Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 22 listopada 2012

160. Tykająca bomba.

   Gdy tylko dotarłam do domu, zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam cicho szlochać. Boże, jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Jak mogłam nie zauważyć, że mój mąż kocha Bellę. Najgorsze, że ze wzajemnością. Edward wiedział tylko o tych dwóch niewinnych pocałunkach, a co jeśli było ich więcej? A może oni...nie, nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. Wzięłam się w garść i po raz kolejny przejechałam szmatką po idealnie czystym blacie stołu. Nie musiałam czekać długo na powrót Jacoba. Już po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Mama!-usłyszałam radosny dziecięcy głosik i do saloniku wpadła ubrana w śliczną, fioletową sukienkę Effy.
-Cześć Misiaczku-cmoknęłam ją w policzek i przelotnie uścisnęłam. Nie chciałam za dużo jej dotykać, bo wiem, że przez targające mną emocje, mogłabym przypadkowo pokazać jej jakiś obraz-to co dziś porabialiście?
-Bawiłam się z wujkami Sethem i  Qilem-wciaż nie potrafiła poprawnie wymówić jego imienia-a ciocia Emi upiekła ciasteczka. Było super!
-Tak? To teraz idź się pobaw w ogródku.
Mała z uśmiechem na ślicznej buźce wybiegła na zewnątrz. Jacob odprowadził ją wzrokiem, po czym przeniósł go na mnie.
-Dobrze się bawiłeś?-zapytałam wypranym z uczuć głosem, próbując się uśmiechnąć
-Było świetnie. Bardziej mnie ciekawi co ty porabiałaś-zbliżył się nieco.
-Posprzątałam trochę i wpadłam na chwilę do Edwarda-powiedziałam z udawanym entuzjazmem
Westchnął ciężko i podszedł do mnie jeszcze bliżej.
-Zasługujesz na lepsze rozrywki niż zajmowanie się domem i odwiedziny u ojca. Czemu nie poszłaś z nami?
-Nie chciałam przeszkadzać.
-Masz jakiś dziwny głos. I jesteś jeszcze bledsza niż zwykle. Coś się stało?
-Nie. Wszystko w porządku.
Spojrzał na mnie przenikliwie. Odwróciłam wzrok i wyjrzałam przez okno. Effy biegała po trawie i próbowała złąpać lecącego nad nią motylka. Wzdrygnęłam się, gdy znowu się obróciłam i zobaczyłam ,że Jacob stoi tuż przede mną. Zadrżałam i cofnęłam się.
-Cholera, Renesmee.
-C-co?
-Boisz się mnie?
-Nie-zaprzeczyłam, chyba zbyt szybko, bo być może błędnie to zinterpretował-absolutnie!
-Od kilku dni mnie unikasz, nie dajesz się nawet dotknąć, teraz tak się zachowujesz. Nie wiem co myśleć.
-Powiedziałam, że nic mi nie jest-mruknęłam cicho, wpatrując się w podłogę
Wysunął nieco rękę by musnąć moje ramię. Przed oczami mignęło mi oślepiające światło i Jacob odskoczył jak oparzony, chwytając się z przerażeniem za dłoń drugą ręką.
-Co to było?
-Przepraszam.
-Nie masz za co. Ale dlaczego? Czy to było celowe?
-Nie. To chyba...z nadmiaru emocji. Nie potrafię wtedy kontrolować, tego co i kiedy pokazuję.
-Więc jednak targają tobą emocje. Nessie, błagam powiedz mi o co chodzi, bo zwariuję.
Rzuciłam mu spojrzenie z serii "Już-ty-wiesz-o-co-chodzi".
-Nie ważne-bąknęłam, uspokoiłam się nieco, musnęłam palcami jego policzek i wyszłam do Effy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz