Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 16 maja 2012

59. Ulga i przyrzeczenie

  Wracaliśmy z powrotem. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Wiedziałam ,że Aro mnie kocha. Nie, nie kocha mnie jako dziewczynę, tylko jako córkę. Rozmawiałam kiedyś na ten temat z Edwardem, który miał dostęp do jego myśli. Wiedziałam, że chciałby mnie pocałować, ale nie dlatego, że chciałby żebym z nim była - nie, przecież on ma żonę. Nigdy nie spotkał pół wampira, takiego jak ja. Siostry Nahuela są niemalże nieosiągalne, wciąż się przemieszczają, a trudno by było, żeby całował samego Nahuela. Chodziło mu o smak i zapach. Oraz wytrzymałość. Chciał sprawdzić czym w tych kwestiach różnię się od normalnych wampirów. Całowanie mnie, musiało być dla niego równie niesmaczne jak dla mnie. Widziałam to w jego oczach. Widziałam, że wolałby to rozwiązać inaczej. Dlatego gdy tylko sprawy zaszły za daleko, odskoczył ode mnie tak daleko jak to było tylko możliwe. Za ten mały gest, byłam mu wdzięczna.
  Dobiegliśmy na miejsce. Wróciłam do Cullenów i czym prędzej ponownie wzięłam Dastana na ręce. Jacob patrzał na mnie zaniepokojony.
-Jane-warknęła Bella
Dziewczynka stała wpatrując się we mnie w skoncentrowaniu. Zapewne właśnie próbowała użyć na mnie swojej mocy. Aro podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu.
-Nie widzę potrzeby byś to robiła skarbie-powiedział z uśmiechem. Jane wyprostowała się i kiwnęła głową ,choć twarz miała wciąż kamienną.
-Czyżby wasza wizyta dobiegała końca, Aro?-zapytał Carlisle
-Wyganiasz nas Carlisle?-mruknął Kajusz z pogardą w głosie
-Och, nie, nie oczywiście ,że nie wygania-zaćwierkał od razu Aro-ale owszem, nasze odwiedziny się kończą. Wasza sytuacja jest dość niepokojąca ,dlatego co jakiś czas będziemy tu przysyłać jednego z naszych przyjaciół-omiótł wzrokiem zebranych-by kontrolować sytuację, a gdy uznamy to za stosowne zjawimy się tu i przyrzekam, że wtedy nie będziemy już tak łaskawi. Oczekuję, że obiecacie mieć wasze...dzieci na wodzy i nie pozwolicie im zabijać w zbytnio dużej ilości...
-Dopóki tu żyję, żaden wampir nie ugryzie człowieka-oznajmił Carlisle
-Cieszę się niezmiernie-przyznał Marek niechętnie-Kajuszu, Aro...
Skinęli na nas głowami po czym odwrócili się i w wcześniej ustalonym szyku odwrócili się i ponownie zniknęli w gęstwinach

2 komentarze: