Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

wtorek, 20 listopada 2012

151. Chwile wyciszenia

   Jacob był tak podekscytowany faktem, że korzystając z wolnego dnia, Jacob od razu wziął Epherin i zawiózł ją do rezerwatu, wcześniej przynajmniej 10 razy upewnił się, że nie chcę jechać.
-Na prawdę?-spytał jeszcze raz przed samym wyjściem
-Tak, na pewno. Skorzystam z wolnego dnia, porobię jakieś różne dziewczęce rzeczy na które zwykle nie mam czasu. A potem może wpadnę sprawdzić co u Lily...nie martw się, poradzę sobie.
Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
-No dobra. Postaram się nie wrócić za późno. Do zobaczenia.
-Do wieczora-cmoknęłam Effy przelotnie w policzek i na dłużej zatrzymałam się przy ustach Jacoba.
-Mam nadzieję, że będziemy kontynuować jak wrócę-powiedział Jake wysyłając mi znaczące spojrzenie
-Już lepiej idź-mruknęłam i wypchnęłam go za drzwi. Uśmiechnął się szeroko, pomachał mi, wsiadł do samochodu i odjechał. Jeszcze chwilę stałam i wpatrywałam się w miejsce w którym przed chwilą zniknął pojazd. Westchnęłam i wróciłam do domu. Tak właściwie nie miałam tu za wiele do roboty: wyczyściłam i tak już niemalże lśniące meble, podlałam rośliny w ogródku, poukładałam książki w porządku alfabetycznym, posegregowałam zdjęcia w albumach, wróciłam do biblioteczki i otworzyłam ją w poszukiwaniu jakiejś lektury. Zastanawiałam się chwilę nad kilkoma z nich, m.in. Rozważną i Romantyczną i Miastem Aniołów, aż w końcu po dłuższym na myśle siegnęłam po Dumę i Uprzedzenie. Musiałam bardzo wciągnąć się w lekturę, bo nim zdążyłam się obejrzeć, lektura dobiegła końca. Zerknęłam na zegarek. Było nieco po 20:00. Nie chciałam już mącić spokoju Cullenów - Lilly pewnie spała. Westchnęłam, odłożyłam książkę na półkę i sięgnęłam po swoich ulubionych Romea i Julię. Przewróciłam stronę i moim oczom ukazały się słowa prologu:

Dwa wielkie domy w uroczej Weronie,
równie słynące z bogactwa i chwały,
co dzień odwieczną zawiść odnawiały, 
obywatelską krwią broczyły dłonie.

 Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera,
 fatalna miłość dzieci ich jednoczy;
 i krwawa wojna, co z wieków się toczy,
w cichym ich grobie na wieki umiera.

 Miłość kochanków, śmiercią naznaczona,
wściekłość rodziców i wojna szalona,
zerwana późno nad mogiłą dzieci,

Przed waszym okiem na scenie przeleci.
Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi,
błędy obrazu chęć nasza naprawi. 

Z zadowoleniem przerzuciłam kartkę. Tego było mi trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz