Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 21 listopada 2012

154. Niespodziewany obrót sprawy

   Edward zrzucił ze stołu wszystkie rzeczy i razem z Dastanem przenieśli Lily na jego blat. Carlisle wydobył scyzoryk z kieszeni.
-Esme, wyprowadź proszę Mikeyla'ę. Może być dużo krwi-powiedział
Esme posłusznie kiwnęła głową i wszystkie trzy wampirzyce zniknęły za drzwiami. Moja starsza córka wyglądała jakby miała za chwilę zemdleć.
-Aveline...-Edward spojrzał na nią bez przekonania. Dziewczyna oddychała płytko-Embry wyprowadź ją, bo zaraz zemdeje. I weź małą.
Wilkołak posłusznie wyszedł ze swoją narzeczoną na zewnątrz, uprzednio wziąwszy z sobą Effy. W pokoju został tylko Edward, Carlisle, Bella, Dastan, Lily, Jacob i ja.
-Renesmee...
-Wytrzymam-powiedziałam krótko.
Carlisle rozpruł nożem koszulę Lily pozostawiając ją nagą. Teraz mocniej było widać posiniaczone ciało, z licznymi ranami.
-Dziecko próbuje się wygryźć-mruknął Carlisle. Dastan zbladł radykalnie-trzeba zrobić cesarskie cięcie. Edwardzie, przygotuj jad, może być potrzebny. Carlisle naciął lekko brzuch Lily. Poczułam intensywny zapach krwi. Źrenice Belli rozszerzyły się. Edward zdążył doskoczyć do niej i wypchnąć ją za drzwi w ostatniej chwili : teraz byliśmy tu tylko ja i Jake, doktor, Dastan i Lils.
-Dobrze-mruknął Carlisle-Renesmee weź się za ten jad, Jacob chodź tu, musisz ją przytrzymać.
Jake stanął po drugiej stronie stołu, tak gdzie leżała głowa Lily. Zawahał się chwilę, po czym przygwoździł ją do blatu, naciskając na jej barki. Carlisle pogłębił wcięcie i znacznie je rozszerzył. Na podłogę trysnęła krew. Lily krzyknęła. Jej ciało drżało intensywnie i zbladło. Teraz nawet jej usta były białe i zimne.
-Carlisle, co się dzieje?-spytał podenerwowany Jake
-Umiera.
-CO?!-wydarł się Dastan. Carlisle nie odpowiedział tylko ostatecznie wyżłobił w brzuchu Lily odpowiednie nacięcie. Oczy dziewczyny na powrót zaczynały wygasać. Carlisle pochylił się nad jej ciałem i zachłysnął się głośno.
-Dastan, nożyce-mruknął. Chłopak natychmiast podał mu sprzęt. Carlisle uniósł coś w dłoni i przeciął coś pod owym niezidentyfikowanym obiektem. Po chwili zobaczyłam, że było to dziecko.
-Czy ono...
-Ona-uściślił Carlsile-żyje. Widzę coś jeszcze. Słyszałam ,że serce Lily zwalnia.
-Pośpiesz się-powiedziałam nerwowo
Carlisle ponownie pochylił się nad dziewczyną. Jej omdlałe ciało szarpnęło, Jacob mocniej naparł na jej barki i pierś.
-Nożyce-powiedział doktor bezceremonialnie. Przeciął kolejną martwą tkankę ciała i podniósł coś z ciała dziewczyny. Nie wierzę!!! BLIŹNIAKI.
-No i druga dziewczynka-ją też przekazał Dastanowi. Chłopak przestał na chwilę oddychać, by nie czuć woni krwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz