Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 21 listopada 2012

155. Nowe w rodzinie

-Renesmee, jad!-zawołał Carlisle, zmienionym głosem. Doskoczyłam do ciała Lily. Zawahałam się chwilę po czym wbiłam strzykawkę w jej serce-za mało-mruknął doktor.
Sam pochylił się nad żebrem klatką piersiową dziewczyny i wbił kły w okolice jej żeber, po czym w zgięcie pach i talię. Ja również zawzięcie wstrzykiwałam jad, ale oboje słyszeliśmy, że serce już niemal ustaje, tak samo jak oddech.
-Żyj-jęknęłam przekazując ostatnią porcję-błagam, musisz żyć. Nie możesz teraz umrzeć. Nie możesz im tego zrobić. Nam tego zrobić. Nie teraz.
-Jacob, pomóż mu zająć się dziećmi. Umyjcie je i ubierzcie-nakazał Carlisle. W takiej chwili rozkaz wydawał się być banalny, ale oboje posłusznie wyszli. Zostaliśmy sami. Ja w desperacji odrzuciłam strzykawkę i rozpoczęłam masaż serca. moje ręce i ciało były już niemal całe szkarłatne. Wszędzie unosił się zapach krwi. Czemu by jej nie ugryźć i tak nie przeżyje...a pachnie tak apetycznie. Otrząsnęłam się i kontynuowałam operacje. Carlisle po raz ostatni wbił kły w jej ciało, po czym pochylił się nad jej piersią. Odsunęłam się nieco na bok i zamarłam wsłuchując się w ciszę. W końcu doktor uniósł się i otarł czoło rękawem.
-Udało się-mruknął zadyszany. Odetchnęłam z ulgą.
-Ile to potrwa?
-Cała dawka jadu jest umieszczona w najbliższej okolicy serca : ty skupiłaś się wyłącznie na nim, a ja tak blisko jak się dało. Powinno to potrwać nie więcej niż dwa dni.
-Wiedziałeś ,że będzie ich dwoje?
-Nie. Zaskoczyłem się tak samo jak wy. Chodź, pomożesz mi. Nie możemy jej tu przecież tak zostawić. Umyj ją z krwi, a ja tymczasem wyczyszczę i zdezynfekuję pomieszczenie.
Tak więc za pomocą wody, wody utlenionej, spirytusu i płynu na bazie acetonu udało mi się usunąc wszelkie ślady osocza na ciele, pozostawiając w nieładzie tylko otwartą ranę. Po chwili zjawił się Carlsile i zwinnie ją zaszył, bym mogła zakończyć swoją pracę. Tymczasowo ubrałam ją w luźną długą koszulę i czystą bieliznę. Spojrzałam na jej spokojną twarz. Wiedziałam, że tak naprawdę przyżywa katusze. Carlisle pomógł mi zrobić dla niej miejsce na łóżku w pokoju Edwarda. Zanieśliśmy ją tam i pozwoliliśmy jadowi działać. Po chwili do pokoju wszedł Dastan i Jacob. Każdy z nich trzymał w ramionach po jednym niemowlęciu. Teraz gdy ich drobne ciałka nie były już umorusane krwią można było zobaczyć jawiące się na ich bladych główkach rude włoski. Były bardzo do siebie podobne. To, że włosy były rude po Lily, zaprzeczał fakt, że fakturą były miękkie i proste, jak u Dastana. Oczy jednej dziewczynki miały kolor głębokiej czerni po ojcu, natomiast drugiej - delikatnej zieleni wymieszanej z błękitem.
-Są śliczne-westchnęłam-Macie już wybrane imiona?
-Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się, że będą dwie, ale szczęśliwym zrządzeniem losu, mieliśmy w zapasie więcej niż po jednym imieniu. Tak więc poznajcie Cirillę Kathy i Brienelle Jenny Terra.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Alice-wyjaśnił cicho-wyznała, że to było moje prawdziwe nazwisko.
Uśmiechnęłam się. W oczu zakręciła mi się łza.
-Wobec tego, nie musisz już być chłopcem bez nazwiska. Teraz masz już swój dom. Swoją rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz