Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 9 maja 2012

46. Dastan

-Carlisle-spojrzałam na niego wyczekująco. Siedzieliśmy wszyscy na kanapach w salonie. W ramionach Jacoba spoczywał Dastan, popijając ochoczo krew z butelki. Nahuel patrzał na niego z nie dowierzaniem. Pozostali patrzyli wciąż zszokowani na rozwój wydarzeń.
-Według mnie-powiedział powoli-to dziecko nie zasługuje na śmierć, tylko ze względu na błędy jego rodziców.
-Ale czy naprawdę moja córka ma się nim zajmować-Edward skinął głową na Dastana-przecież ona niedługo będzie miała swoje potomstwo. Czy nie może zająć się nim chociażby Rosie?
-Tato...ja na prawdę chcę się nim zająć. Zresztą kto inny może go zrozumieć niż ja, która jest taka sama jak on?
-Edwardzie, ona ma rację-przyznała Esme
Edward westchnął głęboko. Uznałam to za zgodę. Spojrzałam jeszcze raz na dziecko. Teraz wyglądało już o wiele lepiej niż kilkadziesiąt minut temu. Oczy wciąż biegały od twarzy do twarzy rozmarzone i zaciekawione. Teraz widać było wyraźnie również proste, kruczoczarne włoski porastające jego główkę. Skórę miał równie bladą co każdy normalny wampir i to niesamowicie kontrastowało z ciemnymi oczyma i włosami.
-Dastan Black-uśmiechnął się Carlisle
Dastan. Dasty. Dast. Brzmiało to trochę jak dust ( z ang. pył). Ale nie zdrobnienia mnie teraz interesowały. Miałam dziecko! Syna. I niedługo miało urodzić się kolejne! Teraz czułam już, że mam prawdziwą rodzinę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz