Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 11 maja 2012

51. Niby nic

  Wyszliśmy przed dom. Dastan spoczywał w ramionach Rosalie wiercąc się niecierpliwie. Rzeczywiście urósł już znacznie. Gdy ujrzał Jacoba wykręcił się w jego stronę i wyciągnął rączki. Nie dziwiłam mu się - gdy ja zwijałam się z bólu na stole, on przez cały czas obejmował go ramionami i pilnował. Rosie niechętnie oddała chłopca Jake'owi, a ja zorientowałam się ,że wszyscy patrzą na spoczywające na moich rękach niemowlęciu.
-Przedstawiam wam-powiedziałam-Aveline Jane Black.
Przez podwórko przeszło głośne westchnięcie gdy przekazałam dziecko Carlisle'owi, który podał je Esme, Edwardowi, Belli...
-Jest śliczna-westchnęła Alice
-Niesamowita-przytaknęła Esme
Słońce już dawno zaszło. Musiałam być nieprzytomna co najmniej 10 godzin. Dastan ziewnął głośno i wtulił się w Jacoba. 
-To...my już chyba pojedziemy do domu-powiedziałam, patrząc na niego.
-Dobrze, rozumiemy-uśmiechnął się Carlisle-ale jutro z samego rana zaczynamy badania. Mierzenie, ważenie, kontrolowanie, przyglądanie...trzeba się zorientować co te dzieciaki potrafią. 
Aveline wróciła do mnie. Otuliłam ją delikatnie kocykiem. Mój samochód, piękny, srebrny Lexus rx zachęcająco błysnął w świetle księżyca. Rzuciłam Jake'owi kluczyki i zajęłam miejsce na pozycji obok kierowcy. Jacob gdy tylko usiadł za kierownicą, przekazał mi Dastana. Z dwójką dzieci na kolanach uśmiechnęłam się słodko do rodziny i odjechaliśmy w stronę La Push. Eline już już spała słodko, a Dast zamknął oczka i również oddał się w ramiona snu. Cieszyłam się wiedząc, że ich serca biją i że sypiają. To oznaczało, że mają w sobie choć trochę człowieczeństwa. Byłam ciekawa czy mają jad, tak jak jest to typowe dla wampirów. Spodziewałam się tego po chłopcu.
   Jacob sięgnął ręką w moją stronę i przesunął dłonią po policzku. Zerknęłam w jego stronę. i uśmiechnęłam się delikatnie. Zajechaliśmy pod dom. Jake wyskoczył z samochodu ,otworzył przede mną drzwi i ostrożnie wyciągnął z moich objęć Aveline. Spojrzał na nią czule i pomógł mi wysiąść.
-Jake, gdzie my je położymy?-spytałam
-Nie martw się, już wszystko gotowe.
Pociągnął mnie za sobą do domu. Powoli weszliśmy po spiralnych schodach w salonie na górę. Jacob otworzył pierwsze drzwi do pustego, okrągłego pokoju. Ale tam nie było już pusto. Wyczułam tu robotę Alice. Okna zdobiły koronkowe firanki, oraz różowe zasłony z białymi kokardkami, ściany były pomalowane na blady róż. Pod ścianą stała, duża kołyska z białego drewna, zdobiona różowym baldachimem również udekorowanym wstążeczkami. Leżała w nim falbaniasta biała poduszeczka ,a pod ścianą obok stała dwu osobowa sofa, pasująca do niej falbankowym wzorem. Wykrzywione specjalnie tak, by pasować do niespotykanego kształtu ścian kilka regałów zapełnione były butelkami z szkarłatną krwią, oraz białym mlekiem, zabawkami, smoczkami, pieluchami i innym temu podobnym. Jacob podszedł do kołyski i włożył do niej Aveline. Otulił ją starannie po czym po cichu wycofał się na korytarz. Zamknął drzwi i spojrzał na mnie przepraszająco.
-Twoje ciotki tu były-mruknął
Przeszliśmy dalej korytarzem i weszliśmy do kwadratowego pokoju. Pod białą ścianą idealnie naprzeciw drzwi stało dwukrotnie większe od normalnego, niebieskie łóżeczko. Ściany zdobiły fotografie i obrazy. Podobnie jak w poprzednim pokoju były tu regały, szafki i szuflady na rzeczy dziecka. Podeszłam do kojca i złożyłam w nim Dastana. Przykryłam go kołdrą i cmoknęłam w czoło. Gdy tak stałam nad łóżeczkiem, gorące dłonie splotły się w mojej talii, a rozpalone usta przesunęły się z mojego czoła, aż po obojczyki. Odwróciłam się przodem do Jake'a i pocałowałam go namiętnie. Z wielkim wysiłkiem, ponieważ oboje aż pulsowaliśmy pożądaniem, wydostaliśmy się z pokoju i zatrzymaliśmy na korytarzu. Nie zdążyliśmy nawet dotrzeć do sypialni, gdy nasze ciała splotły się w jedno, a całe pomieszczenie wypełniło się naszymi nierównomiernymi płytkimi oddechami.


3 komentarze:

  1. Zarąbiste. Czekam na NEXT! Ciekawe co wydarzy się między rodziną Blacków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS:Zachęcam do czytania mojego nowego blooga :) http://niemozliwestajesiemozliwe.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zjawiskowy blog ! Naprawdę masz talent co do takich rzeczy . Przeczytałam całą te historie i czekam na następny rozdział ^_^

    OdpowiedzUsuń