Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

piątek, 22 czerwca 2012

100. Początek najbardziej niezwykłego dnia mojego życia

   Gdy dotarliśmy na miejsce, słońce zbliżało się już ku zachodowi. Teraz szliśmy brukowanym dziedzińcem w stronę siedziby Volturi. Gdy weszliśmy do domu włoskich mocarzy, wszyscy już tam byli. W sali wejściowej zebrał się tłum. Wszystkie wampiry były ubrane odświętnie i wyglądały na nerwowe. Jeden mężczyzna przechadzał się w te i we wte mrucząc coś pod nosem, w kącie pokoju, ubrana w czarną mini dziewczyna paliła papierosa wpatrując się nieprzytomnie przed siebie. Członkini straży bocznej Volturi uchwyciła nas wzrokiem i szepnęła coś do ucha Aro, który prowadził zaciętą rozmowę z Jane, Alec'em i kilkoma wampirami których nie znałam. Aro spojrzał na nas i rozpromienił się. Rozłożył ramiona w powitalnym geście i zbliżył się do nas.
-Witaj Carlisle, Edwardzie-skinął w jego stronę-i oczywiście piękne panny Black-wyszczerzył zęby w naszą stronę.
-Witaj Aro-odparł doktor-miło cię widzieć, szkoda tylko, że w tak nieprzyjemnych okolicznościach.
-Ach tak, tak niestety-powiedział wampir zasmucony-zawiodłem się na Jacques'ie, zawiodłem. Z chęcią porozmawiał bym dłużej, ale już czas na nas, zaraz rozpocznie się Trybunał.
Razem z tłumem ludzi weszliśmy do kolejnej sali. Było to średniej wielkości okrągłe pomieszczenie, prawdopodobnie mieszczące się w wieży. Pod ścianami w kole stały poustawiane wysokie ławy, z czego w pewnym miejscu zamiast ław mieściło się wielkie biurko, przy którym teraz zasiadali Volturi. Pozostali porozsiadali się po ławach aż były pełne.
-Lepiej zostańcie na zewnątrz-polecił Carlisle Embry'emu i Jacobowi ,a oni niechętnie posłuchali. Wielkie wrota zamknęły się i zapadła cisza.
-Otwieram sąd w sprawie Jacquesa Lorenza Matin'a, oskarżonego o ukąszenie dwóch obecnych tu nieletnich-powiedział głośno Aro, a jego czerwone oczy zwróciły się ku mężczyźnie o mysich włosach stojącego po środku sali, siedzącego na pojedynczym obitym czerwoną satyną fotelu-czy przyznajesz się do zarzuconego ci wykroczenia? I czy jesteś świadom tego, co cię za to czeka?
-Tak-odparł Jacques, odpowiadając jednocześnie na oba pytania
-To zdecydowanie ułatwi sprawę. Czy zebrani na tej sali świadkowie ,są gotowi poświadczyć, o winie pana Matin'a?
-Tak-powiedzieli chóralnie wszyscy zebrani, wyłączając mnie i Aveline.
-Powołuję Mikeyla'e Anastacie Blearton oraz Clementine Gerdieu jako poszkodowane, oraz ostateczny dowód winy.
Z ław powstały dwie młode dziewczyny. Jedna z nich - atrakcyjna, blond włosa dziewczyna wyglądała na około 18 lat , natomiast w drugiej rozpoznałam ową "palącą" którą widziałam już wcześniej. Ubrana była w krótką czarną sukienkę. Na głowie miała burzę prostych czarnych włosów. Orzechowe oczy podążały teraz za siostrą w stronę środka sali.
-Clementine Gerdieu, czy to prawda ,że zostałaś ukąszona tuż przed 18 urodzinami?-zapytał Kajusz
-Tak to prawda. Teraz miałabym 22 lata.
-Mikeyla'o Blearton, czy to prawda, że zostałaś przemieniona w wampira w wieku lat 15?
Dziewczyna obrzuciła Marka wyzywającym spojrzeniem, ale nie odezwała się.
-Odpowiadaj kiedy ktoś cię pyta!-zagrzmiał Kajusz
-Pytasz mnie, bo tego od ciebie oczekują, czy dlatego ,że lubisz zadawać ból?-spytała cicho dziewczyna
Zapadło milczenie. Aro odchrząknął głośno i wstał z miejsca.
-Sąd jednogłośnie skazuje J. L. Matina na karę śmierci.
W sekundzie gdy z jego gardła wydobyła się ostatnia litera, z tłumu wyskoczył Felix. Jednym susem doskoczył do mężczyzny i skręcił mu kark.

1 komentarz: