Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

sobota, 24 listopada 2012

168. Nasza łąka

   Po 2 minutach z powrotem zjawiłam się na dole, tym razem ubrana w wygodne, obcisłe jeansy, luźną, kraciastą koszulę i trampki. W sam raz na ciepły wrześniowy poranek. Jacob czekał już na mnie na dworze.
-Tak lepiej?-spytałam
-Niewiele ale zawsze-uśmiechnął się. Zobaczyłam, że przez ramię ma przerzucone niezidentyfikowane zawiniątko. Wychwycił moje zdziwione spojrzenie-mówiłem, że będzie jak dawniej.
Na początku nie zrozumiałam znaczenia jego słów. Dopiero gdy po chwili przymknął oczy i jego ciałem zaczęły wstrząsać rytmiczne dreszcze, a mięśnie stały się napięte zrozumiałam co miał na myśli. W ułamku sekundy na miejscu Jake'a, stał duży rdzawy wilk. Pozostałości jego odzieży leżały w strzępach na trawie. Przerzucił zgrabnie torbę z nowymi ubraniami i chwycił ją w zęby. Na chwilę wzniosłam oczy ku niebu, po czym wdrapałam się na jego grzbiet, pochyliłam się i przytrzymałam się rękami jego futra. Zamruczał, dokładnie tak samo jak to zwykł robić w ludzkiej postaci, gdy byliśmy sami. Zabrzmiało to tak czule, że niemal się zarumieniłam. Obrócił nieco łeb, spojrzał na mnie kątem oka i zaśmiał się po wilczemu, po czym ugiął nieco tylnie łapy i ruszył pędem przed siebie. Przytuliłam policzek do jego miękkiego karku. Sunęliśmy przez dłuższą chwilę między drzewami, po czym poczułam, że Jacob zwalnia. Podniosłam się i rozejrzałam dokoła. Byliśmy na leśnej łące. Była to niewielka niezadrzewiona polana, gęsto pokrytra kwitnącymi kwiatami. Na naszej łące. Zsunęłam się łagodnie z jego grzbietu i cmoknęłam go lekko w wilczy policzek.
-Zdecydowanie wolę cię całować w ludzkiej postaci-przyznałam. Prychnął.
Roześmiałam się głośno po czym usiadłam na trawie na przeciwko niego i spojrzałam wyczekująco w jego ciemne oczy. Westchnął cicho, po czym przymnkął oczy i po chwili nie widziałam już wilka, a człowieka. Najwspanialszego człowieka na ziemi, który w dodatku należał do mnie. Zlustrowałam go dokładnie, po czym spojrzałam w bok i odchrząknęłam. Zaśmiał się cicho, ale wsunął na siebie bieliznę oraz jeansy i koszulkę, bo po chwili zbliżył się do mnie już w pełni ubrany i odwrócił moją twarz w swoją stronę.
-Coś się tak zawstydziła?-mruknął z szerokim uśmiechem-jakbyś nigdy nie widziała mnie nago.
-Co innego jak jesteśmy sami...
-Teraz też jesteśmy sami.
-Jacob proszę-tym razem chyba na prawdę się zarumieniłam, bo Jake ledwo powstrzymywał się od śmiechu
-No co, taka prawda, ja mogę oglądać cię w każdych okolicznościach.
Spojrzałam na niego spode łba i wymusiłam na swojej twarzy coś w rodzaju bladego uśmiechu. Wywrócił oczyma i bez ostrzeżenia na powrót zajął się moimi ustami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz