Ten blog zaczęłam pisać dokładnie 02.11.2011r.. Było to 4 lata temu. Wtedy byłam wielką fanką Sagi Zmierzch, zresztą jak wiele dziewczyn w moim wieku. Teraz moje zainteresowania (na szczęście) całkowicie zmieniły swój tor. Kolejne posty nie powstają z rąk nastolatki z może trochę zbyt bujną wyobraźnią, tylko z pod palców nieco zmęczonej codziennością dziewczyny, która nie traktuje pisania tej opowieści jako hobby czy konieczność, a jedynie jako oderwanie od rzeczywistości i krótki powrót do przeszłości :)

środa, 27 czerwca 2012

107. Rozdział bez tytułu

   Gdy się obudziłam, oślepiła mnie wszechogarniająca jasność. Na chwilę przymknęłam oczy oślepiona, ale po chwili zorientowałam się, że to tylko Carlisle, sprawdza reakcje moich źrenic przy pomocy latarki.
-Renesmee, słyszysz nas?-usłyszałam jego głos
-Tak. Chyba tak.
Spróbowałam usiąść i zobaczyłam, że leżę na sofie w domu Blacków. Na początku zbiło mnie to z tropu, a potem otrząsnęłam się i spostrzegłam kilka par oczu przyglądających mi się z zaniepokojeniem. Carlisle, Edward, Bella, Jacob, Billy, Aveline, Benjamin Embry oraz Lily, odetchnęli z ulgą. Dastan stał  nieco dalej, w kącie pokoju, przysłaniając nos dłonią. Pociągnęłam nosem. W pokoju mocno pachniało krwią. Dlatego zostali przy mnie tylko ci, którzy czując ten zapach nie musieli szybko opuścić domu, czyli Carlisle ,który jako lekarz przyzwyczaił się już do krwi, Edward, Benjamin i Bella ,którzy mieli nad sobą kontrolę, oraz pozostali których ten aromat ani trochę nie pociągał. Wyprostowałam się i spojrzałam na Carlisle'a.
-Gdzie dziecko?-spytałam.
Carlisle odwrócił wzrok wciąż milcząc. 
-Gdzie ono jest?-powtórzyłam natarczywie. Jacob położył mi rękę na ramieniu. W oczach Belli, Lily i Aveline zalśniły łzy.
-Renesmee...-powiedział cicho Edward
-Dajcie mi je!
Dastan podszedł do Lily i przytulił ją do siebie. Policzki Aveline były już mokre od łez. Embry przycisnął ją delikatnie do swojej piersi.
-Oddajcie mi moje maleństwo!-krzyknęłam
-Przykro mi-odparł krótko Carlisle
Zawyłam głośno i zerwałam się z miejsca. Odepchnęłam od siebie Jacoba.
-Nessie, spokojnie!-zawołał
-KŁAMIESZ-ryknęłam-ODDAJCIE MI MOJE DZIECKO!
Rzuciłam szklaną lampą o ziemię, zamieniając ją w proch. Nikt mi nie przerywał. Wszyscy stali z boku z rozpaczą przyglądając się mojej agonii. Przewróciłam stół i rozdarłam paznokciami firanki, wyjąc z bólu. W końcu upadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach.
-Oddajcie mi moje maleństwo-szepnęłam

1 komentarz:

  1. Fajne ale zrób tak aby Renesmee jeszcze zaszła w ciążę i urodziła. Proszę :(

    OdpowiedzUsuń