Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

czwartek, 22 listopada 2012

158. Skojarzenie

   Nauka szła Lily całkiem sprawnie. Minąły już niemal dwa miesiące i udało jej się nie ruszyć ani odrobiny ludzkiej krwi, mimo, że bywało gorąco. Dziewczynki wyglądały tak jak wygladać powinny dwu miesieczne dzieci. Tak więc na razie tylko o tyle wyprzedzały swój normalny rozwój. Natomiast mała Effy powoli nauczyła się samodzielnie chodzić. Można było pytać wszystkich, a wszyscy zgodnie odpowiadali, że jest najpiękniejszą osóbką na ziemi. Jej miękkie, nieco pokręcone, ciemno brązowe włosy długością sięgały teraz za łopatki. Duże, roześmiane, czarne oczy, dokładnie takie same jak u Jacoba wyrażały wszystko, każde jej uczucie, każde ukłócie bólu, każdy przypływ radości. Blada skóra była gładka jak kreda i niezwykle delikatna, bez żadnej skazy. Jej malinowe usta, pełne śnieżno białych, równych ząbków, wyglądały tak jakby wyszły z pod dłuta Michała Anioła, albo innego artysty. Były perfekcyjne. Gdy dziewczynka się uśmiechała, na jej policzkach pojawiały się słodkie dołeczki. Jej głos był melodyjny i przywodził na myśl śpiew kanarka, tylko ,że był jeszcze piękniejszy. Jej małe rączki były niezwykle precyzyjne. Mała kochała naturę i wszystko co miało z nią cokolwiek wspólnego. Potrafiła godzinami spacerować po lesie, oglądać ptaki, czy też obserwować różne rośliny. Nie wyglądała na kilku miesięczne dziecko - wręcz przeciwnie, jej drobne ciało wyglądało jakby było co najmniej 3-4 letnie. Jacob od kiedy dałam mu na to pozwolenie przynajmniej trzy razy w tygodniu wybierał się z nią do La Push. Czasem udawałam się z nimi, ale zazwyczaj spędzałam ten czas samotnie na studiowaniu książek, zajmowaniem się domem, lub też pomocy Lily. Stefan i Vladimir pojawiali się coraz rzadziej. Tylko Blaise od czasu do czasu wpadał na dzień czy dwa i wracał do swoich towarzyszy. Wzbudzało to we mnie dziwny niepokój. Zresztą nie tylko to. Edward, Mikeyl'a, Embry, Aveline a nawet Jacob, zaczęli się ostatnio jakoś dziwnie zachowywać. Od razu skojarzyłam to z relacją łączącą Bellę i Jake'a. To musiało być coś więcej niż tylko przyjaźń. Wiedziałam, że jeszcze przed moim urodzeniem spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Czułam jakby coś mnie ominęło i było to zgodne z prawdą.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz