
Edward podniósł dziecinę z jej martwego ciała i odsunął się na bok.
-Manuelo, Linayo. Pochowajcie ciało-powiedział. Kobietom nie trzeba było dwa razy powtarzać zwinęły zwłoki i wybiegły do lasu. Carlisle zaczął sprzątać salon, a Edward wyszedł z pokoju po chwili wrócił, z dzieckiem oczyszczonym od krwi i owiniętym w mały ręcznik. Usiadł obok mnie na kanapie i podał mi dziecko. Patrzyło na mnie zaciekawione ,dużymi okrągłymi oczyma, czarnej barwy.
-To chłopiec-mruknął Edward
Poczułam się tak jakby to było moje dziecko. Pragnęłam się nim zaopiekować. Przytulić. Żeby było moje. Zerknęłam na Jacoba. Wpatrywał się w małego wampirka niewidzącymi oczyma. Edward wstał by pomóc ojcu w porządkach.
-Jake...-szepnęłam
-Wiem.
Siedzieliśmy w milczeniu wpatrując się jak zaklęci w dziecko spoczywające w moich ramionach. Wszyscy wrócili do domu, ale nikt się zbytnio niczym nie przejmował. Dopiero Manuela zbliżyła się do mnie i wyciągnęła ręce w kierunku niemowlaka. Nie poruszyłam się.
-Renesmee, już możesz go oddać.
Nie poruszyłam się.
-Nessie, oddaj dziecko.
-Nie.
Wszyscy zamarli wpatrując się we mnie zszokowani. Podałam je Jacobowi ,który natychmiast je przytulił ,wstałam i bez wahania zasłoniłam ich własną piersią.
-Nie oddam go-powtórzyłam
-Ness...
-Nie pozwolę wam go zabić-warknęłam obnażając kły
Rose podeszła do mnie.
-Ja też-powiedziała
Spojrzałam błagalnie na Nahuela.
-To twój brat-powiedziałam cicho
Spojrzał na dziecko z odrazą ,ale przyłączył się do nas. Jake również wstał. Przyłączyła się także Esme, Carlisle i Emmet.
-Renesmee kochanie, nie jesteś w stanie wychować naraz dwoje niemowląt-powiedziała Bella
-Oczywiście ,że jestem-odparłam głośno i dobitnie
Znowu zapadła cisza. Przecięły ją powolne kroki Alice i Jaspera, dołączających do naszych szyków. Przyszła też Bella. Edward, Linaya i Manuela wciąż uparcie protestowali.
-To nie jest twoje-powiedział stanowczo Edward
-Trzeba to zabić-przytaknęła Manuela
-Nikt tu dziś nie zginie-zawarczał Jacob.Nigdy nie zachowywał się tak w mojej obecności.
-Edwardzie...-poprosił Carlisle
-Dobrze-zgodził się Edward z obrzydzeniem patrząc na dziecko-ale wiedzcie ,że nigdy tego nie zaakceptuję.
Linaya i Manuela zostały same. Wpatrywały się w nas ogłupiałe. Manuela bez słowa odwróciła się i wyszła z pomieszczenia.
-Przepraszam, muszę za nią iść-powiedziała Linaya-jeszcze tu jednak wrócę.
Wybiegła za nią. Zostaliśmy sami. Spojrzałam na dziecko w objęciach Jacoba, które właśnie wywinęło się śmierci. MOJE DZIECKO.
-Dastan- szepnęłam czule
-Dastan-wymamrotała, po czym zamknęła oczy. Jej serce przestało bić.
Edward podniósł dziecinę z jej martwego ciała i odsunął się na bok.
-Manuelo, Linayo. Pochowajcie ciało-powiedział. Kobietom nie trzeba było dwa razy powtarzać zwinęły zwłoki i wybiegły do lasu. Carlisle zaczął sprzątać salon, a Edward wyszedł z pokoju po chwili wrócił, z dzieckiem oczyszczonym od krwi i owiniętym w mały ręcznik. Usiadł obok mnie na kanapie i podał mi dziecko. Patrzyło na mnie zaciekawione ,dużymi okrągłymi oczyma, czarnej barwy.
-To chłopiec-mruknął Edward
Poczułam się tak jakby to było moje dziecko. Pragnęłam się nim zaopiekować. Przytulić. Żeby było moje. Zerknęłam na Jacoba. Wpatrywał się w małego wampirka niewidzącymi oczyma. Edward wstał by pomóc ojcu w porządkach.
-Jake...-szepnęłam
-Wiem.
Siedzieliśmy w milczeniu wpatrując się jak zaklęci w dziecko spoczywające w moich ramionach. Wszyscy wrócili do domu, ale nikt się zbytnio niczym nie przejmował. Dopiero Manuela zbliżyła się do mnie i wyciągnęła ręce w kierunku niemowlaka. Nie poruszyłam się.
-Renesmee, już możesz go oddać.
Nie poruszyłam się.
-Nessie, oddaj dziecko.
-Nie.
Wszyscy zamarli wpatrując się we mnie zszokowani. Podałam je Jacobowi ,który natychmiast je przytulił ,wstałam i bez wahania zasłoniłam ich własną piersią.
-Nie oddam go-powtórzyłam
-Ness...
-Nie pozwolę wam go zabić-warknęłam obnażając kły
Rose podeszła do mnie.
-Ja też-powiedziała
Spojrzałam błagalnie na Nahuela.
-To twój brat-powiedziałam cicho
Spojrzał na dziecko z odrazą ,ale przyłączył się do nas. Jake również wstał. Przyłączyła się także Esme, Carlisle i Emmet.
-Renesmee kochanie, nie jesteś w stanie wychować naraz dwoje niemowląt-powiedziała Bella
-Oczywiście ,że jestem-odparłam głośno i dobitnie
Znowu zapadła cisza. Przecięły ją powolne kroki Alice i Jaspera, dołączających do naszych szyków. Przyszła też Bella. Edward, Linaya i Manuela wciąż uparcie protestowali.
-To nie jest twoje-powiedział stanowczo Edward
-Trzeba to zabić-przytaknęła Manuela
-Nikt tu dziś nie zginie-zawarczał Jacob.Nigdy nie zachowywał się tak w mojej obecności.
-Edwardzie...-poprosił Carlisle
-Dobrze-zgodził się Edward z obrzydzeniem patrząc na dziecko-ale wiedzcie ,że nigdy tego nie zaakceptuję.
Linaya i Manuela zostały same. Wpatrywały się w nas ogłupiałe. Manuela bez słowa odwróciła się i wyszła z pomieszczenia.
-Przepraszam, muszę za nią iść-powiedziała Linaya-jeszcze tu jednak wrócę.
Wybiegła za nią. Zostaliśmy sami. Spojrzałam na dziecko w objęciach Jacoba, które właśnie wywinęło się śmierci. MOJE DZIECKO.
-Dastan- szepnęłam czule
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz