Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

niedziela, 20 maja 2012

63. Furia

   Całe polowanie zajęło nam około 3 godzin - nie śpieszyliśmy się wracając. Gdy dotarliśmy pod dom Emily i Sama, zobaczyliśmy jego trzymającego w objęciach małego Noah, rozmawiającego z Jacobem przytulającym do nagiej piersi naszą córkę, Quila, Embry'ego stojącego tuż obok Jake'a, Jareda, Emily Paula, Brady'ego, Collina, Leah, Setha oraz młodego indiańskiego wilkołaka - John'a. W tej scenie było jednak coś niepokojącego. Paul zobaczył moje przybycie i szturchnął Jacoba. Jake zadrżał. Przestraszyłam się : czyżby coś złego się wydarzyło? Przerażone miny pozostałych członków sfory tylko utwierdziły mnie w przekonaniu. Jake podał  Aveline Embry'emu. Tym razem byłam zaskoczona.Dastan natychmiast do nich podbiegł. Szybkim krokiem podeszłam do grupki, ale Jacob wyszedł mi na przeciw, tworząc coś w rodzaju muru między mną, a pozostałymi, wyciągnął zgięte ręce do przodu jakby próbował mnie zahamować.
-Jake, co jest?-zapytałam z nutką irytacji w głosie
-Spokojnie, wszystko ci wyjaśnię...-powiedział drżącym głosem
-Jak mam być spokojna? Powiedz mi o co tu chodzi!
-Wiedz, że to nie jest tak jak myślisz, to nie jest niczyja wina...
-Jacob cholera, co wy odwalacie?!-warknęłam
Chciałam ruszyć do przodu, ale znowu zastąpił mi drogę. Zagniewana mimowolnie obnażyłam kły.
-Przepuść mnie!-zażądałam gniewnie
-Nie Nessie, tylko się zdenerwujesz...!
-Zdenerwuje się, jeżeli zaraz mnie nie puścisz-wrzasnęłam
Spojrzałam w stronę Aveline i zamarłam. Nie przez nią, tylko przez Embry'ego. Przez cały czas wpatrywał się w nią, jednak nie było to zwykłe spojrzenie. To było tak, jakby dla niej był gotowy skoczyć w ogień. Jakby to nie grawitacja trzymała go na ziemi, tylko ona. Chłopak uniósł na chwilę głowę i uchwyciłam jego oczy. Błyszczały jak nigdy. Źrenice ,które trudno było rozróżnić na tle ciemnych oczu były znacznie powiększone. Warknęłam głośno ze złości, a moje warknięcie przeistoczyło się w ryk. Rzuciłam się w stronę Embry'ego, ale Jake zacisnął swoje dłonie na moich ramionach i nie chciał mnie puścić. Quil podbiegł do nas i również mnie przytrzymał. Machnęłam ręką i usłyszałam głośny chrzęst gdzieś w okolicach jego dłoni. Syknął cicho, ale nie odszedł.
-Nessie, uspokój się, ja ci wszystko wytłumaczę!-zawołał Jacob w rozpaczy
-ZOSTAW MNIE!-ryknęłam-ZABIJĘ TEGO DRANIA!
-Renesmee-powiedział Embry zbliżając się do nas nieco i przyciskając MOJĄ córkę mocniej do swojej piersi.
-JAK MOGŁEŚ WPOIĆ SOBIE MOJE DZIECKO!-zawyłam ,a on w przerażeniu cofnął się do tyłu osłaniając dłonią małą. Jak on jeszcze śmie ,bronić moje własne dziecko przede mną?! Jacob próbował mnie obezwładnić, ale tylko warknęłam na niego ostro. Seth dołączył się by mnie...zaraz zaraz. Oni nie są tu przecież bronić mnie przed nim, tylko bronić JEGO przede MNĄ! Całą siłą wampirzych szczęk wbiłam się w dłoń Quila. Jęknął z bólu i osunął się na ziemię, ściskając swoją dłoń. Kopnęłam Setha odwalając go do tyłu i odepchnęłam Jacoba, co nagle okazało się być dziecinnie łatwe. Zdecydowanym krokiem podeszłam do Embry'ego. Paul próbował zastąpić mi drogę, ale usunęłam go jednym silnym uderzeniem w policzek.
-Nessie, uspokój się-powiedział Embry
-Nie będziesz mi mówił co mam robić ty idioto-warknęłam
-Mamo-to było jak grom z nieba. Widziałam ,że usta mojej córeczki się poruszają, ale głos zdawał się dobiegać z gardła jakiegoś anioła.
-Aveline-szepnęłam i przykucnęłam z niedowierzaniem
-Nie rób kzywdy tatusowi, ani Emblemu-powiedziała anielskim głosem z z dziecięcym akcentem. Wtedy zorientowałam się, że znam ten głos. Słyszałam go wtedy. Tego dnia, którego mała przyszła na świat. Mimowolnie padłam na kolana.
-Bo ja baldzo kocham tate-zamruczała słodko wtulając się w wilkołaka-i Embla tes baaldzoo kocham.
W tym momencie coś we mnie umarło. Oparłam się obiema dłońmi o ziemie, żeby się nie przewrócić. Jacob podbiegł do mnie, podtrzymał mnie i pomógł mi wstać. Spojrzałam na córkę. Wyciągnęła w moją stronę swoje małe rączki. Wzięłam ją od Embry'ego i odsunęłam się szybko, bo wciąż pulsował we mnie gniew.
-I ciebie tes kocham-szepnęła mi do ucha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz