Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 16 maja 2012

58. Co ja tu robię?

   Pędziłam wampirzym tempem, a czarna peleryna Ara, raz po raz przemykała mi przed oczyma. Minęło jakieś  10 minut i kiedy w końcu się zatrzymaliśmy, byliśmy gdzieś na obrzeżach Seattle. Była to niewielka polanka którą przecinała niezbyt szeroka rzeka. Aro odwrócił się do mnie przodem i spojrzał mi głęboko w oczy. Stał na tyle blisko, że mogłam policzyć jego ciemne brwi. Nasze twarze różniło jakieś 15 cm. Patrzyłam lekko w górę, by również móc spoglądać w jego szkarłatne ślepia. 
-Ach, Renesmee. Taka młoda a taka odpowiedzialność-powiedział kręcąc z niedowierzaniem głową
-Poradzę sobie. Jacob mi pomaga.
-Jacob. Jak to się dzieje ,że ty i ten pie...-ugryzł się w język w ostatniej chwili. Słowo 'pies' wzbudzało we mnie  wrzenie-...i ten człowiek, możecie tak swobodnie być razem?
-Obawiam się, że nie rozumiem pytania Aro.
-Oni są dzicy. To leży w ich naturze, są naszymi wrogami od zawsze. Jak możesz powstrzymywać się przed taką pokusą? Szczególnie, gdy takie u\odczucie...
-Odczucie?
Zaśmiał się melodyjnie.
-No cóż, nie brałem pod uwagę, że tylko on czerpie z tego przyjemność, ale przy takim osobniku to wszystko jest możliwe.
Drgnęłam. A więc o tym mowa. Zeszliśmy na tematy zbyt intymne jak dla mnie.
-Żebyś wiedział, że czerpię z tego wielką satysfakcję-warknęłam. Aro uśmiechnął się i zbliżył nieco. Ujął moją twarz w swoje porcelanowe dłonie i pochylił się tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie 3 centymetry. 
-Nessie kochanie-mruknął, a zimny oddech mnie ochłonął-przepraszam. Pochylił się jeszcze trochę i pocałował mnie w usta. Dla mnie to było normalne. Traktowałam go jak opiekuna. Jak dobrego krewnego, mimo tego, że czasem odczuwałam przed nim strach. Tym razem w tym geście było jednak coś innego. Na chwilę się ode mnie oderwał, ale jego dłonie wciąż pozostały na miejscu. 
-Pozwól mi-poprosił błagalnym tonem. Wiedziałam o co chodzi, ale nie byłam przekonana co zrobić. Wiedziałam ,że odmowa nie pomoże nam na zakończenie sporu z Volturi. Milczałam więc co on uznał za zgodę. Znowu się do mnie zbliżył i nasze wargi się zetknęły. Przesunął chłodnym językiem po mojej dolnej wardze, po czym rozwarł nim moje usta. Czułam, ze trzyma się na wodzy. Ręce wciąż trzymał kurczowo zaciśnięte na moich policzkach a wszystkie mięśnie miał spięte. Nasze języki mimowolnie się splotły. W tym momencie jednocześnie odskoczyliśmy do tyłu. 
-Dziękuję-powiedział z uśmiechem i odbiegł by wrócić do braci. Ja przystanęłam na trawie. Alan Newton. Aro. Nahuel. Jacob. Zakręciło mi się w głowie. Dlaczego to musi być tak skomplikowane? Ruszyłam za wampirem mając mieszane uczucia.


2 komentarze: