Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 22 listopada 2012

159. Spełnione koszmary

   Zajęłam wygodne miejsce w fotelu. Naprzeciwko mnie usiadł Edward. Byłam u nich w domu. Belli nie było, udała się pomóc Lily w opiece nad maleństwami. Postanowiłam to wykorzystać.
-Miło cię widzieć-powiedział tata uśmiechając się szczerze.
-Mi ciebie też-odpowiedziałam mu tym samym-ostatnio doszłam do wniosku, że mało wiem, o tym co było kiedyś, jeszcze zanim się urodziłam. Znam Waszą historię, w końcu wielokrotnie ją słyszałam. Nigdy jednak nikt nie wspomniał mi o przyjaźni mamy i Jacoba.
-Ach, no cóż. Pewnie uznaliśmy, że ta wiedza nie jest ci niezbędna do przetrwania. Tak więc zapewne wiesz, że Jake i twoja mama znali się od niemal zawsze. Ich relacje zacieśniły się w okresie, gdy...gdy mnie przy niej nie było. Spędzali wtedy razem cały swój wolny czas. Rozumieli się bez słów. Stworzyła się między nimi jakaś szczególna więź, której do tej pory nie mogę zrozumieć. Mimo, że on się zmienił. To wtedy stał się wilkołakiem. Ona to zaakceptowała. Oczywiście wszystko skończyło się wraz z moim powrotem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Byłem o niego zazdrosny, bo wiedziałem, że nigdy nie będzie czuła się przy mnie tak...swobodnie. Przyjaźń trwała. Z małymi wzlotami i upadkami.
-Co masz na mysli?
-Cóż, Jacob nawet nie próbował nie pokazywać jak bardzo ją kocha-poczułam ukłócie gdzieś w okolicy serca. Edward westchnął-raz nawet spróbował ją pocałować, jednak bez wzajemności. Zmieniło się to pewnego felernego dnia, gdy i ona powiedziała mu że go kocha. Tu nastąpił kolejny tym bardziej gorętszy pocałunek, takie tam. Potem Jacob zniknął na dłuższy czas, pojawił się dopiero na naszym ślubie, ale tam też doszło do spięcia, wyjechaliśmy, Bella zaszła w ciążę, potem ostatecznie się pogodzili. Renesmee?
Dopiero gdy wymówił moje imię, zorientowałam się, że od dłuższego czasu siedzę z wytrzeszczonymi oczyma i wbijam paznokcie w oparcie fotela.
-Tak?
-Martwisz się czymś?
Szybko zaczęłam recytować w myślach ulubione cytaty z Romea i Julii by zamaskować przed Edwardem swoje myśli.
-Nie. Przypomniałam sobie tylko, że chyba nie zakręciłam kranu w łazience. Muszę uciekać. Widzimy się u Carlisle'a. Cześć, kocham cię.
Cmoknęłam go w policzek i wybiegłam z domu. Moje najgorsze przypuszczenia stały się prawdą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz