-Dzień dobry-zamruczał
-Hej-westchnęłam siadając. Zmierzwiłam sobie włosy i spojrzałam na Jake'a. Wpatrywał się we mnie w zadumie.
-O czym tak myślisz?-spytałam
-O tym, że trzeba by pokazać te dzieci Billy'emu. I Charliemu. I pewnie całej sforze.
Jęknęłam. Oczywiście Charlie i Billy wiedzieli o mojej ciąży, ale jak im (przynajmniej Charliemu) wytłumaczyć, skąd wziął się Dastan?
Jake pocałował mnie w policzek i wyskoczył z łóżka. Ja zrobiłam to samo. Jacob zszedł do kuchni przygotować jakieś śniadanie, a ja poszłam do Dastana. Przysięgłabym, że nie minęła noc, a miesiąc. Chłopiec był wyższy o co najmniej 7 cm. Nie spał już. Leżał spokojnie i uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Zdziwiona wzięłam go na ręce i poszłam do pokoju Małej. Aveline również nie spała. Zabrałam oboje dzieci i zaniosłam je do kuchni. Na stole leżała patelnia pełna świeżej jajecznicy, oraz cztery butelki : dwie z mlekiem i dwie z krwią. Usiadłam koło Jake'a i podałam mu córkę. Obawiałam się, że Dastan mógłby go ugryźć. Wprawdzie wiedziałam, że jako wilkołak był odporny na jad wampira, mimo tego się obawiałam.
-Spróbujemy każdemu z nich podać mleko i krew?-spytałam zdziwiona
-To pomysł Carlisle. Chcemy sprawdzić co preferują. Jesteś głodna?-zapytał zaniepokojony widząc jak patrzę na butelki z szkarłatną cieczą.
-Trochę, ale wytrzymam.
Jacob rzucił mi jeszcze jedne zmartwione spojrzenie i przysunął patelnię z jajecznicą w swoją stronę. Pochłonął ją szybko ,a Aveline przyglądała się temu z ciekawością. Ja tymczasem wzięłam butelkę z mlekiem i podsunęłam ją Dastanowi. Najpierw spojrzał na mnie pytająco a potem posłusznie otworzył buźkę. Przez chwilę pokornie ssała smoczek, ale potem odsunął się gwałtownie od butelki i pokręcił z przejęciem główką. Westchnęłam i podałam mu czerwoną butelkę. Zerknął na nią nieufnie ,ale zaczął pić. I pił dalej, aż na dnie nie została ani kropla napoju. Jacob spojrzał na nią i nachmurzył się.
-A więc mamy jednego krwiopijce.
Wziął kolejny pojemniczek z nabiałem i przyłożył ją do ust Eline. Dziewczynka bez wahania ją przyjęła i bardzo szybko wypiła całość. Z niedowierzeniem się temu przyglądałam. Widać maleństwo ,jeżeli chodzi o upodobania smakowe wdała się w to 75% genów swoich rodziców, które woli normalne jedzenie. No to polowania a'la Matka + Córka mamy z głowy. Dastan z pożądaniem wbił wzrok w kolejną butlę posoki. Podałam mu ją bez wahania. Gdy w końcu wszyscy (no może oprócz mnie) się najedli, wybrałam dla siebie i dzieci odzież z garderoby : sama ubrałam się w brązową bawełnianą sukienkę, Dastana w jeansowe spodenki i koszulkę, a małą Eline ,może po to ,żeby zirytować Alice, a może dlatego, że jako dziecko, również byłam uprzedzona do niewygodnych ciuchów - w najzwyczajniejsze jakie udało mi się znaleźć w tej wielkiej kadzi Armaniego, Diora i Chanel - białą bluzeczkę i czerwoną, bawełnianą sukienkę na ramiączkach. Jacob czekał już na nas w samochodzie. Zanim odjechaliśmy w stronę domu Cullenów, przyjrzałam się jeszcze raz swoim dzieciom : Aveline, po upływie niespełna dnia życia ,wyglądała jak przynajmniej dwutygodniowe niemowlę, natomiast Dastan sprawiał wrażenie, mimo tego, że od jego urodzenia minęło zaledwie kilka dni - jak niemalże półroczne dziecko. Każda sekunda przybliżała mnie do ich dorosłości.
-O czym tak myślisz?-spytałam
-O tym, że trzeba by pokazać te dzieci Billy'emu. I Charliemu. I pewnie całej sforze.
Jęknęłam. Oczywiście Charlie i Billy wiedzieli o mojej ciąży, ale jak im (przynajmniej Charliemu) wytłumaczyć, skąd wziął się Dastan?
Jake pocałował mnie w policzek i wyskoczył z łóżka. Ja zrobiłam to samo. Jacob zszedł do kuchni przygotować jakieś śniadanie, a ja poszłam do Dastana. Przysięgłabym, że nie minęła noc, a miesiąc. Chłopiec był wyższy o co najmniej 7 cm. Nie spał już. Leżał spokojnie i uśmiechał się do mnie przyjaźnie. Zdziwiona wzięłam go na ręce i poszłam do pokoju Małej. Aveline również nie spała. Zabrałam oboje dzieci i zaniosłam je do kuchni. Na stole leżała patelnia pełna świeżej jajecznicy, oraz cztery butelki : dwie z mlekiem i dwie z krwią. Usiadłam koło Jake'a i podałam mu córkę. Obawiałam się, że Dastan mógłby go ugryźć. Wprawdzie wiedziałam, że jako wilkołak był odporny na jad wampira, mimo tego się obawiałam.
-Spróbujemy każdemu z nich podać mleko i krew?-spytałam zdziwiona
-To pomysł Carlisle. Chcemy sprawdzić co preferują. Jesteś głodna?-zapytał zaniepokojony widząc jak patrzę na butelki z szkarłatną cieczą.
-Trochę, ale wytrzymam.
Jacob rzucił mi jeszcze jedne zmartwione spojrzenie i przysunął patelnię z jajecznicą w swoją stronę. Pochłonął ją szybko ,a Aveline przyglądała się temu z ciekawością. Ja tymczasem wzięłam butelkę z mlekiem i podsunęłam ją Dastanowi. Najpierw spojrzał na mnie pytająco a potem posłusznie otworzył buźkę. Przez chwilę pokornie ssała smoczek, ale potem odsunął się gwałtownie od butelki i pokręcił z przejęciem główką. Westchnęłam i podałam mu czerwoną butelkę. Zerknął na nią nieufnie ,ale zaczął pić. I pił dalej, aż na dnie nie została ani kropla napoju. Jacob spojrzał na nią i nachmurzył się.
-A więc mamy jednego krwiopijce.
Wziął kolejny pojemniczek z nabiałem i przyłożył ją do ust Eline. Dziewczynka bez wahania ją przyjęła i bardzo szybko wypiła całość. Z niedowierzeniem się temu przyglądałam. Widać maleństwo ,jeżeli chodzi o upodobania smakowe wdała się w to 75% genów swoich rodziców, które woli normalne jedzenie. No to polowania a'la Matka + Córka mamy z głowy. Dastan z pożądaniem wbił wzrok w kolejną butlę posoki. Podałam mu ją bez wahania. Gdy w końcu wszyscy (no może oprócz mnie) się najedli, wybrałam dla siebie i dzieci odzież z garderoby : sama ubrałam się w brązową bawełnianą sukienkę, Dastana w jeansowe spodenki i koszulkę, a małą Eline ,może po to ,żeby zirytować Alice, a może dlatego, że jako dziecko, również byłam uprzedzona do niewygodnych ciuchów - w najzwyczajniejsze jakie udało mi się znaleźć w tej wielkiej kadzi Armaniego, Diora i Chanel - białą bluzeczkę i czerwoną, bawełnianą sukienkę na ramiączkach. Jacob czekał już na nas w samochodzie. Zanim odjechaliśmy w stronę domu Cullenów, przyjrzałam się jeszcze raz swoim dzieciom : Aveline, po upływie niespełna dnia życia ,wyglądała jak przynajmniej dwutygodniowe niemowlę, natomiast Dastan sprawiał wrażenie, mimo tego, że od jego urodzenia minęło zaledwie kilka dni - jak niemalże półroczne dziecko. Każda sekunda przybliżała mnie do ich dorosłości.
Świetny rozdział z resztą jak wszystkie ; >
OdpowiedzUsuńsuper czekam na dalsze losy <33
OdpowiedzUsuńdodałam się do obserwatorów mam nadzieję, że
zrobisz to samo tutaj na moim blogu
http://www.my-style-and-design.blogspot.com/
bardzo fajny blog i starsznie podoba mi tlo zapraszam tez do mnie http://zyciealicebeliger.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWspaniały wpis !:P Czekam z niecierpliwością na Next!
OdpowiedzUsuńExtra wpis!Zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://fashion-by-anita.blogspot.com/
+dodaję i liczę na to samo.
Jest już pierwszy wpis ZAPRASZAM !:http://niemozliwestajesiemozliwe.bloog.pl/
OdpowiedzUsuń